Like a Dragon: Ishin

Sztab VVeteranów
Tytuł: Like a Dragon: Ishin
Producent: Ryu ga Gotoku Studio
Dystrybutor:
Gatunek: TPP
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Like a Dragon: Ishin
Producent: Ryu ga Gotoku Studio
Dystrybutor:
Gatunek: TPP
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Like a Dragon: Ishin!

Głównym bohaterem jest postać historyczna, a mianowicie niejaki Sakamoto Ryōma, który miał znaczny wpływ na zdynamizowanie się procesu przemian, poczynając od obalenia szogunatu (przyznajcie się – nie słyszeliście o nim nigdy wcześniej, czyż nie?). W istocie również będziemy mieli styczność z niejednym spośród wydarzeń wspominanych w encyklopediach, np. „wynegocjowaniu” Sojuszu Satchō (dlaczego użyłem cudzysłowów – nie zdradzę, lecz wspomnę tylko, iż doceniam poczucie humoru twórców).
Esencją rozgrywki jest prowadzenie rozlicznych walk, które stanowiły chleb i sól „oryg
Nie samą walką żyje gracz, więc w Like a Dragon: Ishin! dane nam będzie się oddać całemu mnóstwo aktywności pobocznych – i wspominając o mnóstwie nie popełniłem retorycznego nadużycia w najmniejszym stopniu. Będziemy mogli oddać się urokom hazardu w grze w kości, madżonga czy pokera, będziemy mogli wędkować i uprawiać przydomowy ogródek, oddamy się urokom tańca, śpiewu czy gotowania… a to wciąż nie wszystko. Jeśli nie będziemy chcieli

Owo podobieństwo dotyczy również oprawy – gra oferuje dokładnie to, do czego przywykli użytkownicy ostatnich „odświeżonych” wersji cyklu głównego, choć osobiście doceniam wysoką stabilność danego tytułu: pomimo wielu, wielu godzin spędzonych z grą nie uświadczyłem chyba ani razu żadnej „zwieszki”, tymczasem w przypadku poprzedniczek różnie to bywało.
Zastrzeżenia wydawcy przed opublikowaniem gry na Zachodzie nie są dla mnie zrozumiałe. Ishin! wciąga w nie mniejszym stopniu niż „główne” odsłony serii, zaryzykowałbym nawet tezę, iż jest po prostu ciekawszy niż części cyklu z „wyższymi” numerkami w tytule. To taka Yakuza 0 w kimonie, choć zarazem produkcja ta doskonale mi uświadomiła, dlaczego Yakuza: Like a Dragon jest naprawdę prawdziwym świeżym oddechem serii.
Autor: Klemens