Białoskórnicy w Szczecinie

Białoskórnicy na podstawie źródła „Alteste Stettiner Stadtbuch” i literatury pomocniczej.
Podczas niedawnej „Nocy muzeów” w Szczecinie tak hucznie pierwszy raz obchodzonej uświadomiłem sobie przechadzając się nadspodziewanie zatłoczonymi ścieżkami tematycznymi dla zwiedzających, jak mało człowiek pozostawia po sobie, a zarazem jak cenne jest to co się oparło czasowi. Najbardziej jednak w tych chwilach zainteresowała mnie gablota ze szczątkami i okruchami czasu średniowiecza, a właściwie skupiłem się na obiektach, które są związane z tematem niniejszej pracy. Były to wyroby ze skóry i ludzie którzy tą pracę wykonywali. Występują te znaleziska dość powszechnie, ale większość z nich to amorficzne skrawki lub fragmenty ze śladami po obróbce (np. po szyciu). Najbardziej interesowali mnie mistrzowie cechowi zwani białoskórnikami. I nad nimi chciałbym się w niniejszej pracy pisemnej pochylić.

Sama organizacja cechowa w ośrodkach miejskich na Pomorzu zaczęła powstawać w połowie XIII w. W niektórych miastach trzonem prawnym rozwoju były dokumenty (przywileje) wystawiane przez książąt. Prawo zachęcające otrzymali w 1243 r. mieszczanie szczecińscy. W innych miastach tego rejonu proces powstawania systemu cechowego przebiegał dość powoli i z oporami, a starsze zaczęły tracić na znaczeniu. Przyczyniła się do tego zarówno koncentracja produkcji, jak i walki i niesnaski o zdobycie rynku.

Tworzące się organizacje zawodowe nie tylko strzegły interesów ekonomicznych swych członków, ale również dbały o odpowiednią jakość i cenę produktów, ustalały ilość wytworzonych dóbr, pełniły funkcje religijne i towarzyskie. Jednostką produkcyjną każdego cechu był warsztat - własność mistrza, pełnoprawnego członka danej organizacji, posiadającego (przynajmniej teoretycznie) najwyższe umiejętności zawodowe. To on organizował zakup surowców, przyjmował zamówienia klientów, decydował o produkcji, nadzorował pracę w warsztacie oraz wykonywał najbardziej odpowiedzialne zadania. Mistrzów wspierali czeladnicy i uczniowie. Czeladnicy pracowali na rachunek mistrza, ale otrzymywali tygodniowe wynagrodzenie, to była podstawa ich utrzymania. Natomiast uczniowie wykonywali najprostsze czynności, ucząc się jednocześnie zawodu i będąc na pełnym utrzymaniu mistrzów. Kandydat na mistrza winien był legitymować się świadectwem „dobrego urodzenia” oraz posiadać obywatelstwo miasta. Nadzorując proces szkolenia uczniów i czeladników mistrzowie decydowali o przyjęciu do cechu nowych członków. Podlegano również sądowi miejskiemu, który decydował o wielu sprawach gospodarczych i społecznych. Spod jurysdykcji byli wyłączeni duchowni i wasale księcia.

Po pierwsze: kim byli białoskórnicy? Są to w najprosts
zy sposób ujmując, co sama nazwa po części wyjaśnia, garbarze skór najczęściej miękkich, lekkich, luksusowych, nadających się do produkcji przykładowo rękawiczek, odzieży i innych dóbr skórzanych, które w okresie średniowiecza miały znacznie większą wartość niż dzisiaj. Nazwa również sugeruje, że materiał (lub efekt obróbki) miał kolor zbliżony do białego. Z tego powodu nazwa tego zawodu brzmi „albicerdo”. W niemieckiej zaś nomenklaturze zwani byli „witgerwer”. Znajdziemy też formy „albi cerdones” czy „qui witgherwer (witgerwer) dicuntur” w zapiskach z pierwszej ćwierci XIV wieku. Obok nich istniały inne profesje (czasami zajmowała się nimi ta sama osoba) zbliżone i mieszczące się w nurcie przetwarzania skór. Byli to rzezacy, rymarze, wytwórcy pasów i popręgów, siodeł, kaletnicy oraz czerwonoskórnicy, producenci sakiewek. W skóry dość tanie w tym rejonie i czasie produkt zaopatrywano się u przyjezdnych chłopów. Choć trzeba zaznaczyć, że wiele gospodarstw chłopskich była w dużej mierze autarkiczna i trzeba było uzupełniać lub urozmaicać produkt importem ze Strzałowa, a nawet w Danii oraz z dalszych rejonów Polski.

Część mieszczan posiadała majątki poza miastem. Profesor Piskorski zauważa w ich rozmieszczeniu logikę dążącą do kontroli i zabezpieczania handlu rzecznego. Nadto trzeba zauważyć jaki charakter mia ten rynek. Profesor Piskorski pisze w swej książce, że „handel w strefie Bałtyku i Morza Północnego w przeciwieństwie do Śródziemnomorskiego oparł się na towarach masowych jak zboże, mąka, skóry, kożuchy oraz wełna...”.

Szczecin również mógł się pochwalić istnieniem tych zawodów w obrębie swego władztwa. W omawianym okresie, a szczególnie drugiej jego części, miasto to staje się lokalnym centralnym i ważnym ośrodkiem handlowym, miastem przecież hanzeatyckim rządzącym się prawami niemieckimi (prawo magdeburskie i lubeckie). Ustalało ono targi stałe oraz promowało tworzenie się bractw, które spełniały funkcje religijno-społeczne.

Prawie wszystkie zawody tej gałęzi przemysłu skupiały się w Szczecinie na dwóch już nieistniejących i zmodernizowanych ulicach. Były to ulica Rymarska (Remsniderstrate) , ulica Kaletnicza (Beutlerstrasse) i również ulica Rzezaków (Küterstrasse). Ciągnęły się prostopadle do dzisiejszej ulicy Wyszyńskiego od strony starego ratusza i zahaczały swym obrębem Rynek Sienny i ulicę o tej samej nazwie. Dziś rejon naszego zainteresowania zamykał się w przestrzeni ciągnącej się od Baszty Siedmiu Płaszczy, równolegle do murów Zamku Książąt Pomorskich i Odry, kończąc na rejonie wjazdu na Most Długi.

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
04.09.2008 | Kizik » UWAGA KOMENTARZ OD AUTORSKI:) ZALECA SIĘ ŻE JEŻELI
więcej komentarzy dodaj komentarz