Opowiadanie Do Konkursu Carpe Diem


- Koniec! Wy kurwie bękarty! - w wejściu do komnaty stał krasnolud. - Nie pozwolę zniszczyć życia tej dziewczyny. Zaszlachtuje wszystkich którzy są w tej komnacie. Prawie wszystkich. - kończąc monolog, Gerik rzucił się biegiem, całym impetem rozwalając mur tańczących i wbijając swój dwusieczny topór, w ździwioną szczękę orka, który zostawił go, żeby szczezł na górskiej ścieżce. Zamachnął toporem i rozciął więzy prawej ręki Veronici, a później wykonując młyn, odstraszający potencjalnych napastników, uwolnił lewą rękę dziewczyny. Veronica upadła na krwawiące ręce. Nie miała siły się podnieść, ale Gerik pomógł jej i wyrwał poparzone, czarne nogi z na wpół spalonych więzów. Gobliny połapały się kto i dlaczego, zabił ich przywódcę. Rzuciły się, każdy w inną stronę, by pozbierać broń porozrzucaną po komnacie.
- Gerik, nareszcie jesteś. - kończąc swoje słowa, Veronica zemdlała. Krasnolud widząc posiniaczone, nagie, zakrwawione ciało dziewczyny, wiedział, że spłoszone, biegające po komnacie gobliny nie przeżyją tego dnia. Jeden z nich dobiegł szybko do Gerika, ze swoim ząbkowanym, krótkim mieczem. Gerik z furią zamachał toporem i ściął w połowie, pordzewiały mieczyk goblina. Stworzenie widząc co się zaraz stanie, zaczęło uciekać co sił w nogach. Krasnolud nie chciał, by którykolwiek z goblinów uciekł, przed naprędce wymierzaną sprawiedliwością. Opuścił topór i jego styliskiem zahaczył o nogi uciekającego. Ten upadł ciężko, uderzając podbródkiem w skałę. Nie wiedział, że miał już nie wstać. Krasnolud z furią wbił topór, wzdłuż kręgosłupa goblina. Krew zalała komnatę - potwór wyglądał jak wypatroszona na plecach ryba. Gerik zobaczył, że gobliny powoli go otaczają. Zdenerwował się na swoją pewność siebie, bo nie przewidział tego, że nie może się rozdwoić. Ale może obronić sobie tyły. Wzniósł topór wysoko nad głowę i zaszarżował na goblina stojącego najbliżej ściany. Szybkość biegu i opór powietrza, spowodował, że musiał opuścić topór i zamachnąć się jeszcze raz. W tym czasie goblin przerył mieczem jego napięty tors. Gerik zawył z bólu i gwałtownie opuścił broń, nie znosząc dalszych sekund w napięciu. Topór spadł z potężną siłą na triumfującego gobosa, ucinając ucho, płat policzka,i wbijając się w obojczyk, aż do serca. Goblin zamarł i zsunął się z morderczego topora na ziemię. Gerik widząc, że rana nie jest głeboka, acz bolesna, uspokoił się i obiecał sobie, że nie będzie zwracał uwagi na ból. Wszystkie gobliny zauważyły, że w pojedynkę nie mają szans ze wściekłym krasnoludem, uciekły się do... Nie, tylko niech nie zabierają Veronici. Nie mogą mnie szantażować Verą. Nie to niemożliwe - pomyślał rozpaczliwie Gerik
- Czemu byłem taki głupi i ją tam zostawiłem. Krasnolud złorzeczył sam sobie i uświadomił sobie, że będą bezbronni, gdy gobliny wezmą Verę. Najodważniejszy goblin podszedł do Ver

onici i nachylił się nad nią. Wszyscy patrzyli oniemiali, jak zaciśnięta ręka dziewczyny zniszczyła, szkaradną już, twarz goblina. Próbowała wstać, ale ból w nogach zabił jej chęci. Goblin zatoczył się, zamachał rękami łapiąc równowagę, ale nic nie pomogło. Upadł na ziemię, zachlapując podłogę krwią ze złamanego nosa. Gerik nie tracąc chwili, podbiegł do Veronici, oplótł wolnym ramieniem jej szyję i ramiona, i wycofał się najdelikatniej, a zarazem najszybciej jak mógł pod ścianę. Gobliny, zdezorientowane, nie wiedziały co robić, ale pozbierały się i rzuciły na krasnoluda gotowego już do boju.
- Gerik. - westchnęła Vera. - Uratowałeś mnie.
- Jeszcze nie całkiem. - krasnolud omiótł wzrokiem nadciągające osiem goblinów i stwierdził - Masz rację - uratowałem cię.
Naraz z Gerikiem mogły walczyć trzy gobliny, ponieważ ustawił się w małej wnęce. Pierwsze potwory natarły na krasnoluda, ale ten, wykorzystując długość topora oraz ręki, zatrzymał je, ucinając jednemu nogę, przy pachwinie. Okaleczony goblin zaczął kwiczeć, padają na ziemię i upuszczając swój mały sejmitar. Veronica odwróciła się i wzdrygała, gdy ochłapy mięsa z zieloną skórą oraz tryskająca krew spadały na jej ciało. Krasnolud, z szałem w oczach, zmasakrował dwa rzędy goblinów i patrzył, jak ostatnie dwa gobliny, zdezorientowane - rzucały wzrokiem. Bały się podejść, ale nie wiedziały gdzie uciekać przed morderczym toporem. Gerik nie tracił chwili, był w transie - w berserkerskim szale krwi. Rzucił celnie toporem, tworząc przykry przedział na twarzy potwora. Nie chcąc, by drugi uciekł, rzucił się na niego z prędkością godną najlepszych. Goblin nie chciał przyjąć swojego, nie bardzo, różowego losu i uciekł co sił w nogach. Ponieważ krasnolud miał małe nogi, nie dogonił goblina.
- Wiedz, że będę twoim największym koszmarem! - wykrzyczał do uciekającego goblina, który wybrał tunel, w którym spotkali zmutowanego wilkołaka. - Nigdy nie będziesz pewny tego, że mnie nie spotkasz. W najgłębszych otchłaniach piekła dorwę cię i zaszlachtuje, bo ktoś musi wymierzać sprawiedliwość, jeżeli jej nie ma! - podszedł po swój topór, wbity w twarz goblina i wyszarpnął go wściekle, wyrywając kostki i inne częsci twarzy.
Gerik podszedł do dziewczyny i zobaczył ją w całej okazałości. Powstrzymał się od płaczu, zdusił łzy i schylił się, by zobaczyć czy będzie mogła, dzisiaj chodzić. Tak jak się spodziewał - nie będzie. Nogi miała osmalone, zakrzepła krew lśniła w otoczeniu czerni. Ręce, od wcześniejszych zmagań z lawiną, były zakurzone, zdarte do krwi i szare. Poszedł po jej ubrania. Zobaczył, że nie nadają się na, chociażby, podtarcie, ale sięgnął po nie i rzucił Verze. Odszedł na kilka metrów i usadowił się na kamieniu, opierając się o ścianę. Po chwili poczuł, że skała jest mokra, pomyślał o sobie i Verze, i doszedł do wniosku, że można, by się umyć.
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz