Angel Wagenstein - Pożegnanie z Szanghajem

Myślałem, iż o Holokauście wiedziałem z grubsza jeśli nie wszystko, to przynajmniej bardzo dużo, dopóki nie sięgnąłem po drugi i trzeci tom cyklu autorstwa Angela Wagensteina – najpierw przedstawiającego zadziwiające losy bułgarskich Żydów, którym nie dane było ujrzeć krematoryjnych pieców czy dołów wykopanych po lasach, mimo że ich państwo było sojusznikiem Trzeciej Rzeszy, w przypadku zaś „Pożegnania z Szanghajem” zupełnie oniemiałem odkrywając fakt istnienia pokaźnej żydowskiej diaspory w tym mieście, jak również i to, że utworzono dla niej – acz nie całej! – getto.
Ani trochę nie umniejszając winy narodu niemieckiego za ideę oraz przeprowadzenie Zagłady pamiętać należy, że skala tej ostatniej byłaby choć odrobinę mniejsza, gdyby pozostałe państwa – w tym te jak najbardziej demokratyczne i sięgające po humanitarne frazesy – potrafiły wykazać choć odrobinę ciepłych ludzkich uczuć, zapomnieć na chwilę o swych egoistycznych interesach (na marginesie i ze smutkiem należy zauważyć, choć Wagenstein akurat tego nie podnosi, iż dotyczyło to również sanacyjnej Polski). Bułgarski autor wskazuje na szereg przypadków wręcz żenujących przypadków odmowy przyjęcia żydowskich uchodźców, nie oszczędzając w tym zakresie nawet współwyznawców od pokoleń zamieszkujących w Nowym Jorku czy Detroit. Tak też powstała właśnie – poza zupełnie wyjątkowymi przypadkami przybyszów sprzed wieków – żydowska społeczność u ujścia Jangcy, gdyż Szanghaj tuż przed wojną był właściwie jedynym miejscem, które było otwarte na przypływ potoku ludności o semickim pochodzeniu.



Wagenstein swego zainteresowania bynajmniej wcale nie ogranicza wyłącznie do osób bezpośrednio tworzących daną szczególną społeczność, jej losy przedstawia przez pryzmat kilku jej przedstawicieli, ale również – przez pewien okres czasu zdawałoby się, iż niezależnie – osób p
ozostających niejako na jej zewnątrz, by wskazać chociażby Hildę Braun, pracownicę niemieckiego przedstawicielstwa dyplomatycznego, zakamuflowaną Żydówkę, czy członków radzieckiej grupy szpiegowskiej.

Wielowątkowość czyni omawianą książkę szczególnie interesującą, gdyż przy tej okazji autor dzieli się z czytelnikiem swą erudycyjną wiedzą w zupełnie przeróżnych sferach, niekoniecznie nawet powiązanych bezpośrednio z kwestią wojny czy eksterminacji ludności żydowskiej. Co istotne, jest on obdarzony istnym wyczuciem tego, co potrafi wzbudzić u odbiorcy zaintrygowanie czy nawet fascynację.

Nie tylko wiedza jest wszakże istotna, lecz również i styl jej przekazywania, co potwierdzi każdy student, któremu zdarzyło się zetknąć z wykładowcą obdarzonym wybitnie usypiającą manierą wysławiania się. Tu zaś bułgarski pisarz godnie reprezentuje szkołę swych przodków w zakresie układania i opowiadania szmoncesów. Niemalże każda refleksja jest bowiem przesycona lekką nostalgią, ale również i zadziwiająco lekkim oraz optymistycznym podejściem wobec kolei losu.

„Pożegnanie z Szanghajem” stanowi moim zdaniem najlepszą część trylogii pióra Angela Wagensteina, lepszą nawet od otwierającego serię „Pięcioksięgu Izaaka”, któremu dorównuje stylem i warsztatem, a który przebija ze względu na egzotykę prezentowanych wydarzeń i świata ukazywanego czytelnikowi. Doprawdy, jest to lektura najwyższej próby!

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz