Angel Wagenstein - Pięcioksiąg Izaaka

Pewien żyd przeczytał, że mężczyźni, którzy mają bardzo gęste brody są bardzo głupi. No a on miał właśnie taką gęstą, więc żeby nikt sobie o nim nie pomyślał, jaki to on jest głupi, postanowił sobie swoją wypalić (wiadomo, ortodoksom nie wolno ani ścinać, ani golić się). Oczywiście strasznie się przy tym poparzył, więc na marginesie książki dopisał: „sprawdzone i udowodnione”.
Humor żydowski – podobnie jak chociażby angielski czy rosyjski – ma swoją nieuchwytną specyfikę, cechującą się niebagatelną inteligencją i swoistą umiejętnością oswojenia rzeczywistości, która bez tej „tresury” jeśli nie wprost straszna, to jest co najmniej szara i odstręczająca. Co jednak szczególne, w szmoncesach narodu mojżeszowego słychać głosy jego historii, jego unikalności, czasami rodzącej zaciekawienie, częściej jednak nieprzychylność.

Małomiasteczkowy bankier, Maurycy Bauchgeszwir, miał piękna córkę Marylkę, która mimo młodego wieku mogła się już poszczycić tuzinem adoratorów. Gdy panna ukończyła dwadzieścia lat, ów król finansjery postanowił wydać ja za mąż. W tym celu wezwał doświadczonego szadchena, który zaproponował różne partie. Bankier po paru zdaniach przerywa i mówi z naciskiem:
- Panie Zylberbusz, ja potrzebuję dla córki męża, a dla siebie zięcia. On nie musi być ładny - ona sama jest ładna. On nie musi być bogaty - ona sama jest bogata. On nie musi być mądry - ona sama jest mądra. Ale on musi być porządny człowiek...


Bułgarski pisarz żydowskiego pochodzenia Angel Wagenstein wyręczył wielu recenzentów swojego „Pięcioksięgu Izaaka” przez opatrzenie tej książki tyleż rozbudowanym co wymownym podtytułem, gdyż to dzieło to w istocie „Opowieść o żywocie Izaaka Jakuba Blumenfelda, który przeżył dwie wojny światowe, trzy obozy koncentracyjne i był obywatelem pięciu ojczyzn”. Tylko tyle i aż tyle.



Agent ubezpieczeniowy przez dwie godziny namawia Beniamina, żeby ubezpieczył mienie od ognia i kradzieży. W końcu nowy klient jest gotów podpisać umowę. Agent, podając mu druczek, zaznacza:
- Oczywiście, Towarzystwo nie pokrywa szkód powstałych wskutek celowego wzniecenia pożaru przez właściciela mieszkania.
Beniamin odkłada pióro i zwraca się do żony:
- Wiesz, Róża, ja od razu miałem przeczucie, że w tym interesie tkwi jakieś oszustwo!


Pozycja ta stylizowana jest na wspomnienia tytułowego Izaaka, który urodził się jako obywatel Austro-Węgier, a który nie zmieniając miejsca zamieszkania stał się następnie obywatelem Rzeczypospolitej i Związku Radzieckiego, później zaś los pchnął go w objęcia Trzeciej Rzeszy, litościwie jednak pozwalając mu dokonać żywota jako wolnemu i pełnoprawnemu mieszkańcowi austriackiego Wiednia, z wcale jednak
nie tak krótkim interwałem za kołymskim kołem podbiegunowym.

Mosze otworzył sklep na Nalewkach - Trąbki, saksofony, bębny, trumny, noże i pistolety.
- Jak idzie geszeft, Mosze? - pyta Srul. Taki nietypowy towar...
- Bardzo idzie! Bardzo! Przedwczoraj sprzedałem trąbę, wczoraj pistolet, dzisiaj trumnę.


W istocie wymowa samej książki jest dość ponura – wszak opowiada ona między innymi o dwóch największych totalitaryzmach, które odcisnęły swe – niestety – niezatarte piętno na losach dziesiątków milionów ludzi i całym minionym wieku, a także niejednokrotnie o ludzkiej podłości czy zwykłej głupocie. Niemniej jednak styl, w jakim Wagenstein to czyni jest zupełnie nietypowy, bowiem dość prześmiewczy, niemniej na optymistyczny, właśnie szmoncesowi sposób. Zagłada wciąż jest Zagładą, Gułag wciąż jest Gułagiem, a wątpliwości co do istnienia Boga pozostają wciąż nierozstrzygnięte, niemniej czytelnikowi nieco łatwiej jest zachować po takiej lekturze wiarę w człowieka, skoro nie porzucił jej człowiek, który stracił dosłownie wszystko, z wyjątkiem własnego życia.

Czterech rabbich prowadziło dysputę teologiczną. Ponieważ nie mogli dojść do porozumienia zrobili głosowanie. Głosowanie zakończyło się stanem 3:1. Rabbi, który przegrał w głosowaniu zaczął modlić się do Boga:
- Panie mój! Wiem, że mam rację a serce moje jest czyste. Pokaż im jakiś znak, żeby wiedzieli, że racja jest po mojej stronie...
I faktycznie w jednej sekundzie na niebie pojawiła się ciemna chmurka.
- Widzicie! ? krzyczał ten, który się modlił ? Oto jest znak od Pana! To ja miałem rację...
Jednak pozostali trzej powiedzieli, że to tylko zwykła chmurka i to na pewno nie jest znak od Pana. Wtedy, rabbi zaczął modlić się jeszcze raz:
- Panie mój! Tak bardzo Cię proszę... Daj nam większy znak, na potwierdzenie mych słów...
Na niebie pojawiło się jeszcze kilka ciemnych chmurek i nagle strzelił piorun. Trafił on w drzewo oddalone od rabbich jakieś 100 m. Wtedy Żyd, który się modlił powiedział:
- Widzicie! Pan znowu do nas przemówił!
Na co jeden z rabbich odpowiedział mu:
- No to co, że Pan Ci odpowiedział. Nadal my mamy rację, bo jest 3:2!


Kończąc te dość krótkie dzieło – a słowa tego używam absolutnie zamierzenie – czułem spory żal z tego powodu. „Pięcioksiąg Izaaka” jest bowiem książką niezwykle przyjemną w odbiorze, ale w żadnym razie nie bezrefleksyjną. Przeciwnie, książka ta jawi mi się jako DOSKONAŁE wprowadzenie do całej literatury l(ł)ag(i)ernistycznej, czy to dla młodszego odbiorcy, czy też dla bardziej wyrobionego. Szczerze polecam!

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz