Zjazd IV

Odnaleźliśmy ich ponownie około 22 w pizzerii "2 poziomy" gdzie delektowali się zarówno jedzeniem jak i obsługą. I trzeba przyznać, że obsługa była wcale apetyczna.... jedzenie też było niezłe:) Po spożyciu pizz, knysz i sałatek ruszyliśmy na poszukiwania pubu, gdzie można by w spokoju porozmawiać na tematy istotne dla Sztabu...


Zjazd IV 134224,1

Czas uzupełnić zapasy!


W lokalu nie podobała mi się tylko za głośna muzyka (nie mogliśmy sobie swobodnie pogadać) oraz dym papierosowy. Na szczęście obsługiwała nas bardzo miła kelnerka. Muszę przyznać, że mieli tam świetną pizze. Jeżeli będziecie kiedyś we Wrocławiu odwiedźcie pizzerię "2 poziomy" i weźcie pizzę z mięsem! To grillowane mięso na pizzy to świetny pomysł i znakomicie smakuje! Z posiłku był chyba niezadowolony MAO, bowiem jego pizza nie była ostra tylko z nazwy - naprawdę była ostra.


Zjazd IV 134243,1

Kolejna batalia zakończona triumfem, choć nie obyło się bez ofiar.


Takoż więc Spider mógł się jeszcze dodatkowo podelektować zielonymi papryczkami:). Wspomnieć też trzeba, iż to właśnie wtedy ukute zostało hasło, które winno się stać mottem przyszłorocznego zjazdu - "proszę nam to rozliczyć w bannerach":).

Nogi (i Agent) zaniosły nas do "Bezsenności", knajpy która na pierwszy rzut oka jest przyjemna, lecz później okazało się, że jednak nie jest tak różowo.


Zjazd IV 134305,1

Gdy oko cyklonu przeszło...


Już chciałem iść zamówić coś do picia, gdy przyczepił się do nas ochroniarz. "Pokazać plecaki K****, jeżeli macie choć kropelkę alkoholu to do widzenia". Nie wiem dlaczego, ale jeden ze Sztabowiczów pokazał mu swój plecak, wszakże tylko Policja i to w uzasadnionych przypadkach może przeprowadzać rewizję osobistą. Nie omieszkałem poinformować o tym ochroniarza. "Wiem K**** co wolno mi robić a co K**** nie! Co tylko jeden plecak K****? A jak wchodziliście to mieliście więcej! I mam K**** uwierzyć, że na was tylu tylko jedno piwo?". Nie zwrócił uwagi na to, że kilku z nas poszło do baru po wspomniane piwo i jeszcze nie wróciło. Ja natomiast nie kupiłem nic, nie znoszę bowiem chamskiej obsługi. Przez moment miałem nawet ochotę wyjść.

Odnośnie kwestii prawnych wyjaśniłem później, iż zmusić nas do okazania zawartości plecaku(-ów) nie mógł, ale wyprosić jak najbardziej, to prywatna posesja, mieliśmy więc uczciwy wybór. Ów wielce szanowny pan był po prostu przeczulony...

Może nas wziął za terrorystów? Oddalił się, a atmosfera misterium wróciła. Dalej żywe rozmowy. Część o potworach, a ja z Kahzadem i Maxwellem o muzyce (m.in. rozwój i ewolucja rocka anglo-amerykańskiego, istota i specyfika rocka progresywnego, muzyka rockowa w Polsce, czasopisma i programy). Czas jednak wracać do obozowiska. Już było po północy, a tam jeszcze ognisko czeka i trzeba je zrobić. Oficjalnie za przewodników byli Kull i Agent. Nieoficjalnie-każdy z nas nim był, kto chciał, to był:)

Wrocławscy sztabowicze urządzili nam manewry podczas których:

- trzykrotnie minęliśmy ten sam patrol policji
- co najmniej dwukrotnie okrążyliśmy pl. Dominikański
- nasza trasa biegła po linii krzywej gdyż nie mogliśmy się zdecydować z którego przystanku chcemy jechać.

Później jeszcze czekaliśmy ponad pół godziny na właściwy autobus (245). Przez te pół godziny na przystanek na którym czekaliśmy zdążyły przyjechać wszystkie autobusy, jakie mogły na niego przyjechać a nasz dotarł dopiero ostatni.



Zjazd IV 134407,1

Te dwa dni były wyzwaniem dla wrocławskiego MPK.


W drodze powrotnej ja, Agent, Ajmdemen oraz s2nto szliśmy nieco z tyłu. Nagle postanowiłem przeprowadzić eksperyment. Reszta poszła dalej, a my się zatrzymaliśmy i czekamy. Zobaczymy, jak zareagują na nasze zniknięcie. Ja stałem na czatach, ale reszta olała eksperyment odlewając się pod ogrodzeniem. Zatrzymali się. Stoją. My też. Nagle ktoś krzyknął: "Perkun!" Do licha-albo Klemens albo Spider wygadali, że już podobnie czyniłem z Wolandem;) Ale dlaczego akurat krzyk na mnie? Ruszyliśmy, by uspokoić bractwo.

"Nagle postanowiłem(...)" - i jeszcze się dziwi:))))

Po wielu perypetiach dotarliśmy jednak cało do obozowiska. I tutaj dopiero rozpoczęła się walka o przetrwanie....

Okazało się, że pod naszą nieobecność nastąpiła inwazja na nasze zapasy żywności. Coś dopuściło się sabotażu i zdewastowało nam sporą część kiełbas. Były równe teorie co do tego cóż za zwierz (albo i nie zwierz) mógł tego dokonać. Np:

- mysz
- kot
- mrówki
- UFO
- któryś ze sztabowiczów, padła nawet propozycja porównania uzębienia ze śladami na kiełbasie

Problemy z kiełbasą to jednak nie wszystko.


Zamiast rozpaczać postanowiono rozpalić ognisko. Ale Perkun chciał najpierw przygotować patyki na kiełbasę. Po co komu patyki jak ogniska nie ma? Perkun jeden wie.

Kije, kije-to podstawa!

Wreszcie zaczęto przygotowania do rozpalenia ognia. Pierwsza próba. Nic, ognisko nawet sekundy się nie paliło. Druga, trzecia, dziesiąta próba i nic.

Zaczęliśmy układać stos ogniskowy. Po ułożeniu poświęciłem również kartki z zeszytu na Kropki. Drewno było lekko zmoczone, więc miałem pewne obawy o powodzenie ogniska. Mówi się- od jednej zapałki. A tu dupa blada! Zapaliło się, ale drewno nie chce się zająć, tylko papier płonie. Pali się trochę i gaśnie. Idę z Ajmdemenem po siano. Zbieramy tak z wierzchu, by nie było zbyt przemoczone. Choć i tak było w sumie lekko mokre. Ale nie dociskaliśmy zbyt mocno, aby tego nie czuć.:) Siana nakładliśmy. Próba ognia i jest znacznie lepiej, ale i tak klęska po kilkunastu sekundach. Lekkie przerażenie. Do akcji weszło więcej papieru i dezodoranty. Ogień wspaniały-jak z paszczy smoka, ale tylko przez kilka chwil. Powoli zacząłem tracić nadzieję. Ale inni na szczęście nie. I chwała im za to!
<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | następna >>
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz