Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Sztab VVeteranów
Tytuł: Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Producent: Ryu ga Gotoku Studio
Dystrybutor: SEGA
Gatunek: przygodowa/akcja
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Ksiadz_Malkavian
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 80% procent
Głosuj na tę grę!

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Część stanowiąca przedsmak tego, co czeka nas już za kilka dni, gdy wyjdzie najnowsza część serii. Dopina niewyjaśnione wątki z dwóch poprzednich części, acz ma też jedno nawiązanie do spin-offu Judgment.
like-a-dragon-gaiden-the-man-who-erased-his-name-recenzja-27732-1.jpg 1Podobno wszyscy odpoczniemy sobie w grobie. Niestety, niektórym nie jest dane zaznać spokoju życia pośmiertnego. Względnie stabilne egzystowanie Kiryu w czyśćcu i odrabianie grzechów przeszłości jako agent Joryu u Daidoji zostaje niespodziewanie zakłócone w trakcie typowego prostego zlecenia. Bo jak wiemy - to co wydaje się proste potrafi zaskoczyć niespodziewaną komplikacją. Przeszłość potrafi nas dopaść choćby i po śmierci. Cóż, kto twierdził, że dawne środowisko łatwo się pogodzi ze wieścią o zgonie legendy?

Jeżeli nie mieliście wcześniej styczności z serią, to meandry fabularne i mnogość odniesień może wywołać lekki mętlik w głowie. Wydarzenia, włącznie z tymi z przeszłości, są przedstawiane i niejako przypominane, acz kilka zdań nie stanowi satysfakcjonującego wyjaśnienia. Ot, są aby przypomnieć fanom serii kto zacz i co się wcześniej wydarzyło. Czy pozwolą dobrze zrozumieć fabułę osobom świeżym w temacie? Śmiem wątpić. A nawet wtedy nie uzyskają one dostępu do wglądu oferowanego przez zwykłą znajomość poprzednich części. Dodatkowo w zadaniach pobocznych pojawiają się liczne odniesienia i występy gościnne postaci nie tylko z głównej serii, ale też i pobocznej. Komplikacja scenariusza i jego nieautonomiczność wynikają przede wszystkim z umiejscowienia akcji pomiędzy fabułą części 6 i Like a Dragon (zwanej potocznie 7). Tłumaczy ona pewne emergencje postaci Kiryu w LAD i nadaje im sens. Tak więc: gdybyście planowali rozpocząć przygodę z Yakuzą od tego tytułu, to mam nadzieję, że wyjaśniłem względnie klarownie czego możecie się spodziewać.

Nowe Like a Dragon pozwala nam ponownie pograć Kiryu, który zwyczajowo robi użytek z własnych umiejętności walki spuszczając łomot przestępcom pozbawionym instynktu samozachowawczego. Bo co z tego, że jest ich więcej, jak później leżą nieprzytomni? Tym razem mamy do wyboru dwa style radzenia sobie ze społecznymi szkodnikami. Pierwszym jest styl agenta łączący systemy walki z gadżetami. Początkowo jest to wystrzeliwany z zegarka drut umożliwiający przyciąganie przedmiotów i przeciwników - albo rzucanie nimi w dowolnych kierunkach. Później uzyskujemy dostęp do dronów, wybuchających papierosów czy odrzutowych butów. Każde z tych akcesoriów możemy dodatkowo podrasować w ramach rozwoju postaci. Drugi s
tyl to klasyka Smoka Dojimy czyli brutalny styl uliczny. Bez dronów czy innych gadżetów - zwyczajna brutalna siła, w tym stare dobre manewry jak Tiger Drop. Naturalnie wtedy nie możemy już wspomóc się technologią. W obu stylach możemy też improwizować i używać jako oręża elementów otoczenia i obalać oprychów kręcąc wokół siebie rowerem czy wbić jednemu rozumu do głowy za pomocą puszki czy pachołka. Dodatkowo w stylu agenta możemy w walce przyciągać przedmioty z otoczenia czy upuszczoną przez przeciwnika broń, choć przyciąganie cięższych przedmiotów czy przeciwników wymaga nabycia odpowiedniej umiejętności. Oba style oferują też dewastujące zdrowie napastników wykończenia i możliwość wejścia w krótkotrwały szczególny tryb, gdzie nasze ciosy są szybsze, mocniejsze i stajemy się odporniejsi na zwykłe ataki. W podobny stan potrafią wejść niektórzy wrogowie - fortunnie możemy wyprowadzić na tego rodzaju atak bolesną kontrę, gdy zgramy to dobrze.

Postać rozwijamy za uzyskane w trakcie gry pieniądze. Część umiejętności będzie też kosztowała dodatkowo punkty uzyskane za współpracę z Akame Network. Mamy cztery rodzaje kategorii do rozwoju: statystyki, umiejętności/cechy wspólne dla obu stylów oraz poszczególne style właśnie. Część rozwinąć możemy dopiero poprzez progres fabularny.

Gra jest jak na standardy serii krótka. Nawet ilość rozdziałów, to mniej niż połowa w poprzednich. Rzecz jasna, nadal możemy wypełnić sobie czas gry całym mrowiem aktywności pobocznych takich jak karaoke, golf, wyścigi samochodzików, spotkania z hostessami itd. Mamy też Coliseum, acz jest ono istotnym elementem w historii, więc tu zabawimy dłużej. I jest to dobra opcja zarobkowa, przy okazji. Z nowości w tym trybie jest walka z udziałem naszej drużyny zawodników w liczbie nawet dziesięciu. Z każdą walką rosną ich umiejętności i więź z Joryu, co pozwala im walczyć skuteczniej.

Struktura zadań pobocznych jest podobna jak w innych tytułach z serii, ale to w sumie dobrze, bo po co wymyślać koło od nowa? Same zadania poboczne pojawiają się dopiero w drugim rozdziale, podobnie z wszelkiego rodzajami gratyfikacjami za jadanie na mieście, walki, gry itd. A są nimi punkty o których wspomniałem czyli związane z pomocą dla Akame. Za uzyskane możemy wykupić specjalne przedmioty ze sklepiku i rozwijać umiejętności, które ich wymagają.

Scenariusz jest zwyczajowo pełen zwrotów akcji, choć czasami stoją one na bakier z prawdopodobieństwem. Trlike-a-dragon-gaiden-the-man-who-erased-his-name-recenzja-27732-2.jpg 2adycyjnie też poważna drama gangsterska (agencyjna?) przeplata się ze slapstikowatością zadań wykonywanych poza główną osią fabuły. Szpiegowsko-gangsterska intryga podana w okrasie z miejscami zabawnych zleceń od zwykłych (czasem mniej) mieszkańców Osaki. Można się w tym odnaleźć albo uznać, że to nie nasza bajka. Gra potrafi za to na koniec przywalić emocjonalnie z zaskoczenia. Szczegółów nie będę opisywał, ale - ponownie - moc obalająca finału jest mocniejsza u osób znających poprzednie części. Dobrze mieć gdzieś chusteczki pod ręką. Gdyby się monitor zakurzył czy coś.

Osiągnięcia są wykonalne na jednym przejściu gry i nawet nie trzeba chwytać się wyższych poziomów trudności. Spora ich część zmusi nas do potyczek w Coliseum, ale za to nie trzeba robić wszystkiego i wszędzie. Wystarczy znaleźć tylko część kluczy do szafeczek, wygrać niektóre mini-gry, itd. To miłe ze strony SEGI, że nie każe nam ponownie robić tych samych gier po raz któryś. Obecne pojawiły się tutaj w niemal niezmienionej formie. Spokojnie możemy też pominąć nielubiane - podobno są osoby, które nie cierpią mahjonga.

Muzycznie gra stoi na dobrym poziomie. Dźwięk w sposób adekwatny komponuje się z obrazem i tempem akcji. Część utworów znamy z poprzednich odsłon, co potęguje wrażenie swojskości u amatorów serii.

Podsumowując: to nadal klasyczna Yakuza. Z racji sporej ilości wątków z poprzednich części i niemal inwazyjnej ilości nawiązań w historiach pobocznych wskazana jest powściągliwość przy zaczynaniu znajomości z Like a Dragon od tego tytułu. Stanowi znakomite interludium pomiędzy Song of Life i Like a Dragon (co z tego, że doświadczone dawno po ukończeniu obu wspomnianych?). Fani docenią i będą się bawić znakomicie. Osoby świeże lepiej aby zaczęły znajomość z serią od wcześniejszych przygód. A, po ukończeniu gry uzyskujemy możliwość zabawy w demo nadchodzącego Like a Dragon: Infinite Wealth, acz może trochę zdradzać część fabuły. Nic to, ukończone i czekam na wspomniane do stycznia, kupię z dużym prawdopodobieństwem.

ZALETY:
- walka
- dużo aktywności pobocznych
- zaskakująca fabuła
- osiągnięcia do wykonania na jednym przejściu
- muzyka

WADY:
- krótka

Osoby, które grałyby w tę grę:
- James Bond
- Ethan Hunt
- Yamamoto Aniki

Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Thomas Veil
- Maeda Toshiie
- Koji Sato

Autor: Ksiadz_Malkavian
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ¦REDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję