Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu

Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu
Sztab VVeteranów
Tytuł: Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu
Producent: Tripwire Interactive
Dystrybutor: Cenega Poland
Gatunek: FPS
Premiera Pl:2011-09-13
Premiera Świat:
Autor: Matis
Ocena
czytelników 50 GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 65% procent
Głosuj na tę grę!

Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu

Dawno, dawno temu, w okolicach roku 2006 roku światło dzienne ujrzał wojenny FPS sieciowy o tytule Red Orchestra: Ostfront 1941-1945. Gra ta na początku była modyfikacją do Unreal Tournament, z czasem „przerobiono” ją na tytuł samodzielny. Jako że tytuł ten był tworzony przez zapaleńców dla zapaleńców, to nawet w momencie polskiej premiery kosztował około 30 zł. Spędziłem przy tym tytule wiele dni i nocy, więc kiedy dowiedziałem się, iż przygotowywany jest profesjonalna kontynuacja rozpocząłem odliczanie. Kiedy zobaczyłem pierwsze trailery i gameplaye to mój zapał ostygł. Ominąłem premierę z zamiarem przeczekania „aż stanieje”. Moment ten nastąpił jakiś czas temu, kiedy RO2 pojawiło się na wyprzedaży platformy Steam za równowartość około 30 zł – stwierdziłem, że czas zaryzykować.
red-orchestra-2-bohaterowie-stalingradu-8781-1.jpg 1Red Orchestra 2: Bohaterowie Stalingradu już tytularnie zawęża zakres czasowy i terytorialny. Zamiast całego Frontu Wschodniego otrzymujemy zaledwie jego ułamek. Jest to pierwszy zarzut, który można sprowadzić do parafrazy pewnego przysłowia - „złe złego początki”. Po uruchomieniu gry oczom gracza ukazuje się dość przejrzyste menu główne. Kampanię dla jednego gracza pominę, gdyż jest to zabugowana seria potyczek z botami, okraszona fabularyzowanymi wstawkami z pamiętników. Nic powalającego, choć nie uznaję tego za minus gry – wszakże to gra sieciowa, tryb jednego gracza jest tu tylko dodatkiem. Osobiście wolałem „klasyczny” wybór mapy i botów do treningu z Red Orchestra (1). Tutaj aby odpalić mapę w wybranej konfiguracji z graczami komputerowymi należy skorzystać z konsoli, co za wygodne nie jest i może stanowić przeszkodę dla mniej doświadczonych graczy. W sumie jedyną zaletą kampanii jest możliwość wcielenia się w pierwszej z nich (są dwie) w żołnierza państw Osi – jest to wręcz ewenement w FPSach. Przejdźmy więc do trybu wieloosobowego – gra wyróżnia trzy tryby rozgrywki ze względu na mechanikę (2 z nich to wariacje na temat zajmowania terytoriów i drużynowy „deathmatch” ze zmiennymi strefami odradzania), oraz dwa albo trzy tryby ze względu na realizm. Nie jestem pewny co do ich ilości, gdyż od początku grałem tylko na tym „najwyższym”.

Wywód swój rozpocznę w sposób niezbyt typowy dla recenzji – od porównań z częścią pierwszą i festiwalu gorzkich żali. Zarzut pierwszy - utrata ducha gry. Pierwsza część Czerwonej Orkiestry była produkcją wytworzoną przez (utalentowaną) grupę zapaleńców i skierowana do innej grupy zapaleńców – miłośników Drugiej Woj
ny Światowej. Mieliśmy pokaźny wybór plansz, każda dopracowana. Przy wyborze mapy poznawaliśmy rys historyczny danego starcia, otrzymywaliśmy informację jakie związki taktyczne brały udział w nim udział. Dla każdej mapy osobno wybierano typy uzbrojenia, jakie można było spotkać w tym przedziale czasowym w danym rejonie Ostfrontu. Nawet klasy postaci podawane były w językach danej nacji. Niektóre z map były efektami wielotygodniowej pracy fanów, i oddawać miały dane pola bitew w stopniu maksymalnie zgodnym z oryginałem, rekonstruować je wręcz. Od strony technicznej – grafika nie była piękna, ale wszystko działało stabilnie i płynnie, wręcz idealnie. A co daje nam sequel? Naginanie wydarzeń historycznych, bliżej niesprecyzowany target gry i duże braki w stabilności. Mapy nie są bliżej dookreślone historycznie. Gra gwarantuje też dużo śmiechu, zwłaszcza weteranom poprzedniczki. W RO 1 była sobie mapka Danzig – Gdańsk. Prezentowała ona walki o Gdańsk z roku 1945. Z tego co słyszałem (nie prowadziłem badań w tej dziedzinie) oddaje ona bardzo realistycznie pewien fragment wspomnianego miasta. Mapa biła rekordy popularności, więc twórcy skopiowali ją praktycznie w całości, zmienili trochę kształty budynków i nazwali „Apartamenty”. Z Gdańska zrobiły się bliżej niedookreślone apartamenty w Stalingradzie, czy jego okolicach. Twórcy twierdzą, ze podobne apartamenty były również w Stalingradzie. Dla większości graczy pewnie nie jest to problemem – mapa wszakże była i jest genialna. Mnie trochę to razi.

Kolejnym zarzutem jest system rankingowy. Część pierwsza takowego nie posiadała – wpisywaliśmy nasz pseudonim, wchodziliśmy na serwer, wybieraliśmy stronę konfliktu, klasę postaci, broń (tej było na prawdę od groma) i mogliśmy zaczynać wirtualną wojnę. Tu niby jest red-orchestra-2-bohaterowie-stalingradu-8781-2.jpg 2podobnie, z tą różnicą, że podobnie jak w wielu współczesnych sieciowych FPSach dochodzi system zbierania doświadczenia. Kolejne poziomy na poszczególnych klasach postaci odblokowują nowe zabawki, zwiększają odporność psychiczną bohatera (o tym zaraz) czy szybkość poruszania się. Podobny system zastosowano przy broni – im więcej strzelasz z jakiegoś typu broni, tym mniej się przy nim „trzęsie ręka”, i również, niczym w programie partnerskim odblokowuje się kolejne ulepszenia. Miłe zachęcenie do wzmożonych wysiłków. Ale żeby nawet bagnet trzeba było odblokowywać!? Przecież już w Red Orchestra można było w każdej chwili założyć/zdjąć bagnet (co wpływało na celność, ale zwiększało możliwości walki w zwarciu). Tutaj nawet po odblokowaniu tegoż wunderwaffe (które nominalnie przysługiwało każdemu strzelcowi karabinu powtarzalnego) nie można go zdjąć! Po prostu przed walką wybieramy, czy będziemy strzelać z karabinu z bagnetem czy nie. Bagnet jest po prostu stałym elementem tekstury. Niektóre z ulepszeń są lekko ahistoryczne, jak chociażby luneta do G41. Broni generalnie jest mało i jest nie do końca przemyślana. Dla przykładu – twórcy bardzo pragnęli umieścić w grze świetnie STG 44. Jako, że bitwa stalingradzka skończyła się w 1943, to udostępniono graczom jeden z prototypów, który owszem, był testowany frontowo, ale stanowił raczej wyjątek niż regułę wyposażenia piechura niemieckiego. Można by powiedzieć, że chociaż tyle dobrego, że odblokowanie tej broni kosztuje sporo punktów doświadczenia. Niestety, można też kupić droższą edycję gry, gdzie ta bardzo skuteczna broń dostępna będzie od razu. Dodajmy, że dano nam możliwość strzelania z prototypów, a karabinu maszynowego MG w wersji 42 nie uświadczymy, mimo że pod Stalingradem było jej de facto więcej, niż tych nieszczęsnych testów polowych z karabinkami szturmowymi.

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję