Sunless Skies
Sztab VVeteranów
Tytuł: Sunless Skies
Producent: Failbetter Games
Dystrybutor:
Gatunek: RTS/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Sunless Skies
Producent: Failbetter Games
Dystrybutor:
Gatunek: RTS/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Sunless Skies
Akcja gry rozgrywa się w tożsamych realiach co pierwowzór, czyli dość mrocznym świecie steampunku, wypełnionym nawiązaniami do twórczości autorów z epoki, by wskazać chociażby na brytyjskich prekursorów powieści grozy czy i niejakiego Samotnika z Providence. Tym razem postanowi twórcy jednak postanowili oderwać się od ziemi – a właściwie to morza – i skupić się na eksploracji obszarów rozciągających się nad głowami, które trudno określić mianem atmosfery, lecz równie nietrafne byłoby nazwanie ich przestrzenią kosmiczną, mi zaś nasuwającymi skojarzenia z koncepcją eteru i warstw światów z przedwiecznej produkcji o tytule Septerra Core. Na niezwykłość tych planów najbardziej wskazuje środek transportu, z wykorzystaniem którego będziemy dokonywali jego eksploracji, a mianowicie latająca… lokomotywa, żywcem nasuwająca skojarzenia z trylogią „Powrotu do przyszłości”.
Idea produkcji nie odbiega od tego, co oczarowało graczy poprzednio – dane nam będzie zwiedzać świat ewidentnie mroczny i czekający jeśli nie na odkrywcę, to śmiałego eksploratora, któremu niestraszne będzie zagrożenie ze strony innych ludzi, co i istot o bardziej demonicznej proweniencji. Nieodmiennie konieczne będzie śledzenie stanu zapasów i paliwa, planowanie podróży zaś okaże się obligatoryjnym elementem udanej podróży.
Jakby tego było mało, poszczególne porty same w sobie mogą nieść kolejne zagrożenia (choć nie ma żadnego obowiązku ich eksploracji), ale zarazem ich zgłębianie stanowić będzie esencję zabawy. Właściwie każdy z nich skrywa bowiem w sobie bogactwo różnorakich zadań pobocznych, o charakterze zbliżonym do teks
towych gier RPG, dostarczających nade wszystko ogromnej frajdy z ich lektury (niestety nie obejdzie się bez więcej niż podstawowej znajomości angielszczyzny). Osobiście dość szybko odkryłem, że fazy przemieszczania się zacząłem traktować w kategoriach interludiów, esencji upatrując tam, gdzie zgodnie z dotychczasowymi konwencjami należałoby upatrywać chwil wytchnienia od rozgrywki właściwej.
Sunless Skies jest zaś produkcją wielokrotnie obszerniejszą od poprzedniczki, autorzy oferują graczowi bowiem aż cztery plany do eksploracji. Niestety nie są one równie rozbudowane, choć rozmiary dwóch najskromniejszych są niejako rekompensowane przez stopień trudności walk, które będzie dane toczyć na ich obszarze. W pewnym momencie gracz zaczyna aż odczuwać wdzięczność dostrzegając na horyzoncie znany mu już przyczółek.
Skoro już o walce mowa, to moduł ten doczekał się chyba największych usprawnień. O ile bowiem „taktyka” większości walk w Sunless Sea sprowadzała się do umiejętnego kołowania wokół rywala, oddawania salw bocznych i skromnego zbaczania z toru lotów wrażych pocisków, o tyle w przypadku sequelu skupienie się na salwach dziobowych, jak też umożliwienie wykonywania nagłych uników (tzw. strafe’ów) w końcu pozwala się wykazać domorosłym kapitanom.
Jakkolwiek poszczególne batalie stały się znacznie bardziej dynamiczne, to niestety ma to negatywny wpływ na prędkość – a właściwie ślamazarność – poruszania się przez naszą jednostkę w „okresach pomiędzy”. Niejednokrotnie bowiem doskonale wiemy dokąd płyniemy, niemniej proces ten trwa i trwa, właściwie niczym sensownym nie jest przerywany. Niestety, druga odsłona cyklu wciąż jest dotknięta jednym ze swych poważniejszych felerów.
Absolutnym atutem produkcji jest jej oprawa. Poszczególne tła są ręcznie malowane i niejednokrotnie aż proszą się o przystanięcie, by móc je pokontemplować. Gdy doda się do tego niejednokrotnie efekt wiatru czy występowanie ruchomych elementów, to wręcz zaczyna się marzyć nawet nie o wykonaniu screenshota, co utrwaleniu obrazu w sposób umożliwiający następnie jego wykorzystanie jako wygaszacza ekranu.
No i ta muzyka! O ile udźwiękowienie Sunless Sea mnie oczarowało i doskonale potrafiło zrelaksować, pomimo niejednokrotnie skrywanych w nim motywach wzbudzających ciarki na plecach, to w przypadku Sunless Skies po prostu uległem fascynacji! Nie tylko wciąż znać rękę mistrza (a właściwie mistrzów), o tyle zarazem ta stała się nieco bardziej subtelna i delikatna.
Sunless Skies to perełka adresowana do miłośników klejnotów gier wideo. Z pewnością nie każdy użytkownik dostrzeże ogrom pracy skrywający się za daną produkcją, jak też wielość skrywanych przez nią warstw, wymagających obcowania z danym tytułem przez szereg godzin, zwłaszcza biorąc pod uwagę losowe generowanie map przy każdym nowym podejściu. W grze tej można zakochać się od pierwszego wejrzenia, lecz tak naprawdę dopiero dłuższe obcowanie z nią pozwala rozgorzeć prawdziwemu uczuciu.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/sunless_skies
Autor: Klemens
Idea produkcji nie odbiega od tego, co oczarowało graczy poprzednio – dane nam będzie zwiedzać świat ewidentnie mroczny i czekający jeśli nie na odkrywcę, to śmiałego eksploratora, któremu niestraszne będzie zagrożenie ze strony innych ludzi, co i istot o bardziej demonicznej proweniencji. Nieodmiennie konieczne będzie śledzenie stanu zapasów i paliwa, planowanie podróży zaś okaże się obligatoryjnym elementem udanej podróży.
Jakby tego było mało, poszczególne porty same w sobie mogą nieść kolejne zagrożenia (choć nie ma żadnego obowiązku ich eksploracji), ale zarazem ich zgłębianie stanowić będzie esencję zabawy. Właściwie każdy z nich skrywa bowiem w sobie bogactwo różnorakich zadań pobocznych, o charakterze zbliżonym do teks
Sunless Skies jest zaś produkcją wielokrotnie obszerniejszą od poprzedniczki, autorzy oferują graczowi bowiem aż cztery plany do eksploracji. Niestety nie są one równie rozbudowane, choć rozmiary dwóch najskromniejszych są niejako rekompensowane przez stopień trudności walk, które będzie dane toczyć na ich obszarze. W pewnym momencie gracz zaczyna aż odczuwać wdzięczność dostrzegając na horyzoncie znany mu już przyczółek.
Skoro już o walce mowa, to moduł ten doczekał się chyba największych usprawnień. O ile bowiem „taktyka” większości walk w Sunless Sea sprowadzała się do umiejętnego kołowania wokół rywala, oddawania salw bocznych i skromnego zbaczania z toru lotów wrażych pocisków, o tyle w przypadku sequelu skupienie się na salwach dziobowych, jak też umożliwienie wykonywania nagłych uników (tzw. strafe’ów) w końcu pozwala się wykazać domorosłym kapitanom.
Jakkolwiek poszczególne batalie stały się znacznie bardziej dynamiczne, to niestety ma to negatywny wpływ na prędkość – a właściwie ślamazarność – poruszania się przez naszą jednostkę w „okresach pomiędzy”. Niejednokrotnie bowiem doskonale wiemy dokąd płyniemy, niemniej proces ten trwa i trwa, właściwie niczym sensownym nie jest przerywany. Niestety, druga odsłona cyklu wciąż jest dotknięta jednym ze swych poważniejszych felerów.
Absolutnym atutem produkcji jest jej oprawa. Poszczególne tła są ręcznie malowane i niejednokrotnie aż proszą się o przystanięcie, by móc je pokontemplować. Gdy doda się do tego niejednokrotnie efekt wiatru czy występowanie ruchomych elementów, to wręcz zaczyna się marzyć nawet nie o wykonaniu screenshota, co utrwaleniu obrazu w sposób umożliwiający następnie jego wykorzystanie jako wygaszacza ekranu.
No i ta muzyka! O ile udźwiękowienie Sunless Sea mnie oczarowało i doskonale potrafiło zrelaksować, pomimo niejednokrotnie skrywanych w nim motywach wzbudzających ciarki na plecach, to w przypadku Sunless Skies po prostu uległem fascynacji! Nie tylko wciąż znać rękę mistrza (a właściwie mistrzów), o tyle zarazem ta stała się nieco bardziej subtelna i delikatna.
Sunless Skies to perełka adresowana do miłośników klejnotów gier wideo. Z pewnością nie każdy użytkownik dostrzeże ogrom pracy skrywający się za daną produkcją, jak też wielość skrywanych przez nią warstw, wymagających obcowania z danym tytułem przez szereg godzin, zwłaszcza biorąc pod uwagę losowe generowanie map przy każdym nowym podejściu. W grze tej można zakochać się od pierwszego wejrzenia, lecz tak naprawdę dopiero dłuższe obcowanie z nią pozwala rozgorzeć prawdziwemu uczuciu.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/sunless_skies
Autor: Klemens