Rzymianie W Brytanii

Rzymianie w Brytanii

W początkach pierwszego tysiąclecia Imperium Rzymskie było jedynym dominantem, który decydował o kierunku rozwoju większości Europy, odciskając swoje piętno także w zachodniej Azji i północnej Afryce. Polityka, kultura, gospodarka, skupiała się głównie w basenie Morza Śródziemnego, a Rzym zdawał się być centrum wszystkiego. Jego władztwo obejmowało-oprócz Italii-kraje północnej Afryki, Bliskiego Wschodu, Mezopotamię, Armenię, Turcję, Trację, Dację, Ilirię, Hiszpanię, Galię, Brytanię-żeby tylko wymienić te z pierwszego rzędu. Morze Czarne i Sródziemne były wewnętrznymi jeziorami Imperium. Mimo, iż targany od czasu do czasu wewnętrznymi konfliktami, Rzym nadal był silny politycznie, a jego dominacja kulturalno-gospodarcza była tego wyraźnym przykładem. Względna stabilność Imperium w dużej mierze była utrzymywana dzięki potędze wojskowej, widocznej na każdym kroku, w każdej prowincji. Armia była silnie związana z polityką i nie raz decydowała o losach Rzymu. Warunkiem utrzymania większości ziem były lokacje wojskowe stacjonujące najczęściej na granicy wpływów. Były one nieustannie nękane przez plemiona barbarzyńskie, które zdołały się oprzeć potędze Rzymu. Zdobycie przez Rzymian większości Brytanii było przejawem apogeum niepokonanego mocarstwa, starającego się się dotrzeć do najdalszych zakątków Europy, ale i podyktowane względami strategiczno-gospodarczymi. Ile jednak kosztowała Rzymian ta dominacja nad Brytanią(nie wolną od konfliktów)-to już inna sprawa. Zapoznajmy się zatem z chronologią panowania Rzymian w Brytanii, które to panowanie zakończyło się raczej żałośnie, poddając się zmianom sytuacji na kontynencie.

Podbój Brytanii następował stopniowo i wszystko zaczęło się raczej niepozornie. Juliusz Cezar, objąwszy dowództwo armii rzymskiej w Galii, poprowadził dwie wyprawy rekonesansowe za kanał La Manche, lądując na wyspie nazywanej przez Rzymian Brytanią, ale nie przyniosły one trwalszych efektów. Cezar wylądował w Brytanii 25 sierpnia 56r. p.n.e. Pozostał wówczas na wyspie przez trzy tygodnie. Następnego roku zjawił się ponownie, odbywając tym razem dwumiesięczną kampanię. Dzięki Cezarowi Brytania znalazła się w strefie wpływów rzymskich. Z czasów po jego "wizycie" mamy mnóstwo świadectw dowodzących żywych kontaktów pomiędzy wyspiarzami i światem rzymskim. Po raz drugi najechali Rzymianie Brytanię w 43r. n.e., za panowania Klaudiusza(ostatecznie weszła ona w skład Imperium w 84r.). Wróćmy jednak do pierwszej inwazji. Na przekroczenie Kanału zdecydował się Cezar zapewne z pobudek osobistych-był bowiem ambitnym żołnierzem, szukającym chwały. Aby upewnić się, że jego czyny nie pozostaną bez echa, opisał je w znakomito literackiej formie. Przytoczony przeze mnie fragment(w przekładzie Eugeniusza Konika) dotyczy pierwszego lądowania w Brytanii, przypuszczalnie w okolicach dzisiejszej miejscowości Deal, w hrabstwie Kent.

"(...)Po załatwieniu tych spraw doczekał się odpowiedniej do żeglugi pogody i prawie o trzeciej straży nocnej podniósł kotwice, a konnicy wydał rozkaz udania się do innego portu, by tam załadowała się na okręty i popłynęła w ślad za nim. A gdy ona zbyt powoli wypełniała jego rozkaz, on sam około czwartej godziny dnia dotarł wraz z pierwszymi okrętami do Brytanii i zauważył tam nieprzy

jacielskie siły ustawione na wszystkich wzgórzach. Warunki naturalne tej okolicy były takie, że wzgórza ściśle dosięgały morza, tak, że z wyżej położonych pozycji można było miotać pociski na wybrzeże. Po stwierdzeniu, że nie ma tutaj odpowiedniego terenu do lądowania, wyczekiwał na kotwicach do dziewiątej godziny, dopóki nie dopłynęły tu pozostałe okręty. Wezwanym w międzyczasie do siebie na odprawę legatom i trybunom wojskowym podał do wiadomości dane uzyskane przez Woluzena, przedstawił swoje plany i przypomniał, że zgodnie z wymaganiami taktyki wojennej, zwłaszcza w działaniach na morzu, muszą-odpowiednio do szybkich i nieustannych zmian-wykonać wszystko w mgnieniu oka i we właściwym momencie. Gdy zakończył odprawę, jednocześnie doczekał się pomyślnego wiatru i pływu, na dany znak podniesiono kotwice i po przepłynięciu około siedmiu tysięcy kroków od tego miejsca zatrzymał okręty przy otwartym i płaskim wybrzeżu.
Ale barbarzyńcy, rozpoznawszy zamiary Rzymian, wysłali przodem jazdę i wojowników na wozach bojowych, którym to rodzajem broni często posługiwali się w bitwach, i nadciągnąwszy z pozostałymi oddziałami pieszymi usiłowali przeszkodzić naszym w zejściu z okrętów. W związku z tym wyłoniły się bardzo poważne trudności, ponieważ nasze okręty ze względu na swoje znaczne rozmiary mogły zatrzymać się tylko na głębinie, natomiast żołnierze, nie obeznani z terenem, z zajętymi rękoma, objuczeni wielkim i ciężkim balastem wyposażenia bojowego, musieli równocześnie zeskakiwać z okrętów, utrzymywać równowagę wśród fal i walczyć z nieprzyjaciółmi, podczas gdy ci z brzegu, bądź wszedłszy nieco do wody, przy pełnej swobodzie ruchów ciała i doskonałej znajomości terenu, obrzucali naszych pociskami i napierali na nich oswojonymi z morzem końmi. Nasi, przestraszeni tą sytuacją i w dodatku nie zaprawieni do tego rodzaju warunków walki, nie wykazywali tej sprawności i zapału, którymi odznaczali się zazwyczaj w czasie walk na lądzie. Gdy Cezar to zobaczył, wydał rozkaz, aby okręty wojenne, już z samego wyglądu będące czymś bardziej niezwykłym dla barbarzyńców, a dzięki szybkości lepiej nadające się do manewrowania, odstąpiły nieco od okrętów transportowych, przyspieszyły wiosłami bieg, ustawiły się na przeciw odsłoniętej flanki nieprzyjaciela i z tej pozycji pociskami proc, łuków i wyrzutni poraziły go i odpędziły; manewr ten okazał się dla nas bardzo korzystny. Albowiem barbarzyńcy , zaskoczeni zarówno wyglądem okrętów, jak też napędem wiosłowym oraz niezwykłym rodzajem machin miotających, zatrzymali się i nadto lekko cofnęli. A gdy nasi żołnierze wahali się, przede wszystkim z powodu głębokości morza, ten, który niósł orła dziesiątego legionu, po wezwaniu bogów na pomoc, aby czyn jego przyniósł szczęście legionowi, zawołał "Skaczcie, towarzysze broni, jeśli nie chcecie oddać wrogom legionowego orła; przynajmniej ja wypełnię swój obowiązek wobec Rzeczypospolitej i naczelnego wodza". Gdy donośnym głosem to wypowiedział, zeskoczył z okrętu i począł nieść orła w kierunku nieprzyjaciela. Wówczas nasi, wzajemnie się napominając, by nie dopuścić do takiej hańby, wszyscy zeskoczyli z okrętu. Gdy zobaczyli to również pierwsi spośród żołnierzy najbliższych okrętów, poszli ich śladem i zbliżyli się do nieprzyjaciela".

Rzymianie w Brytanii

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
09.11.2009 | Baker » zabardzo sie nie interesuje starozytnościa ale opr
więcej komentarzy dodaj komentarz