Sang-Froid: Tales of Werewolves
Sztab VVeteranów
Tytuł: Sang-Froid: Tales of Werewolves
Producent: Artifice Studio
Dystrybutor:
Gatunek: Strategiczna
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Sang-Froid: Tales of Werewolves
Producent: Artifice Studio
Dystrybutor:
Gatunek: Strategiczna
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Sang-Froid: Tales of Werewolves
Akcja rzeczonej gry przenosi nas do połowy XIX wieku w dzikie kanadyjskie ostępy, gdzieś w region pogranicza pomiędzy Quebeciem a anglofońską częścią tych kolonii. Niejaki Jack trudniący się samotnie drwalskim życiem zmuszony jest (niezbyt chętnie) przyjąć swego brata Josy’ego oraz siostrę Joséphine, która musiała opuścić swe dotychczasowe miejsce zamieszkania z uwagi na postawiony jej zarzut czarownictwa. Jak się dość szybko okazuje, stała się ona ofiarą nie tylko lubieżnego kapłana, co w istocie samego Diabła, pragnącego sprowadzić zgubę nie tylko na naszych bohaterów, co i całą społeczność. Pomóc mu w tym mają zaś nade wszystko tytułowe wilkołaki.
Zabawa sprowadza się do bronienia naszych włości – stopniowo się rozrastających – przeciwko kolejnym falom przybyszy, najpierw w postaci samotnych wilczurów i ich watah, następnie zaś istot coraz bardziej fantastycznych… i groźnych, z tytułowymi wilkołakami na czele. Nasze instrumentarium nie jest specjalnie bogate, bo sprowadza się do siekiery (czy też topora) oraz strzelby, które za stosowną dopłatą możemy pobłogosławić, czyniąc je znacznie skuteczniejsz
ymi wobec istot pachnących siarką.
Każdy moduł nocnej zabawy cechuje się zręcznościowym charakterem, lecz o całkiem interesującej konstrukcji, śmiem twierdzić, iż mógłby on stanowić wzór dla niejednego producenta gier cRPG. Cechuje się on świetnym wyważeniem pomiędzy rozbudowaniem a intuicyjnością, dostarcza również niemało frajdy sprawiając wrażenie na swój sposób realistycznego (choć bez przesady). Nie jest łatwo, ale zarazem przy kolejnych podejściach niespecjalnie się dostrzega owe komplikacje.
Przed każdą nocną rozgrywką mamy również do czynienia z warstwą strategiczną, w zakresie której nie tylko zarządzamy ekwipunkiem, lecz nade wszystko możemy zamontować różnorakie pułapki – począwszy od klasycznych wnyków i substytutów nomen omen wilczych dołów – jak też innych konstrukcji wspomagających nas w walce – np. ognisk – bądź wpływających na sposób zachowania przeciwników – by wskazać na przynęty czy ogniowe ściany, wpływające na trasy wrażej zwierzyny. Wbrew pozorom mamy prawdziwe pole do popisu i warto czasami spróbować uporać się z wyzwaniem danego dnia w sposób alternatywny wobec dotychczas preferowanego.
Gra autentycznie wciąga i pozostaje ubolewać nad faktem, że nie została ona wzbogacona w jakikolwiek dodatkowy wobec kampanii tryb rozgrywki, aż prosi się ona o tzw. piaskownicę bądź moduł „nieskończoności”. Niestety z uwagi na upływ czasu od premiery nie ma co liczyć na jej jakiekolwiek wzbogacenie w tym zakresie.
Pomimo rzeczonego zestarzenia się tytuł ten wciąż prezentuje się godnie pod względem oprawy. Autorzy nastawili się bardziej na symbolikę i nieco kreskówkową estetykę, przez co ich dzieło udanie wyszło z konfrontacji z Chronosem. Bardzo przypadła mi do gustu zwłaszcza muzyka, która z jednej strony sprawia wrażenie wręcz komicznie niedopasowanej do tematu, z drugiej jednak znakomicie koresponduje z wyobrażeniami (przynajmniej moimi) o folklorze prezentowanego okresu i autentycznie zapada w ucho i pamięć.
Sang-Froid: Tales of Werewolves to pozycja oryginalna oraz dopracowana, która nawet frustrując swą dość znaczną trudnością zarazem cały czas udanie woła o atencję użytkownika, wyzwalając u niego „syndrom jeszcze jednej tury” (choć to nie turówka). Pomimo teoretycznie dość „strasznej” otoczki wyzwala ona wiele ciepłych uczuć.
Autor: Klemens
Zabawa sprowadza się do bronienia naszych włości – stopniowo się rozrastających – przeciwko kolejnym falom przybyszy, najpierw w postaci samotnych wilczurów i ich watah, następnie zaś istot coraz bardziej fantastycznych… i groźnych, z tytułowymi wilkołakami na czele. Nasze instrumentarium nie jest specjalnie bogate, bo sprowadza się do siekiery (czy też topora) oraz strzelby, które za stosowną dopłatą możemy pobłogosławić, czyniąc je znacznie skuteczniejsz
Każdy moduł nocnej zabawy cechuje się zręcznościowym charakterem, lecz o całkiem interesującej konstrukcji, śmiem twierdzić, iż mógłby on stanowić wzór dla niejednego producenta gier cRPG. Cechuje się on świetnym wyważeniem pomiędzy rozbudowaniem a intuicyjnością, dostarcza również niemało frajdy sprawiając wrażenie na swój sposób realistycznego (choć bez przesady). Nie jest łatwo, ale zarazem przy kolejnych podejściach niespecjalnie się dostrzega owe komplikacje.
Przed każdą nocną rozgrywką mamy również do czynienia z warstwą strategiczną, w zakresie której nie tylko zarządzamy ekwipunkiem, lecz nade wszystko możemy zamontować różnorakie pułapki – począwszy od klasycznych wnyków i substytutów nomen omen wilczych dołów – jak też innych konstrukcji wspomagających nas w walce – np. ognisk – bądź wpływających na sposób zachowania przeciwników – by wskazać na przynęty czy ogniowe ściany, wpływające na trasy wrażej zwierzyny. Wbrew pozorom mamy prawdziwe pole do popisu i warto czasami spróbować uporać się z wyzwaniem danego dnia w sposób alternatywny wobec dotychczas preferowanego.
Gra autentycznie wciąga i pozostaje ubolewać nad faktem, że nie została ona wzbogacona w jakikolwiek dodatkowy wobec kampanii tryb rozgrywki, aż prosi się ona o tzw. piaskownicę bądź moduł „nieskończoności”. Niestety z uwagi na upływ czasu od premiery nie ma co liczyć na jej jakiekolwiek wzbogacenie w tym zakresie.
Pomimo rzeczonego zestarzenia się tytuł ten wciąż prezentuje się godnie pod względem oprawy. Autorzy nastawili się bardziej na symbolikę i nieco kreskówkową estetykę, przez co ich dzieło udanie wyszło z konfrontacji z Chronosem. Bardzo przypadła mi do gustu zwłaszcza muzyka, która z jednej strony sprawia wrażenie wręcz komicznie niedopasowanej do tematu, z drugiej jednak znakomicie koresponduje z wyobrażeniami (przynajmniej moimi) o folklorze prezentowanego okresu i autentycznie zapada w ucho i pamięć.
Sang-Froid: Tales of Werewolves to pozycja oryginalna oraz dopracowana, która nawet frustrując swą dość znaczną trudnością zarazem cały czas udanie woła o atencję użytkownika, wyzwalając u niego „syndrom jeszcze jednej tury” (choć to nie turówka). Pomimo teoretycznie dość „strasznej” otoczki wyzwala ona wiele ciepłych uczuć.
Autor: Klemens