Shadow Tactics: Blades of the Shogun
Sztab VVeteranów
Tytuł: Shadow Tactics: Blades of the Shogun
Producent: Mimimi Productions
Dystrybutor: Techland
Gatunek: Strategiczna
Premiera Pl:2016-12-06
Premiera świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Shadow Tactics: Blades of the Shogun
Producent: Mimimi Productions
Dystrybutor: Techland
Gatunek: Strategiczna
Premiera Pl:2016-12-06
Premiera świat:
Autor: Klemens
Shadow Tactics: Blades of the Shogun
Pierwsze skojarzenia z oryginałem są oczywiste, pomimo osadzenia akcji gry w kompletnie odmiennych realiach. Ta sama ziarnista izometryczna grafika, bardzo zbliżony interfejs, a nade wszystko mechanika rozgrywki, wymagająca przemyślanego gospodarowania umiejętnościami poszczególnych postaci oraz ich zgrania. No i strefy widzenia wirtualnych przeciwników, nawet utrzymane w tej samej kolorystyce.
Na szczęście twórcy z Mimimi Productions nie ograniczyli się wyłącznie od odświeżenia oprawy audiowizualnej, lecz postanowili rozwinąć rzeczoną produkcję o szereg elementów, które znacząco komplikują rozgrywkę, ale i czynią ją bardziej frapującą. Ba, wpletli oni w swe dzieło nawet wybory moralne polegające na umożliwieniu pozbywania się przeciwników bez ich finalnej likwidacji, aczkolwiek ich ogłuszenie jest czasowe i po odzyskaniu przytomności mogą oni jeszcze sprawić problemy. Zabicie wroga nie jest więc obecnie (z reguły) jedyną opcją, lecz tylko „wygodniejszym” wyborem. Cóż, sumienie kosztuje – i na tym polega jego wartość.
W znacznie większym stopniu niźli to było w przypadku cyklu Commando
s poszczególne misje można rozegrać na wiele różnych sposobów, czasami wręcz warto wnikliwie śledzić mapę piksel po pikselu (bądź po prostu skorzystać z opcji podświetlenia…), by dostrzec nowe elementy pozwalające na podążenie inną drogą. Co więcej, twórcy zaimplementowali opcję obrotu kamerą, czyniącą poszczególne plansze bardziej rzeczywistymi, lecz wymagającymi także głębszej penetracji.
Jak to drzewniej bywało, Shadow Tactics nie jest grą prostą, wymagającą tyleż dogłębnego główkowania, co i dobrej koordynacji ruchowej i „timingu”, umożliwiającej realizację planu we właściwym tempie. Z pewnością odrzuci to część miłośników intelektualnego wysiłku towarzyszącego klasycznym grom strategicznym. Miłośnicy typowych skradanek także mogą się poczuć rozczarowani, myślenie bowiem tak czy owak odgrywa pierwszoplanową rolę.
Trzeba oddać twórcom, że sposób modyfikowania przez nich doskonałego, zdawałoby się, rozwiązania jest naprawdę udatny i towarzyszyło mu niewątpliwe poczucie dobrego smaku. Niemal każda nowalijka ma sens i dodaje nowych bodźców, nie zaś służy zwykłemu „spulchnieniu” znanej już konsystencji.
Gra posiada nawet fabułę, może nieco sztampową i oklepaną, jednak utrzymaną w clavellowskim stylu. Tak czy owak jest ona niewątpliwie bardziej zaawansowana niźli to było w przypadku pierwszych dwóch odsłon Commandosów, stanowiących w istocie zbiory misji.
Oprawa audiowizualna zasługuje na bardzo wysoką notę. Może nie mamy do czynienia z najbardziej hitechowymi „wodotryskami” graficznymi, całość jest jednak równie estetyczna co japońska kaligrafia. Jeśli zaś idzie o motywy muzyczne – jeśli przypadła Wam do gustu ścieżka muzyczna pierwszego Shogun: Total Wara bądź Sengoku, to poczujecie się niczym w domu (a właściwie pagodzie).
Shadow Tactics: Blades of the Shogun to wariacja na temat jak mogłaby wyglądać trzecia odsłona serii Commandos, gdyby jej twórcy poszli w stronę mózgu a nie mięśni. Wielu graczy sięgających pamięcią pierwowzoru poczuje znowu magię tamtych lat, ale również i dwudziestopierwszowieczny „narybek” winien ulec urokowi tej pozycji.
Autor: Klemens
Na szczęście twórcy z Mimimi Productions nie ograniczyli się wyłącznie od odświeżenia oprawy audiowizualnej, lecz postanowili rozwinąć rzeczoną produkcję o szereg elementów, które znacząco komplikują rozgrywkę, ale i czynią ją bardziej frapującą. Ba, wpletli oni w swe dzieło nawet wybory moralne polegające na umożliwieniu pozbywania się przeciwników bez ich finalnej likwidacji, aczkolwiek ich ogłuszenie jest czasowe i po odzyskaniu przytomności mogą oni jeszcze sprawić problemy. Zabicie wroga nie jest więc obecnie (z reguły) jedyną opcją, lecz tylko „wygodniejszym” wyborem. Cóż, sumienie kosztuje – i na tym polega jego wartość.
W znacznie większym stopniu niźli to było w przypadku cyklu Commando
Jak to drzewniej bywało, Shadow Tactics nie jest grą prostą, wymagającą tyleż dogłębnego główkowania, co i dobrej koordynacji ruchowej i „timingu”, umożliwiającej realizację planu we właściwym tempie. Z pewnością odrzuci to część miłośników intelektualnego wysiłku towarzyszącego klasycznym grom strategicznym. Miłośnicy typowych skradanek także mogą się poczuć rozczarowani, myślenie bowiem tak czy owak odgrywa pierwszoplanową rolę.
Trzeba oddać twórcom, że sposób modyfikowania przez nich doskonałego, zdawałoby się, rozwiązania jest naprawdę udatny i towarzyszyło mu niewątpliwe poczucie dobrego smaku. Niemal każda nowalijka ma sens i dodaje nowych bodźców, nie zaś służy zwykłemu „spulchnieniu” znanej już konsystencji.
Gra posiada nawet fabułę, może nieco sztampową i oklepaną, jednak utrzymaną w clavellowskim stylu. Tak czy owak jest ona niewątpliwie bardziej zaawansowana niźli to było w przypadku pierwszych dwóch odsłon Commandosów, stanowiących w istocie zbiory misji.
Oprawa audiowizualna zasługuje na bardzo wysoką notę. Może nie mamy do czynienia z najbardziej hitechowymi „wodotryskami” graficznymi, całość jest jednak równie estetyczna co japońska kaligrafia. Jeśli zaś idzie o motywy muzyczne – jeśli przypadła Wam do gustu ścieżka muzyczna pierwszego Shogun: Total Wara bądź Sengoku, to poczujecie się niczym w domu (a właściwie pagodzie).
Shadow Tactics: Blades of the Shogun to wariacja na temat jak mogłaby wyglądać trzecia odsłona serii Commandos, gdyby jej twórcy poszli w stronę mózgu a nie mięśni. Wielu graczy sięgających pamięcią pierwowzoru poczuje znowu magię tamtych lat, ale również i dwudziestopierwszowieczny „narybek” winien ulec urokowi tej pozycji.
Autor: Klemens