Total War: Three Kingdoms
Sztab VVeteranów
Tytuł: Total War: Three Kingdoms
Producent: Creative Assembly
Dystrybutor: Cenega S.A.
Gatunek: turowa/RTS
Premiera Pl:2019-05-23
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Total War: Three Kingdoms
Producent: Creative Assembly
Dystrybutor: Cenega S.A.
Gatunek: turowa/RTS
Premiera Pl:2019-05-23
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Total War: Three Kingdoms
Akcja rzeczonej pozycji przybliża graczowi realia konfliktu rozrywającego starożytne Chiny na początku naszej ery. Trudno nie pochwalić tego wyboru, historia ta bowiem większości graczy jest kompletnie nieznana, więc produkcji tej można przyklasnąć już za same walory edukacyjne. Jakby tego jednak było mało, wprost odwołuje się ona do „Opowieści o Trzech Królestwach”, czyli jednego z wielkich eposów literatury chińskiej, który w takiej Polsce nigdy nie doczekał się pełnego – tj. poza fragmentami – przekładu.
Inaczej jednak niż dotychczas w przypadku „historycznych” produkcji CA zaproponowało graczom nieco odmienne podejście, a mianowicie nieco głębsze zanurzenie się w literackim pierwowzorze, co przejawia się w ten sposób, że zdecydowanie uwypuklona – przerysowana – została rola jednostek, pełniących na polu walki rolę istnych herosów, toczących między sobą spektakularne pojedynki, ale trawionych również przez własne ambicje i animozje. Tyle jeśli idzie o teorię, w praktyce więcej w tym marketingu i jarmarcznej spektakularności niźli starochińskiej „Gry o tron”… Autorom należy zaś oddać, że przygotowali również klasyczny – bardziej realistycznie traktujący rolę jednostki w kontynentalnych zmaganiach – moduł rozgrywki, wybór więc należy do gracza.
Sama zaś zabawa to właściwie już piosenka, którą znają i kochają setki tysięcy i miliony graczy. Rozgrywkę prowadzimy więc co do zasady w turach, korzystając z dobrodziejstw st
rategicznego podejścia, koncentrując się na rozwoju naszych lokacji, tak ilościowym, jak i jakościowym, wszystko to zaś w sposób mniej czy bardziej skryty służy pozyskiwaniu środków na zakup coraz bardziej zaawansowanych – i liczniejszych jednostek – przy użyciu których ruszymy w bój, który możemy (acz nie musimy) rozegrać w trybie taktycznych w czasie rzeczywistym. Nec plus ultra.
Tu też niestety należy upatrywać największych słabości nowej odsłony serii, albowiem w istocie oferuje ona niewiele nowego. Ot, zdarzy nam się zawrzeć związki dynastyczne i w ten sposób czasami wręcz odwrócić sojusze, ot, pozarządzamy sobie dworem, rozdając stanowiska i synekury mniej czy bardziej kompetentnym ambicjuszom. Większość z tych rozwiązań była już z mniejszym czy większym powodzeniem implementowana wcześniej.
Nie oznacza to bynajmniej, iż nie uświadczymy nowych rozwiązań. Siłą rzeczy wysuwając określone jednostki na pierwszy plan autorzy nieco więcej uwagi przyłożyli do ich cech indywidualnych. Są więc one opisane różnorakimi atrybutami, z których część możemy rozwijać bądź poprzez gromadzenie określonego wyposażenia tudzież świty, ale i rozwijając ich atrybuty wskutek „awansów” znanych z roleplay’ów maści wszelakiej.
Nieodmiennie atutem produkcji z serii Total War jest oprawa wizualna i w przypadku Three Kingdoms niewątpliwie możną ją określić mianem najładniejszym, co jest nie lada komplementem. Co istotne, i wcale nie tak oczywiste, „fajerwerkom” tym towarzyszy ze wszech miar godna optymalizacja, czy to w zakresie samego ładowania, czy też następnie przetwarzania tur czy bitew. Nie ukrywam, że z tytułem tym mierzyłem się z wykorzystaniem tego samego sprzętu co w przypadku Thrones of Britannia, ponownie decydując się na ustawienia ultrawysokie, tytuł ten zaś zaskoczył mnie płynnością na tle poprzedniczki niemal pod każdym względem.
Niestety słabiej na tym tle wypada oprawa muzyczna. Owszem, nawiązuje ona do dalekowschodnich motywów, jeden czy dwa motywy zapadają w pamięć, nie ujmuje ona jednak tak, jak to miało miejsce choćby w przypadku obu Shogunów – obawiam się, iż można ją określić co najwyżej jako orientalnopodobny produkt dla niedzielnych uszu; miłośnicy estetyki znad rzek Huang He i Jangcy mogą się poczuć rozczarowani.
Total War: Three Kingdoms to zdecydowanie jeden z najgodniejszych przedstawicieli historycznego nurtu cyklu, rzekłbym nawet iż najlepszy, a co najwyżej rozważać można jego miejsce na podium w zestawieniu z „warhammerowymi” odsłonami. Jest to niewątpliwie kandydat – który to już – to miana strategii roku, który zapewnił mi wiele godzin najczystszej przyjemności, a nie wątpię, że przede mną kolejne dziesiątki takowych. Obawiam się jednak, że to zbyt mało nowatorska pozycja, by w przyszłości została uznana za kamień milowy serii.
Autor: Klemens
Inaczej jednak niż dotychczas w przypadku „historycznych” produkcji CA zaproponowało graczom nieco odmienne podejście, a mianowicie nieco głębsze zanurzenie się w literackim pierwowzorze, co przejawia się w ten sposób, że zdecydowanie uwypuklona – przerysowana – została rola jednostek, pełniących na polu walki rolę istnych herosów, toczących między sobą spektakularne pojedynki, ale trawionych również przez własne ambicje i animozje. Tyle jeśli idzie o teorię, w praktyce więcej w tym marketingu i jarmarcznej spektakularności niźli starochińskiej „Gry o tron”… Autorom należy zaś oddać, że przygotowali również klasyczny – bardziej realistycznie traktujący rolę jednostki w kontynentalnych zmaganiach – moduł rozgrywki, wybór więc należy do gracza.
Sama zaś zabawa to właściwie już piosenka, którą znają i kochają setki tysięcy i miliony graczy. Rozgrywkę prowadzimy więc co do zasady w turach, korzystając z dobrodziejstw st
Tu też niestety należy upatrywać największych słabości nowej odsłony serii, albowiem w istocie oferuje ona niewiele nowego. Ot, zdarzy nam się zawrzeć związki dynastyczne i w ten sposób czasami wręcz odwrócić sojusze, ot, pozarządzamy sobie dworem, rozdając stanowiska i synekury mniej czy bardziej kompetentnym ambicjuszom. Większość z tych rozwiązań była już z mniejszym czy większym powodzeniem implementowana wcześniej.
Nie oznacza to bynajmniej, iż nie uświadczymy nowych rozwiązań. Siłą rzeczy wysuwając określone jednostki na pierwszy plan autorzy nieco więcej uwagi przyłożyli do ich cech indywidualnych. Są więc one opisane różnorakimi atrybutami, z których część możemy rozwijać bądź poprzez gromadzenie określonego wyposażenia tudzież świty, ale i rozwijając ich atrybuty wskutek „awansów” znanych z roleplay’ów maści wszelakiej.
Nieodmiennie atutem produkcji z serii Total War jest oprawa wizualna i w przypadku Three Kingdoms niewątpliwie możną ją określić mianem najładniejszym, co jest nie lada komplementem. Co istotne, i wcale nie tak oczywiste, „fajerwerkom” tym towarzyszy ze wszech miar godna optymalizacja, czy to w zakresie samego ładowania, czy też następnie przetwarzania tur czy bitew. Nie ukrywam, że z tytułem tym mierzyłem się z wykorzystaniem tego samego sprzętu co w przypadku Thrones of Britannia, ponownie decydując się na ustawienia ultrawysokie, tytuł ten zaś zaskoczył mnie płynnością na tle poprzedniczki niemal pod każdym względem.
Niestety słabiej na tym tle wypada oprawa muzyczna. Owszem, nawiązuje ona do dalekowschodnich motywów, jeden czy dwa motywy zapadają w pamięć, nie ujmuje ona jednak tak, jak to miało miejsce choćby w przypadku obu Shogunów – obawiam się, iż można ją określić co najwyżej jako orientalnopodobny produkt dla niedzielnych uszu; miłośnicy estetyki znad rzek Huang He i Jangcy mogą się poczuć rozczarowani.
Total War: Three Kingdoms to zdecydowanie jeden z najgodniejszych przedstawicieli historycznego nurtu cyklu, rzekłbym nawet iż najlepszy, a co najwyżej rozważać można jego miejsce na podium w zestawieniu z „warhammerowymi” odsłonami. Jest to niewątpliwie kandydat – który to już – to miana strategii roku, który zapewnił mi wiele godzin najczystszej przyjemności, a nie wątpię, że przede mną kolejne dziesiątki takowych. Obawiam się jednak, że to zbyt mało nowatorska pozycja, by w przyszłości została uznana za kamień milowy serii.
Autor: Klemens