theHunter: Call of the Wild

theHunter: Call of the Wild
Sztab VVeteranów
Tytuł: theHunter: Call of the Wild
Producent: Expansive Worlds
Dystrybutor: CDP
Gatunek: symulator
Premiera Pl:2017-03-14
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 80% procent
Wyroznienie
Głosuj na tę grę!

theHunter: Call of the Wild

Często sobie nie uświadamiamy, jak wielkie zmiany kulturowe mają miejsce na naszych oczach. Jeszcze pokolenie temu łowiectwo jako takie nie wzbudzało wśród Polaków oraz społeczeństw Zachodu jakichkolwiek kontrowersji, jawiąc się co najwyżej jako forma pewnej snobistycznej rozrywki, lecz zasadniczo obojętnej dla reszty społeczeństwa, może od czasu do czasu wzbudzając mniejsze czy większe utyskiwania wśród rolników, z reguły jednak niezadowolonych ze zbyt niskiego poziomu odstrzałów. Tymczasem najpierw pojawiły się dyskusje nad zbędnym okrucieństwem niektórych form polowania – jak chociażby z nagonką – później zaś łowczy ku swemu zdziwieniu musieli zacząć się przyzwyczajać z kierowanymi wobec nich określeniami morderców. Na szczęście gracze już od dawna są przyzwyczajeni do tego rodzaju oskarżeń, w konsekwencji bez skrępowania mogą sięgnąć po theHunter: Call of the Wild.
thehunter-call-of-the-wild-21361-1.jpg 1Rzeczony tytuł oferuje nam możliwość eksploracji czterech różnych łowisk – nazwanych rezerwatami – jednego w Europie (Niemczech), jednego w północnych stanach Ameryki, syberyjskiej tajgi oraz afrykańskiej sawanny. Każdy z nich jest wzorowany na autentycznych lokacjach, choć z dość daleko posuniętą „licentia poetica” twórców. Ta ostatnia nade wszystko sprowadza się do pewnego „zagęszczenia” tych terenów, tak iż właściwie co chwilę natykamy się taką czy inną zwierzynę, ale też różnorakie miejsca pamiątkowe tudzież pomniki przyrody.

Żeby jednak było jasne – eksplorowane obszary są mimo wszystko dość znaczne, każdy z nich tak naprawdę liczy sobie kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych, które zresztą nie tak szybko dane nam będzie spenetrować, nie tylko z racji głównie pieszego ich zwiedzania (choć możliwe jest zaopatrzenie się również w quada, co jednak będzie się wiązało z koniecznością znacznego wydatku wirtualnej gotówki), ale też dość częstego pragnienia zatrzymania się w celu pokontemplowania rozpościerających się przed naszymi oczami widoków – naprawdę niejednokrotnie trudno się nie zachwycić.

Nade wszystko jednak szybko uczymy się, iż pośpiech jest złym doradcą – tropienie zwierząt wym
aga bowiem daleko posuniętej cierpliwości oraz powściągliwości. Większość stworzeń płoszy się bowiem dość łatwo, ich podejście w celu umożliwienia sobie oddania strzału o satysfakcjonujących szansach powodzenia jest prawdziwym wyzwaniem.

Naturalnie przedmiotowa pozycja nie jest skrajnie realistyczna, z pewnością bowiem przygniatająca większość graczy nie dysponuje stosowną wiedzą, która umożliwiłaby im wypatrzenie stosownego tropu, jak też przyporządkowania go do określonego stworzenia. Muszę jednak przyznać, iż mechanika tej produkcji bardzo przypadła mi do gustu, z jednej strony bowiem ułatwia szereg aktywności, które prawdziwi myśliwi opanowują latami, z drugiej zaś wciąż dostarcza ogromnej satysfakcji z choćby takiego „strzelenia rogacza”.

theHunter: Call of the Wild to gra bardzo – jakkolwiek nienachalnie – rozbudowana, oferująca nam szereg możliwości łowieckich (możliwość użycia wabików, ambon, maskowania, różnorakich broni), jak też potencjalnych aktywności (gromadzenie „znajdziek” oraz inne wyzwania dla domorosłych kolekcjonerów) oraz wyzwań (np. ustrzelenie żubra strzałą w serce). Ba, każdy rezerwat posiada nawet własną fabułę, jakkolwiek czasami budzącą (niecelowe) rozbawienie. Na wszystkie te „oboczności” można jednthehunter-call-of-the-wild-21361-2.jpg 2ak machnąć ręką i oddać się po prostu „freestyle’owemu” polowaniu. Sprawia to, iż gra ta może pochłonąć nawet nie dziesiątki, co setki godzin, a zarazem jest zdatna na znacznie, znacznie krótsze podejścia.

Atutem tej produkcji jest niewątpliwie jej oprawa. Każde z łowisk jest zaprojektowane tak, by użytkownik niejednokrotnie, ba, dość często uświadczał opadu szczęki, czuł wspólnotę z otaczającą go przyrodą, nawet jeśli jest to li tylko jej binarny substytut. Co więcej, świat gry żyje, poszczególne zwierzęta przemieszczają się, nawołują i ostrzegają, sycąc duszę domorosłych miłośników przyrody. Autorzy nie zaniechali również kroków mających na celu wiarygodnego oddania ptasich treli czy bizonich porykiwań, a nawet od czasu do czasu uraczą nas tyleż krótkim, co klimatycznym motywem muzycznym.

Do theHunter: Call of the Wild podchodziłem sceptycznie, tyleż ze względów światopoglądowych, co i mając wątpliwości wobec grywalności samego konceptu. I jakkolwiek nie wyzbyłem się swych przekonań, ba, momentami wręcz się w nich utwierdziłem, to nie sposób zignorować, że produkcja ta w istocie stanowi zupełnie niewinną alternatywę wobec rzeczywistych polowań, przy czym zarazem z uwagi na tyleż głębokie przemyślenie, co i znakomite wykonanie potrafi przy tym zapewnić wiele przyjemności płynącej z rozgrywki.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję