Skarbnice wiedzy minionych wieków
Skarbnice wiedzy minionych wieków
Takim oto określeniem można nazwać zwykłe książki, które w dzisiejszych czasach coraz bardziej wypierane są przez Internet, ale czy słusznie?
Pamiętam czasy, kiedy chodziłem do szkoły. Pani od języka polskiego zawsze na początku roku dyktowała nam cały kanon lektur przeznaczony na dany rok szkolny - ależ wtedy wyłem, jak zbity pies. Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie interesowały mnie takie pozycje. Wolałem przerobić streszczenie i potrafiłem lepiej znać omawianą książkę, niż moi rówieśnicy, którzy czytali owe dzieło. Naturalnie w streszczeniach omawiane są najczęściej podejmowane tematy na lekcjach, natomiast nie posiadając streszczeń musiałbym kilkukrotnie przeczytać daną książkę. A to wiązało się z dwoma bardzo istotnymi problemami, a mianowicie po pierwsze na przeczytanie grubej książki, liczącej około trzystu stronic mieliśmy zaledwie dwa tygodnie, to zdecydowanie za mało czasu! Po drugie samo czytanie szło jak krew z nosa pod górkę. Po prostu kiedy zaczynałem czytać po kilku stronicach miałem dosyć i książka lądowała w kącie. Jestem prawie pewien, że przez to wyrobił się u mnie odruch odrzucania książki i to niemal każdej. Jednak zanim to zrozumiałem musiało upłynąć nieco czasu.
Dziś wiem, że książki bardzo się różnią i jedna pozycja nie jest równa drugiej. Ot choćby książki o tematyce fantasy z dużą dawką humoru (np. T. Pratchetta) potrafią bardzo poprawić mi humor, natomiast książki próbujące manipulować faktami historycznymi - takie jak „Kod Leonarda Da Vinci” Dana Browna - napawają mnie strachem, a jednocześnie uświadamiają mi jak wiele rzeczy ludzie jeszcze nie potrafią zrozumieć, jak ich wiara jest uboga i pełna wątpliwości. Jednak to temat na inną pracę.
Chciałem przez to powiedzieć, jak wielka siła skrywa się w niczego nie wyróżniających się czarno-białych stronach zwykłych książek, jak potrafią zmieniać nasz nastrój oraz emocje związane z tokiem wydarzeń. Oczywiście, mógłby ktoś powiedzieć po co się męczyć i czytać, kiedy są filmy, które powodują podobne odczucia? Tak, zgodzę się z tym, ale niech mi ktoś powie, czy lepiej jest grać w demo, czy w pełną wersję gry? Taka sama zależność zachodzi pomiędzy filmem i książką, gdzie film to demo, a książka to pełna wersja. Zapyta ktoś dlaczego? Otóż film to jest obraz tego co reżyser widzi oczyma wyobraźni z konkretnej książki, a więc okrojona wersja z podstawionymi aktorami całkowicie pozbawia widzów wyobraźni i nawet logicznego myślenia. Jednym słowem jest to tylko kawałek wyrwany z książki przez autora filmu. Natomiast książka posiada o wiele więcej atrybutów, jak również pozwala w pełni zrozumieć sens i fabułę wydarzeń, poznać postacie i ich charaktery, po prostu ukazuje całą przygodę bez żadnych zniekształceń.
Swoistą niedoskonałością książek jest ich cena, jednak w dzisiejszym świecie jest znośna i niemalże każdy może pozwolić sobie na nabycie takowej. Kie
Jakie są zalety takiego stanu rzeczy? Ano przede wszystkim wystarczy jeden elektroniczny egzemplarz książki, aby ta była dostępna dla wszystkich czytelników. Jednym słowem skończą się problemy z brakiem jakieś książki, z powodu zajęcia jej przez kogoś innego. Ponadto nie będzie trzeba stać w kolejkach oraz martwić się o termin oddania książki. Jednak są również wady. Przede wszystkim taki obrót spraw gwałtownie wyprze książki z obiegu oraz przyspieszy rozwój komputerów przenośnych. Coś na wzór Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie w szkołach zamiast zeszytów i książek wszyscy noszą laptopy. Dlaczego uznałem to za wadę? Otóż nie da się ukryć, iż jesteśmy jednym z biedniejszych państw, a co za tym idzie? Taki rozwój technologiczny to pokaźny wydatek, który trzeba jakoś zrekompensować, a więc lepiej zadać pytanie, co stanie się ofiarą takiego skoku technologicznego? Poza książkami, które już wspomniałem, polecą biblioteki, po bibliotekach przyjdzie pora na wydawnictwa, a dalej? Co później? Czy sprawy przybiorą nieoczekiwany obrót, a więc zaczną powstawać kolejne dziury, które będzie trzeba łatać? W jaki sposób? Na te pytania, z pewnością chętnie odpowiedzą głowy naszego państwa. Wszak mamy takie potężne zaplecze radnych, że z pewnością coś wymyślą.
Tak więc podsumowując, czy warto cały czas inwestować w nowe technologie? Czy może lepiej pozostać przy tradycyjnych nośnikach danych zwanych książkami? Na te pytania nie znam odpowiedzi, ale za to wiem, a raczej jestem pewien, że pewnego dnia będziemy w stanie dokonać takiego skoku, ale na razie powinniśmy zacząć cenić to co posiadamy, bo może się zdarzyć tak, że zaczniemy to cenić dopiero wtedy, kiedy to stracimy. A taki obrót sprawy może okazać się niemiły w konsekwencjach.
Autor: Boolseye