Long Live The Queen
Sztab VVeteranów
Tytuł: Long Live The Queen
Producent: Hanako Games
Dystrybutor:
Gatunek: Strategiczna/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Long Live The Queen
Producent: Hanako Games
Dystrybutor:
Gatunek: Strategiczna/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Long Live The Queen
Tekstówki to gry o znikomej oprawie audiowizualnej, u swych korzeni ograniczającej się właśnie do tekstu – za wszystkie fajerwerki graficzne i muzyczne musiała wystarczyć wyobraźnia, ewentualnie wspomagana jakowymś magnetofonem czy odtwarzaczem płyt plumkającym (np. deathmetalowo) w tle. Rola użytkownika nie była bynajmniej bierna jak to bywa w przypadku klasycznych książek czy opowiadań – przeciwnie, zarysowana fabuła staje na rozdrożu, a podjęcie kluczowej w danych realiach należy do gracza.
W Long Live The Queen wcielamy się w kró… otóż właśnie nie, nie królową, lecz księżniczkę, dla której korona jest przeznaczona z racji nie tylko urodzenia, lecz także i śmierci matki, dotychczasowej władczyni, która wszakże musi doczekać upełnoletnienia się, by zostać koronowaną. Do tego czasu wszakże wydarzyć się może bardzo dużo, by wskazać chociażby na napaść ościennego państwa, wybuch wojny domowej, powstanie chłopstwa, pojawienie się magicznych potworów, by wspomnieć wreszcie o kilkunastu możliwych rodzajach śmierci.
Mechanizm rozgrywki jest prosty – podstawą jednostką czasu jest tydzień, przed zakończeniem tury podejmujemy decyzję o rodzaju szkolenia spośród
kilkudziesięciu możliwych dziedzin i przedmiotów, które podwyższa nasze umiejętności. Następnie stajemy w obliczu jakiegoś zdarzenia wymagającego z reguły naszej reakcji, a nade wszystko testującego nasze dotychczasowe umiejętności. Szczególną frajdę sprawie chociażby wczytanie wcześniejszego stanu gry i następnie przeprowadzenie innego szkolenia, by zauważyć, z jak odmienną sytuacją będziemy mieli do czynienia. W końcu odreagowujemy przedmiotowe zdarzenia przez odwiedzenie jednego z co najmniej kilku miejsc na obszarze naszego zamku i okolic, co różnie wpłynie na nasz nastrój, ten zaś na umiejętność nauki etc.
Zabawa we wczytaj/zapisz wskazuje na jeden z większych felerów przedmiotowej produkcji – jej liniowość. Owszem, fajnie jest widzieć, jak kolejne problemy, w obliczu których dane jest nam stanąć, są skutkiem poprzedzających decyzji, niemniej jednak ogranicza to ilość sensownych uruchomień tej gry. Owszem, ciąg wykładniczy ma swoje prawa, te wszakże są zanadto następnie ograniczane.
Jeszcze większym niestety jest fakt, że dana pozycja jest bardzo krótka – raptem mamy do rozegrania około czterdziestu tygodni czasu gry – to naprawdę niewiele, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jak rzadko kiedy apetyt rośnie tu w miarę jedzenia. A tak pozostaje nam jedynie zacząć rozgrywkę od nowa i spróbować podejmowania innych wyborów.
Z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu oprawa graficzna gry, tj. jej mangowa stylistyka, muszę jednak przyznać, że naprawdę pozwala ona poczuć się elementem innego świata, niejednokrotnie bliskiego naszym przyzwyczajeniom, czasami jednak kompletnie szokującego. Nie trzeba być miłośnikiem Czarodziejki z Księżyca, by szybko poczuć się swojsko mimo gargantuicznych rozmiarów oczu postaci.
Szkoda tylko, że w parze z tą oprawą nie idą wymagania sprzętowe. Owszem, są one jak na współczesne standardy niskie, ba, wręcz banalne, lecz przy tak prostej konstrukcji gry oczekiwałbym, iż będzie ona współpracowała z komputerami bardziej leciwymi, pamiętającymi dobre czasy Windows XP. Niestety, moje doświadczenia w tym zakresie nie są budujące.
Long Live The Queen jest grą szokująco wciągającą, która skłoniła mnie do odłożenia na bok Football Managera, Torchlighta czy Crusader King II (lecz to już ze względu na przesyt) – może nie na długo, lecz wygrywała niemal każdą rywalizację o wolny kwadrans. Niewątpliwie jest to gra warta swojej ceny – pod warunkiem wszakże, że promocyjnej.
Autor: Klemens
W Long Live The Queen wcielamy się w kró… otóż właśnie nie, nie królową, lecz księżniczkę, dla której korona jest przeznaczona z racji nie tylko urodzenia, lecz także i śmierci matki, dotychczasowej władczyni, która wszakże musi doczekać upełnoletnienia się, by zostać koronowaną. Do tego czasu wszakże wydarzyć się może bardzo dużo, by wskazać chociażby na napaść ościennego państwa, wybuch wojny domowej, powstanie chłopstwa, pojawienie się magicznych potworów, by wspomnieć wreszcie o kilkunastu możliwych rodzajach śmierci.
Mechanizm rozgrywki jest prosty – podstawą jednostką czasu jest tydzień, przed zakończeniem tury podejmujemy decyzję o rodzaju szkolenia spośród
Zabawa we wczytaj/zapisz wskazuje na jeden z większych felerów przedmiotowej produkcji – jej liniowość. Owszem, fajnie jest widzieć, jak kolejne problemy, w obliczu których dane jest nam stanąć, są skutkiem poprzedzających decyzji, niemniej jednak ogranicza to ilość sensownych uruchomień tej gry. Owszem, ciąg wykładniczy ma swoje prawa, te wszakże są zanadto następnie ograniczane.
Jeszcze większym niestety jest fakt, że dana pozycja jest bardzo krótka – raptem mamy do rozegrania około czterdziestu tygodni czasu gry – to naprawdę niewiele, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jak rzadko kiedy apetyt rośnie tu w miarę jedzenia. A tak pozostaje nam jedynie zacząć rozgrywkę od nowa i spróbować podejmowania innych wyborów.
Z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu oprawa graficzna gry, tj. jej mangowa stylistyka, muszę jednak przyznać, że naprawdę pozwala ona poczuć się elementem innego świata, niejednokrotnie bliskiego naszym przyzwyczajeniom, czasami jednak kompletnie szokującego. Nie trzeba być miłośnikiem Czarodziejki z Księżyca, by szybko poczuć się swojsko mimo gargantuicznych rozmiarów oczu postaci.
Szkoda tylko, że w parze z tą oprawą nie idą wymagania sprzętowe. Owszem, są one jak na współczesne standardy niskie, ba, wręcz banalne, lecz przy tak prostej konstrukcji gry oczekiwałbym, iż będzie ona współpracowała z komputerami bardziej leciwymi, pamiętającymi dobre czasy Windows XP. Niestety, moje doświadczenia w tym zakresie nie są budujące.
Long Live The Queen jest grą szokująco wciągającą, która skłoniła mnie do odłożenia na bok Football Managera, Torchlighta czy Crusader King II (lecz to już ze względu na przesyt) – może nie na długo, lecz wygrywała niemal każdą rywalizację o wolny kwadrans. Niewątpliwie jest to gra warta swojej ceny – pod warunkiem wszakże, że promocyjnej.
Autor: Klemens