Zjazd IV

Walimy na autobus 125. Wsiadamy. Jedziemy, jedziemy, jedziemy....Gdzie on do licha mieszka? Wsiadła pani z wózkiem. Ja wyparowałem na tył. Siedzę. Jedziemy. Nagle patrzę: Trzech asów wpada do autobusu i wita się ze Sztabowiczami. Nie kto inny, jak waleczni Agent, Kahzad oraz Maxwell. W końcu dobiliśmy do fortecy Agenta. Pogranicze miasta i wsi. Totalna kontemplacja z przyrodą. Trzy namioty rozbite w sadzie mieszanym. Ustawiamy się w kółko indiańskie i walnąłem przemowę powitalną oraz przedstawiłem planowany program zjazdu. Akceptacja pełna.


Zjazd IV 133718,1

Rynsztunek bojowy jest, pozycje zajęte - w bój!


Defilada Sztabu uliczkami Brochowa wzbudziła spore zainteresowanie:). Wtem jeden z okolicznych tambylców zapytał: "A skąd przyjechaliście?". Agent zaś momentalnie udzielił lapidarnej, acz jakże wyczerpującej( zresztą jedynej zgodnej z prawdą) odpowiedzi: "Z Polski!":)


Zjazd IV 134023,1

Marsz Celtów, tfu, Słowian!:))


Ponieważ namioty zostały już rozłożone teraz trzeba było przygotować ognisko, które po powrocie z naszego wypadu na miasto się po prostu podpali i będzie można piec kiełbaski. Konkretnie się narąbaliśmy, a Perkun dodatkowo się nakopał przygotowując miejsce na ogień.
Normalną koleją rzeczy udaliśmy się do najbliższego spożywczaka celem zakupienia kiełbas wraz z `oprzyrządowaniem (chleb, ketchup i musztarda). Część uczestników zapobiegawczo zakupiła też "napoje gaszące pragnienie za pomocą %":)


Pamiętać trzeba także o totemie sztabowym - dziele Kahzada, przy współpracy Matki Natury oraz Cioci Piły Łańcuchowej:).


Zjazd IV 134111,1

Totem sztabowy i obozowisko w pełnej krasie


Poszliśmy na boisko "za krzakami"( celem rozegrania partyjki wybitnej gry taktycznej - futbolu), jednak zostaliśmy z niego brutalnie przez sąsiadkę Agenta wyrzuceni. Nie zniechęciło to nas do dalszych poszukiwań. Razem z kolegami Agenta udaliśmy się na boisko do Szkoły Podstawowej. Niektórzy Sztabowicze przećwiczyli przechodzenie przez płot, jednak inni woleli znaleźć tradycyjne wejście, które było tuż obok. Ta druga grupa twierdziła, że skoro w grach płot dla czołgu to zbyt duże wyzwanie to co dopiero dla piechoty.

Kochani - uwierzycie lub nie, ale tam smarują smołą ogrodzenia!

Mecz był tak zacięty, że przyciągnął liczną cygańską widownię. Coś tam krzyczeli-miejmy nadzieję, że pozytywy. Z czasem zasilili nas swoim człowiekiem. Dziecina okazała się wręcz asem tego meczu. Kiwała wszystkich równo;) Odkryłem też dziwną rzecz. Niektórzy Sztabowicze pękali przed wejściem w krzaki po piłkę. Dwie opcje-albo smoła albo pułapka na zwierzęta. Byli na meczu ranni. Agent dostał w nogę oraz w klejnoty, czyli centrum dowodzenia;)



Zjazd IV 134137,1

Taktyka, taktyka ponad wszystko!


Na terenie szkoły rozegraliśmy piękny mecz. Składu niestety nie pamiętam, wspomnieć należy, że MAO nabił aż 7 goli, z czego 3 dla jednej i 4 dla drugiej drużyny. A ostatni gol był naprawdę piękny, ale nie będę tu go opisywał, bowiem z tego co się orientuję jest to zadanie dla szlachetnego Klemensa.

Trochę mi niezręcznie to czynić, bowiem niesamowita bramka owa, strzelona z urokliwego, fakt, woleja, padła po crossowej asyście niżej podpisanego:). Tyle odnośnie współpracy Rady z Marszałkiem:). Ale ów niesamowity gol i tak chyba został przyćmiony przez szereg efektownych parad Perkuna przy jednej z akcji - robinsonada goniła robinsonadę i w konsekwencji piłka nijak nie chciała przekroczyć linii bramkowej - a tak się zarzekał przed rozegraniem meczu...:)


Zjazd IV 134207,1

Marszałek znaczy zwycięzca


Po meczu musieliśmy ruszyć z Maxwellem swoją drogą a reszta towarzystwa najpierw wróciła do obozu a następnie ruszyła na miasto.

Udaliśmy się do naszego obozu, aby się przebrać i uzupełnić zapasy w naszych żołądkach (piwo i takie tam). Gdy już nieco odpoczęliśmy, postanowiliśmy wybrać się do miasta. W tym celu udaliśmy się na znany już nam bardzo dobrze przystanek autobusowy. Mieliśmy szczęście - autobus już na nas czekał, więc bez wahania do niego wsiedliśmy. Nie dane nam było jednak szybko wyruszyć. Pojazd stał, stał, a skoro stał to mieliśmy okazję pogadać trochę o grach strategicznych (wiemy, ze Perkun nie może się doczekać Age of Empires III). Wreszcie nasz dzielny MAO niczym Harry Potter wypowiedział zaklęcie i w autobusie wesoło zamruczał silnik. Chwilę potem pojazd ruszył do centrum miasta. Tradycyjnie wysiedliśmy na dworcu PKP. Agent, KULL i s2nto nie mogli się zdecydować gdzie nas zabrać na jakieś jedzonko. Pochodziliśmy zatem w tę i z powrotem w okolicy dworca. Ostatecznie postanowiliśmy wybrać się na stary rynek.

Nie wiedzieć czemu bar o dźwięcznej nazwie "U Witka" jakoś nie przypadł powszechnie do gustu. Poszukiwania kolejnego umilał nam s2nto różnorakimi quizami sprawdzającymi sztabową znajomość geografii( zwiad i rozpoznanie terenu - nie można tego nigdy lekceważyć!:)) Lokal docelowy, ku zaskoczeniu Agenta, a wściekłości pozostałych okazał się nieczynny.:)

Spodobał mi się ten Wrocław. Lubię takie starówki, zabytkowe budownictwo, wspaniały rynek, klimatyczne lokale. Idealne miejsce dla progressów. Cykanie zdjęć. Wyczailiśmy też faceta, który tańczył i śpiewał przy muzyce. A raczej machał rękami. Wydaje mi się, że właśnie to machanie było najbardziej autentyczne, a reszta mistyfikacją. Taki uliczny performance. Gleba wewnętrzna;) W końcu dopadliśmy lokal. Klimatyczna atmosfera, klimatyczna muza. Dziwne dekoracje. Ale za to jakie dziewczę obsługuje! Dzikie myśli naszły Sztabowiczów pewnie;) Zamawiamy gorące dania i kontemplujemy się wnętrzem oraz nawet ostrą muzą. Z czasem dobijają do nas Kahzad i Maxwell, którzy wcześniej oddalili się na serię przygód z miastem;) Duszno się zaczęło robić, a potem gorąco. Oczywiście rozmowy o Sztabie i grach strategicznych-to główne tematy. Jego przeszłość, teraźniejszość, przyszłość.
<< poprzednia | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | następna >>
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz