Joe J. Heydecker, Johannes Leeb - Proces norymberski

Biorąc pod uwagę niezwykłą wielość książek traktujących o drugiej wojnie światowej, narodowym socjalizmie czy nawet biografii poświęconych głównym aktorom Trzeciej Rzeszy, zazwyczaj zwykł mnie dziwić fakt, jak mało uwagi zwykło się poświęcać schyłkowi nazistowskich decydentów. A przecież w wielu przypadkach był to wręcz podręcznikowy – tak naprawdę rzadko kiedy spotykany na kartach historii – przejaw triumfu dobra nad złem. Tym większa więc i atrakcyjność książek takich jak ta autorstwa Joego J. Heydeckera i Johannesa Leeba. Ale czy za tym idzie ich jakość?
Na uwadze należy mieć między innymi fakt, że przedmiotowa pozycja powstawała na przestrzeni lat – jej pierwsze wydania datują się na epokę, gdy dla większości żyjących ludzi historia II wojny światowej stanowiła jeśli nie doświadczenie osobiste, to przynależne dla niewiele starszych krewnych czy sąsiadów. Później stopniowo była ona uzupełniana o nowe informacje, nieraz zresztą sama rzeczywistość dopisywała kolejne rozdziały.



Osoby obawiające się niemieckiego rewizjonizmu nie muszą się obawiać tendencyjności autorów, którzy nie boją się ferować opinii politycznie „niepoprawnych”, ale ich rola nie sprowadza się wyłącznie do krytykowania norymberskich orzeczeń jako zbyt surowych, inne bowiem uważają bowiem za pomyłki sądowe na korzyść podsądnych.

Biorąc pod uwagę ramy
książki wiele szczegółów i niuansów zostało w przedmiotowej książce pominiętych bądź potraktowanych zdawkowo. Nieco rozczarowane mogą być osoby o prawniczych inklinacjach, choćby z uwagi na niemal zupełne zignorowanie procesów prawodawczych, organizacyjnych czy politycznych służących „zgraniu” jakże odmiennych sposobów postrzegania praworządności właściwych dla Anglosasów, Francuzów czy – rechot historii – Sowietów.

Podczas lektury nieco doskwiera umiarkowana techniczna doskonałość całości. Miękkie okładki i klejenie stron nieco zmniejszają przyjemność obcowania z książką, bardziej irytują jednak korektorskie wpadki, nade wszystko polegające na rozbiciu wyrazów, w przypadku których tego rodzaju „los” w ogóle nie powinien być rozważany.

„Proces norymberski” to jednak nade wszystko nie tyle kronika samego powojennego trybunału (choć jak najbardziej też), lecz nade wszystko sąd nad Trzecią Rzeszą, ale nie jako bytem abstrakcyjnym, tylko stanowiącego uosobienie marzeń, zabiegów – i urojeń – ludzi z krwi i kości.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz