Captain Tsubasa: Rise of New Champions

Captain Tsubasa: Rise of New Champions
Sztab VVeteranów
Tytuł: Captain Tsubasa: Rise of New Champions
Producent: Tamsoft
Dystrybutor:
Gatunek: Zręcznościowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 70% procent
Głosuj na tę grę!

Captain Tsubasa: Rise of New Champions

Co łączy osoby Alessandro Del Piero, Alexisa Sancheza, Zinedine’a Zidane’a, Fernando Torresa czy Radosława Majewskiego? Rzecz jasna wszystkie te osoby były piłkarzami zawodowymi, odnoszącymi mniejsze czy większe sukcesy i zapewne kilka stycznych udałoby się odnaleźć – np. w postaci preferowanych dezodorantów, przedkładania herbaty nad kawę (bądź odwrotnie) – a jedną z nich jest zamiłowanie w okresie dzieciństwa do japońskiej kreskówki traktującej o niejakim Kapitanie Jastrzębiu, w Polsce zwanym po prostu Tsubasą. Nie wiem, czy kogokolwiek wcześniej nie rozważającego kariery z piłką skłoniła ona ku podążaniu tą drogą, niewątpliwie jednak u dziesiątek tysięcy dzieciaków wzmocniła ich pasję. Nic więc dziwnego, iż do dzisiaj owa marka co i rusz doczekuje się nowych odsłon, jedną z nich jest zaś gra Captain Tsubasa: Rise of New Champions.
captain-tsubasa-rise-of-new-champions-23638-1.jpg 1Jest to tytuł sportowy (czemu trudno się dziwić), nastawiony nade wszystko na zręczne palce. O dziwo jednak korzystanie przezeń z wiadomej franczyzy nie ma charakteru li tylko marketingowego, pozoranckiego – przeciwnie, w trybie tzw. kariery co i rusz raczeni jesteśmy kolejnymi scenami fabularnymi właściwymi dla różnorakich tzw. powieści graficznych, momentami nawet z przebitkami właściwymi dla samej kreskówki. Fabuła ma tu znaczenie, choć w pewnym momencie gracz uświadamia sobie, iż całość jest dość… przegadana i nie może się już doczekać przejścia do meczu właściwego (dostępne są zresztą opcje „przeklikania” kolejnych dialogów, jak i ich całkowitego pominięcia).

„Tsubasa” ze srebrnego ekranu zwykł się kojarzyć z iście groteskowymi ujęciami – np. bramki wyłaniającej się gdzieś spoza horyzontu, skrywającej się wcześniej za krzywizną globu – jak też dość swobodnym podejściem wobec praw fizyki oraz boiskowych realiów. Twórcy gry podeszli do tego dorobku dość selektywnie – z jednej strony boisko jest w pełni „regulaminowe”, obie drużyny przemieszczają się po nim w sposób nieobrażający inteligencji użytkownika, z drugiej jednak uświadczymy zupełnie nieprawdopodobnych dryblingów czy strzałów (bliźniacy Tachibana kłaniają się tu głęboko). Futb
ol w tej grze ma nieco więcej wspólnego z rzeczywistą piłką nożną niż w przypadku źródłowej kreskówki, wciąż jednak króluje aspekt rozrywkowy.

Sama mechanika meczu jest zresztą dość uproszczona, nasuwając pewne skojarzenia nawet nie z pierwszymi odsłonami serii FIFA, co bardziej Sensible World of Soccer. Dość wskazać, że strzelając naprawdę trudno jest nie trafić w światło bramki, a skuteczność uderzenia przeważnie jest uzależniona od uprzedniego „zmęczenia” bramkarza wcześniejszymi próbami. Co więcej, zupełnie niemożliwe jest sfaulowanie rywala, nawet najbardziej ordynarne wślizgi od tyłu skończą się fiaskiem bądź widowiskowym przechwytem. Momentami rodzi to zresztą pewną frustrację, o ile bowiem możemy np. zmienić zawodników (np. poprzez przestawienie ich na boisku bądź też wpuszczenie rezerwowego o innej charakterystyce), to już w żaden sposób nie uda się nam dokonać modyfikacji ustawienia jako takiego.

Gra oferuje kilka podstawowych modułów rozgrywki, nie da się jednak ukryć, że ich liczba jest dość skromna, a największym „odstępstwem” jest możliwość rozegrania konkursu rzutów karnych… Tytuł ten jest również nastawiony na opcje sieciowe, trochę nieudolnie podrabiające chociażby dzieło EA Sports bądź różnorakie produkcje mobilne, raczej niespecjalnie absorbujące.

Nie sposcaptain-tsubasa-rise-of-new-champions-23638-2.jpg 2ób również nie odnieść wrażenia, iż autorzy nie bardzo mieli koncept na uporanie się z „uwspółcześnieniem” samego tytułu. Z jednej strony prezentowane drużyny narodowe wciąż głęboko tkwią w przełomie lat 80. i 90. minionego wieku (jeden zawodnik o afrykańskich korzeniach w reprezentacji Francji, brak jakichkolwiek imigranckich dzieci w zespołach Niemiec czy Holandii), twórcy wciąż tkwią głęboko w okopach telenoweli, zupełnie nie dostrzegając współczesnych historii wielu nastolatków biegających za futbolówką. Właściwie ich jedynym ukłonem wobec nowoczesności jest wyposażenie poszczególnych postaci w telefony komórkowe…

Nie zawodzi z kolei oprawa gry. Nie wyznacza ona bynajmniej absolutnie żadnych nowych standardów, tak pod względem obrazu, jak i dźwięku mieści się ona w zakresie przeciętnej – ale pozostaje w pełni spójna z anime stanowiącym pierwowzór – i chyba wszak tego tak naprawdę oczekiwali wszyscy gracze sięgający po daną produkcję.

Captain Tsubasa: Rise of New Champions to gra absolutnie nienowatorska pod jakimkolwiek względem, jednakże reprezentująca sobą dostatecznie dużo jakości, by mimo wszystko nie być rozpatrywaną w kategoriach merkantylnego pasożyta na nostalgicznej tęsknocie za marką dzieciństwa. Ot, taka pozycja na przerwy w sesjach serii FIFA czy PES, choć niestety z dość wygórowaną ceną jak na oferowaną przez nią treść.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję