Captain Tsubasa: Dream Team
Sztab VVeteranów
Tytuł: Captain Tsubasa: Dream Team
Producent: KLab Global
Dystrybutor:
Gatunek: Tycoon
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Captain Tsubasa: Dream Team
Producent: KLab Global
Dystrybutor:
Gatunek: Tycoon
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Captain Tsubasa: Dream Team
Captain Tsubasa: Dream Team to pozycja dość niełatwa do zaklasyfikowania – trudno ją bowiem uznać za grę sportową, nie wymaga ona bowiem od gracza niemal żadnej zręczności, łatwiej w niej dopatrzeć się menago w stylu serii Football Manager, gdyby nie jej kompletny brak realizmu, mało tego, posiada ona fabułę czy elementy awansowania na kolejne poziomy, co wywołuje oczywiste skojarzenia z grami role-play. Ot, trochę to taki miszmasz gatunków…
Przy daleko posuniętej wyrozumiałości i skłonności do przymrużania oczu w stopniu kwalifikującym do leczenia tików można jednak przyjąć, iż rzeczona pozycja reprezentuje sobą nieśmiertelny gatunek tycoonów. Ot, zaczynamy niemal od zera, naszym zadaniem jest zaś wspiąć się na sam szczyt świata, piłkarski, rzecz jasna.
W trakcie rozgrywki komple
tujemy więc drużynę, składającą się z jednostek o różnorakich parametrach, zestawiamy z nich wyjściową jedenastkę, po czym przystępujemy do meczu, w trakcie którego dojdzie do szeregu sytuacji stykowych, podczas których musimy podjąć decyzję, jak się ma zachować dana jednostka – podawać, kiwać czy strzelać, a jeśli tak, to w jaki sposób ma wykonać dany element gry. Efekt końcowy zależy zaś od konkretnych współczynników właściwych dla niej oraz rywala, jak też ewentualnego zmęczenia meczowego itp. itd.
Każda z tych decyzji meczowych przekłada się następnie na scenkę animowaną rodem z kreskówki, co pozwala poczuć wspomnień czar, jak też dodaje pozycji niewątpliwego uroku. Niestety, po początkowej fascynacji tym elementem szybko się on przejada, podobnie jak i cała gra, a to z uwagi na powtarzalność. Autorom ewidentnie zabrakło konceptu na udzielenie odpowiedzi na pytanie „i co dalej?”. W przypadku kreskówki tego rodzaju wymuszone cliffhangery mogły się sprawdzać, lecz nie w przypadku ciągłej produkcji.
Drugim felerem gry jest sposób implementacji jej modelu biznesowego. Jest to bowiem gra typu free-to-play, nastawiona na mikrotransakcje, acz niestety przy dość agresywnym podejściu. Może nie jest ono tak rażące jak w przypadku mobilnej adaptacji serii Dungeon Keeper, niemniej darmowa gra wymaga ogromnej cierpliwości, pozbawionej sensu w przypadku produkcji nastawionej wszak na dynamikę.
Captain Tsubasa: Dream Team to pozycja sympatyczna na kilka godzin, po upływie których jeśli nie nudzi, to frustruje. Jest ona na tyle nietypowa, że może przyciągnąć również użytkowników nie sięgających pamięcią do przełomu wieków, lecz ostatecznie raczej odrzuci wszystkich, poza zdeklarowanymi miłośnikami Kapitana Jastrzębia.
Autor: Klemens
Przy daleko posuniętej wyrozumiałości i skłonności do przymrużania oczu w stopniu kwalifikującym do leczenia tików można jednak przyjąć, iż rzeczona pozycja reprezentuje sobą nieśmiertelny gatunek tycoonów. Ot, zaczynamy niemal od zera, naszym zadaniem jest zaś wspiąć się na sam szczyt świata, piłkarski, rzecz jasna.
W trakcie rozgrywki komple
Każda z tych decyzji meczowych przekłada się następnie na scenkę animowaną rodem z kreskówki, co pozwala poczuć wspomnień czar, jak też dodaje pozycji niewątpliwego uroku. Niestety, po początkowej fascynacji tym elementem szybko się on przejada, podobnie jak i cała gra, a to z uwagi na powtarzalność. Autorom ewidentnie zabrakło konceptu na udzielenie odpowiedzi na pytanie „i co dalej?”. W przypadku kreskówki tego rodzaju wymuszone cliffhangery mogły się sprawdzać, lecz nie w przypadku ciągłej produkcji.
Drugim felerem gry jest sposób implementacji jej modelu biznesowego. Jest to bowiem gra typu free-to-play, nastawiona na mikrotransakcje, acz niestety przy dość agresywnym podejściu. Może nie jest ono tak rażące jak w przypadku mobilnej adaptacji serii Dungeon Keeper, niemniej darmowa gra wymaga ogromnej cierpliwości, pozbawionej sensu w przypadku produkcji nastawionej wszak na dynamikę.
Captain Tsubasa: Dream Team to pozycja sympatyczna na kilka godzin, po upływie których jeśli nie nudzi, to frustruje. Jest ona na tyle nietypowa, że może przyciągnąć również użytkowników nie sięgających pamięcią do przełomu wieków, lecz ostatecznie raczej odrzuci wszystkich, poza zdeklarowanymi miłośnikami Kapitana Jastrzębia.
Autor: Klemens