The Legend of Heroes: Trails from Zero

The Legend of Heroes: Trails from Zero
Sztab VVeteranów
Tytuł: The Legend of Heroes: Trails from Zero
Producent: Nihon Falcom Corp
Dystrybutor:
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 80% procent
Głosuj na tę grę!

The Legend of Heroes: Trails from Zero

Nieraz się zastanawiałem, czy przynajmniej część współczesnej japońskiej kultury nie stanowi pewnej projekcji… kompleksu niższości. Ot, choćby takie anime czy manga przeciętnemu zachodniemu zjadaczowi chleba zwykły się kojarzyć z postaciami o wielkich oczach, podczas gdy takowych trudno się dopatrzyć u przeciętnego mieszkańca Kraju Kwitnącej Wiśni (choć „problem” nie w samym oku, co otaczającej go skórze), a koncept Godzilli i wielkich robotów nasuwa skojarzenia ze stosunkowo niewysokim wzrostem Nippończyków oraz ich niegdysiejszym zapóźnieniem technologicznym (to już zresztą zdecydowanie pieśń odległej przeszłości). Podejrzewam, iż również wielowiekowa autoizolacja nie pozostaje bez wpływu na szczególną kreatywność poddanych cesarza w snuciu opowieści o zupełnie fantastycznych uniwersach, wypełnionych magią i przygodami o iście epickim rozmachu. Trudno zaś za takową historię nie uznać cyklu The Legend of Heroes, którego kolejna odsłona – Trails from Zero – wreszcie doczekała się pecetowej konwersji.
the-legend-of-heroes-trails-from-zero-25633-1.jpg 1Tytułem uporządkowania należy zauważyć, że produkcja ta początkowo zadebiutowała na handheldach Sony, a mianowicie PSP w 2010 roku (jako jeden z ostatnich wielkich tytułów dedykowanych temu urządzeniu), następnie zaś miała stanowić jedno z kół zamachowych sprzedaży Vity. I choć krytycy przyjęli ją zasadniczo dobrze, podobnie jak i gracze, to trudno mówić, by spełniła ona w pełni sprzedażowe oczekiwania, a z pewnością nie skłoniła japońskiego giganta do kontynuacji rozwijania technologii handheldów. Ostatnimi laty coraz popularniejsze staje się ponowne monetyzowanie dawnych rozwiązań – czy odgrzewanie kotletów, jak stwierdziliby inni – w związku z czym ten już siłą rzeczy nieco zapomniany i niszowy tytuł doczekał się drugiej szansy na chwałę.

Nieco na przekór rozwiązaniom gatunkowym ostatnich lat (choć już niekoniecznie konceptom pierwotnym) gracz od razu otrzymuje kontrolę nad czteroosobową grupą, z lekka wiodącą rolą Lloyda Banningsa, czyli świeżo upieczonego detektywa w jednostce policyjnej państwa-miasta Crossbell. Początkowo ich rola sprowadza się do walki z miejscową odmianą roleplay’owych szczurów, dość szybko jednak wplątuje się w rywalizację pomiędzy syndykatami lokalnymi, tak o politycznym, jak i religijnym charakterze, a jakby tego było mało, to trafia w środek gry wywiadów okolicznych państw.

Już w tym mome
ncie należy to stanowczo podkreślić – fabuła stanowi jeden z najmocniejszych punktów omawianej pozycji, jednocześnie cechując się tym jakże specyficznym dla japońskich twórców połączeniem egzotyki z szeregiem toposów i motywów (i odrobiną anturażu) właściwych dla świata euroatlantyckiego. Niekoniecznie jednak wszystkim tygrysom przypadnie do gustu sposób jej podania, a mianowicie konieczność zmagania się z dość rozwlekłymi dialogami (na których przebieg ma się niestety dość niewielki wpływ) czy mniej czy bardziej animowanymi cutscenkami. Pewnym usprawniającym rozwiązaniem – i mimo wszystko zaskakującym z uwagi na swą niewielką popularność – okazuje się jednak możliwość nie tyle ich „przewinięcia”, co przyspieszenia podawania.

Część staroszkolnych miłośników oryginalnego Final Fantasy VII była rozczarowana przejściem przez remake Intergrade na walkę w większym stopniu nasyconą akcją, posmaku przeszłości mogą oni jednak szukać właśnie w Trails from Zero. Starcia w omawianym tytule są bowiem rozgrywane we wręcz klasycznym trybie turowym. A choć same mechaniki tychże pojedynków są dość proste, to możliwość operowania naprawdę wieloma, wieloma rodzajów ataków (zwłaszcza quasi-specjalnych, o magicznym charakterze) urozmaica rozgrywkę w tempie cechującthe-legend-of-heroes-trails-from-zero-25633-2.jpg 2ym się iście geometrycznym wzrostem.

Zapewne mentalną przeszkodą dla niejednego zokcydentalizowanego gracza będzie oprawa graficzna tytułu, przywodząca na myśl „abberacje” Nintendo. Karykaturalnie zinfantylizowane postacie szybko jednak ulegają oswojeniu, zwłaszcza po uświadomieniu sobie przez użytkownika, że ich forma nie będzie właściwą dla całego otaczającego świata, oferującego nie tylko pseudotrójwymiar, lecz nawet rotacyjną pracę kamery etc. No i ta muzyka… Co tu dużo mówić, na Dalekim Wschodzie nie brak mistrzów w tym zakresie.

The Legend of Heroes: Trails from Zero to zdecydowanie nie jest pozycja dla każdego, tym bardziej, że dotarcie do napisów końcowych wymaga w jej przypadku ofiary ze znacznej, znacznej ilości czasu, współcześnie spotykanej już niemal wyłącznie w przypadku tytułów AAA od gigantów branży. Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że dla wielu graczy będzie to jednocześnie jeden z największych atutów omawianej gry. Gdy tylko na chwilę pozwolą się oni porwać opowieści, wsiąkną nieodwracalnie. Nie dajcie się przestraszyć cenie - każda jej złotówka zasługuje na wydanie.

Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/the_legend_of_heroes_trails_from_zero_bundle

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję