Red Dead Redemption 2

Red Dead Redemption 2
Sztab VVeteranów
Tytuł: Red Dead Redemption 2
Producent: Rockstar Games
Dystrybutor:
Gatunek: gra akcji
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 95% procent
Głosuj na tę grę!

Red Dead Redemption 2

Niedawny sukces serialu „Westworld” w mej ocenie tkwi w fakcie, iż czyni on zadość młodzieńczemu marzeniu udania się na Dziki Zachód, który sam w sobie stanowił niezwykle pojemne – i wzajem się wykluczający obraz, a to ośnieżonych Gór Skalistych, a to teksańskich prerii, a to spalonych słońcem pustyń Nowego Meksyku i Arizony, w końcu zaś specyficznym klimatem Kalifornii czy Alaski. I o ile filmów tudzież seriali osadzonych w tych realiach nie sposób wręcz się doliczyć, o tyle na gruncie gier wideo były to realia rzadko prezentowane, nieporównywalnie rzadziej niż w przypadku europejskiego średniowiecza czy wikińskiej północy. Już na wstępie więc twórcy serii Red Dead (Redemption) mieli zadanie tyleż ułatwione, co i cechujące się mnogością pułapek.
red-dead-redemption-2-20761-1.jpg 1Red Dead Redemption 2 to bynajmniej nie druga odsłona cyklu, ale w przypadku rzeczonego tytułu jego powiązanie z poprzedniczkami właściwie nie ma znaczenia, albowiem jest to w istocie prequel, w przypadku którego znajomość jakichkolwiek wydarzeń spoza tej pozycji nie jest do niczego potrzebna.

Produkcja ta pozwala nam pokierować (co do zasady) krokami niejakiego Arthura Morgana, będącego członkiem gangu niejakiego Dutcha van der Lindego. Jego grupa zostaje zmuszona do ucieczki z miejsca dotychczasowego pobytu, osiągając zaś nowy przyczółek początkowo nastawia się ona na przetrwanie, następnie zaś znalezienie odskoczni – czyt. pieniędzy – umożliwiających przeniesienie się do raju bezpieczeństwa.

Już w pierwszych minutach gracz uświadamia sobie, iż czeka go naprawdę mnóstwo zabawy. Ot, tytułem przykładu rzeczone przetrwanie może się sprowadzać do łowienia ryb różnorakich gatunków czy polowania na mniejszą bądź większą zwierzynę. Jeśli jednak ktoś stroni od szeroko rozumianego surwiwalu bądź craftingu może środki do życia pozyskiwać za pośrednictwem pieniędzy, te zaś może zarabiać mniej czy bardziej legalnie, zgodnie z westernową konwencją – napadać na dyliżanse bądź pociągi, trudnić się poszukiwaniem przestępców lub… złota w strumieniach. Możliwości jest naprawdę multum, każda z nich jest zaś całkiem dopracowana, daleka jest jedynie od symboliczności.

Rzadko w przypadku jakiejkolwiek innej produkcji towarzyszyło mi uczucie wolności porównywalne swobodzie, której mogłem zaznać podczas rozgrywki w RDR2. Łatwo dać sobie spokój z główną fabułą i skierować swego konia w mniej czy bardziej losowym kierunku, możemy zaś być pewni, że co chwilę natkniemy się na nowe wyzwanie, mniejszy czy większy sekret. Jakkolwiek autorzy popychają od czasu do czasu gracza w nowym kierunku, właściwie ani przez moment nie ma przeszkód, by udać się tam już wcześniej. Co więcej, szereg z nich bynajmniej nie woła o atencję, uporawszy się z całym wątkiem głównym skonstatowałem z pewnym zaskoczeniem, iż wciąż są takie nie aż małe zakątki mapy, których w ogóle dotychczas nie miałem okazji spenetrować.

Świat tej gry żyje, autorom udało się naprawdę stworzyć wrażenie, iż poszczególne postacie wiodą egzystencję niezależną od nas – godziny kursów pociągów bynajmniej nie są dostosowane do naszej aktywności, raz udało mi się skrócić drogę poprzez przejazd mostem kolejowym, by przy innym podejściu w środku trasy spostrzec, że tym razem była to zła decyzja… Co więcej, niejednokrotnie przekonałem się, iż potencjalnie pięciorzędne postacie mają swe ukryte role.

Szkoda jedynie, iż nieco zbyt często twórcom udaje się osiągnąć wspomniany efekt poprzez oskryptowanie. Oczywiście, zabieg ten co do zasady jest zrozumiały i w pełni akceptowalny, momen
tami jednak prowadzi do pewnych absurdów. Tytułem przykładu podczas jednej z misji otrzymuję polecenia schowania się by nie dostrzegł mnie wartownik. Wbrew jednak intencji deweloperów uczyniłem to nie przylegając do ściany, lecz plasując się w ogóle za jej załomem, a w konsekwencji nie tyle zminimalizowałem szanse dostrzeżenia siebie, co je w ogóle wykluczyłem. Jako że jednak autorzy tego rodzaju zachowania nie przewidzieli, to akcja zdarzenia nie chciała posunąć się naprzód. Są to jednak zdarzenia na tyle rzadkie, iż pomijalne.

Dzieło to robi wrażenie również pod względem konstrukcji questów. O ile początkowo z nich mają charakter szkoleniowy, to i zarazem wiąże się z nimi pewien sens. Późniejsze zdarzenia z kolei są coraz bardziej urozmaicona, niejednokrotnie zaś mają całkiem nieoczekiwany ciąg dalszy. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie odkrycie, iż żona dłużnika, którego na zlecenie lichwiarza przymusiłem do spłaty zobowiązania, uniemożliwiając mu zakup leków (a w konsekwencji doprowadzając go do śmierci), zaczęła się trudnić nierządem… Tego rodzaju przykłady można mnożyć, wręcz one imponują pieczołowitością i różnorodnością. Żeby tylko dało się pominąć konieczność wysłuchiwania mniej czy bardziej sztucznych dialogów towarzyszących nam podczas dojazdu na miejsce akcji…

Osobiście ubolewam jedynie nad faktem, iż produkcja ta oferuje stosunkowo niewiele zadań pobocznych. Żeby było jasne – ich liczba wystarcza na wiele, wiele godzin, ale w przypadku wielu innych gigantów branży potrafią one sprawić, że gracz zapomina o głównej fabule, co jednak nie ma miejsca w przypadku RDR2. Momentami zaczynałem więc odczuwać pewną pustkę, dosłownie moment później jednak odkrywałem nowy „sekret” bądź natykałem się na trop unikalnego borsuka.

Oczywiście nie oznacza to, że w grze tej nie można dopatrzyć się pewnych niekonsekwencji. Niejednokrotnie moje wirtualne alter ego wskazywało na kierowanie się pewnym kodeksem szlachetnego przestępcy, by po chwili sztyletować Boga ducha winnego stajennego podczas zlecenia kradzieży koni. Usterki te są jednak nieznaczne i nie zabijają one immersji.

Skoro już o przestępczości mowa – trzeba wyraźnie zaznaczyć, iż jest to gra adresowana do dojrzałego gracza, którego nie oburza widok pocisku odstrzeliwującego wrogowi fragment czaszki, podobnie jak pojawiające się tu czy ówdzie wulgaryzmy czy sam koncept dokonywania kradzieży czy zabijania policjantów. Tutaj jednak daje o sobie znać amerykańska hipokryzja, o ile bowiem podczas zabawy uświadczymy niemało przemocy właściwej dla kultury Drugiej Poprawki, o tyle możemy zapomnieć o jakiejkolwiek goliźnie. I jakkolwiek daleki jestem od pochwalania obecności „zbędnego” seksu w grach, o tyle nie da się ukryć, iż domy publiczne w westernach pojawiały się już dekady temu, a z pewnością ich red-dead-redemption-2-20761-2.jpg 2obecność byłaby bliska realiom historycznym. Ale nie w przypadku tego tytułu.

Red Dead Redemption 2 oszałamia również różnorodnością, pozwala bowiem odwiedzić realia wszelakie właściwe dla wyobrażeń Dzikiego Zachodu ukształtowanych przez popkulturę. Odwiedzimy więc tereny górzyste i lesiste, plantacje właściwe dla Południa oraz typowe miasto amerykańskiej rewolucji przemysłowej w Jankesowie, ba, nawet kilka godzin spędzimy na karaibskiej wysepce – dla każdego coś miłego!

Atutem gry jest również oszałamiająca oprawa, tak wizualna, jak i muzyczna. Gra ta może stawać w szranki właściwie z każdą inną pozycją dostępną na rynku, reprezentującą dowolny gatunek, co chwilę zaś jesteśmy konfrontowani z widokiem, który aż prosi się o wykonanie zrzutu ekranu (przy czym sama gra jest tu wyposażona w specjalną opcję pozwalająca się realizować domorosłym fotoreporterom). Przypadł mi do gustu również fakt, iż niemal wszystkie (wypatrzyłem bodajże jedno jedyne odstępstwo) cutscenki są generowane z odwołaniem się do silnika gry, co w tym przypadku jest rzadkim komplementem, albowiem nasza postać zachowuje nie tylko ubiór obrany przez gracza, lecz również fryzurę postaci.

Skoro już wspomniałem o muzyce w poprzednim akapicie – jest ona dość klasyczna, a właściwie kanoniczna, ale czasami aż prosi się o zwolnienie w celu jej wysłuchania, podczas zaś przejazdów z punktu A do punktu B potrafi się dostosować do naszej eskapady i ją stosownie umilić. Nie trzeba być fanem country by zakochać się w warstwie muzycznej tego tytułu, choć i tego rodzaju motywy na najwyższym poziomie pojawią się niejednokrotnie.

Jedną z cech, które najbardziej cenię u bliźnich jest zdolność do refleksji, spostrzegawczego i refleksyjnego postrzegania świata, w tym własnej osoby. Red Dead Redemption 2 to tytuł stanowczo czyniący zadość temu oczekiwaniu – trudno wskazać jakikolwiek detal, który nie stanowiłby elementu starannie opracowanego i przemyślanego. Naturalnie od czasu do czasu natkniemy się na jakąś pomniejszą wadę, chwilami zdarzy się nam zaklnąć, jednakże produkcja ta po chwili potrafi zachwycić kolejnym rozwiązaniem wzbudzającym pobłażliwą tolerancję wobec drobnostkowych potknięć. Ot, w przypadku tej produkcji warto obejrzeć nawet napisy końcowe!

Nigdy jeszcze nie oceniłem żadnej produkcji na maksymalną notę i w przypadku Red Dead Redemption 2 długo się zastanawiałem czy nie uczynić jej honor pierwszeństwa. Gra ta imponuje rozmachem, immersją pozwalającą zatracić poczucie upływającego czasu, niemal doskonałą iluzją swobody, jak też wręcz doskonałą oprawą. Uznałem jednak, iż ponieważ w przypadku kilku innych tytułów byłem bardziej poruszony, ich uhonorowanie nie dopuszcza mi na wystawienie wspomnianej oceny. Nie widziałbym jednak sensu podejmowania jakiejkolwiek polemiki z osobą, która byłaby skłonna ku takiemu posunięciu.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję