Neoverse
Sztab VVeteranów
Tytuł: Neoverse
Producent: Tinogames Inc.
Dystrybutor:
Gatunek: karcianka
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Neoverse
Producent: Tinogames Inc.
Dystrybutor:
Gatunek: karcianka
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Neoverse
Nie da się ukryć, że jednym z najsłabszych elementów rzeczonej produkcji jest fabuła, której zresztą chyba sami autorzy nieco się wstydzą, albowiem uruchomienie intra wymaga zachowania kilkudziesięciosekundowej bierności na poziomie menu głównego – muszę przyznać, iż z tego rodzaju rozwiązaniem zetknąłem się bodaj pierwszy raz. Mimo wszystko to dziwi, zwłaszcza iż twórcy oferują tryb wprost określony mianem „adventure mode”, który w istocie różni się od pozostałych tak naprawdę tylko ociupinkę odmienną charakterystyką rozgrywki i przeciwników, ale bynajmniej nie raczy nas jakąkolwiek ciekawą historią, lecz jedynie iście aptekarską namiastką takowej.
W czasie zabawy zmierzyć się możemy z zasadniczo trzema trybami wymagającymi odmiennych podejść – jeden z nich wymaga umiejętności adaptacji i radzenia sobie z radykalnie odmiennymi przeciwnikami, inny z kolei ukierunkowany jest na powtarzające się starcia z coraz mocniejszymi bossami, w istocie sugerując raczej specjalizację i budowę coraz silniejszej, acz dość mało zróżnicowanej talii.
Co do zasady ̵
1; o ile nie nabędziemy stosownych dodatków DLC – dane nam będzie pokierować trzema różnymi heroinami, powiązanymi z zupełnie odmiennymi taliami. Co istotne – i właściwe dla gatunku – zaczynamy z bardzo wąskim deckiem, który w miarę postępów rozbudowujemy, następnie zaś zaczynamy stawiać jakość nad ilością. Tą pierwszą osiągamy zaś nie tylko poprzez nabywanie (w wirtualnym sklepie) bądź zdobywanie (w wyniku starć), lecz również w drodze edycji (tzw. ewolucji) kart dotychczasowych, co jednak z reguły wymaga uprzedniego zgromadzenia stosownych środków i/lub spełnienia wymogów dodatkowych.
Neoverse cechuje całkiem dopracowana mechanika, która szybko uświadamia graczowi, iż nie istnieje jedna nad-strategia zawsze stanowiąca drogę do sukcesu (choć wobec SI można by było postawić kilka zarzutów). W konsekwencji tytuł ten cechuje się całkiem sporym replayability, właściwym chociażby dla nieśmiertelnego Pasjansa (jakkolwiek jest odeń znacznie bardziej złożony, w myśl maksymy „easy to learn, hard to master”).
>
Niewątpliwym atutem produkcji jest oprawa graficzna, nawiązująca do karciankowych tradycji, przesycona ciepłymi kolorami i bogactwem szczegółów, tak w zakresie ujęć stacjonarnych, jak i animacji. Zarazem tytuł ten ewidentnie hołduje zasadzie „sex sells”, racząc (niewątpliwie męskiego „genderowo”) gracza ujęciami mocno zaokrąglonych w stosownych miejscach i roznegliżowanych dam, odzianych z punktu widzenia efektywności w walce niewątpliwie absurdalnie. O muzyce z kolei można powiedzieć niewiele dobrego, co najwyżej to, iż nie kaleczy uszu, ale tylko dlatego, że jest zwyczajnie mdła.
Neoverse to pomimo pewnych zastrzeżeń mimo wszystko całkiem ciekawa pozycja, adresowana jednak raczej do bardziej „niedzielnych” graczy, vveterani gatunku dość szybko bowiem poczują się znużeni stosunkowo skromną liczbą dostępnych kart, a w konsekwencji możliwych scenariuszy rozgrywki. Na uwadze jednak należy mieć fakt, iż wrażenie przesytu pojawia się dopiero po co najmniej kilkunastu, a wręcz kilkudziesięciu godzinach, co jest wynikiem niewyobrażalnym dla wieku „indyków” oraz „casuali”.
Autor: Klemens
W czasie zabawy zmierzyć się możemy z zasadniczo trzema trybami wymagającymi odmiennych podejść – jeden z nich wymaga umiejętności adaptacji i radzenia sobie z radykalnie odmiennymi przeciwnikami, inny z kolei ukierunkowany jest na powtarzające się starcia z coraz mocniejszymi bossami, w istocie sugerując raczej specjalizację i budowę coraz silniejszej, acz dość mało zróżnicowanej talii.
Co do zasady ̵
Neoverse cechuje całkiem dopracowana mechanika, która szybko uświadamia graczowi, iż nie istnieje jedna nad-strategia zawsze stanowiąca drogę do sukcesu (choć wobec SI można by było postawić kilka zarzutów). W konsekwencji tytuł ten cechuje się całkiem sporym replayability, właściwym chociażby dla nieśmiertelnego Pasjansa (jakkolwiek jest odeń znacznie bardziej złożony, w myśl maksymy „easy to learn, hard to master”).
>
Niewątpliwym atutem produkcji jest oprawa graficzna, nawiązująca do karciankowych tradycji, przesycona ciepłymi kolorami i bogactwem szczegółów, tak w zakresie ujęć stacjonarnych, jak i animacji. Zarazem tytuł ten ewidentnie hołduje zasadzie „sex sells”, racząc (niewątpliwie męskiego „genderowo”) gracza ujęciami mocno zaokrąglonych w stosownych miejscach i roznegliżowanych dam, odzianych z punktu widzenia efektywności w walce niewątpliwie absurdalnie. O muzyce z kolei można powiedzieć niewiele dobrego, co najwyżej to, iż nie kaleczy uszu, ale tylko dlatego, że jest zwyczajnie mdła.
Neoverse to pomimo pewnych zastrzeżeń mimo wszystko całkiem ciekawa pozycja, adresowana jednak raczej do bardziej „niedzielnych” graczy, vveterani gatunku dość szybko bowiem poczują się znużeni stosunkowo skromną liczbą dostępnych kart, a w konsekwencji możliwych scenariuszy rozgrywki. Na uwadze jednak należy mieć fakt, iż wrażenie przesytu pojawia się dopiero po co najmniej kilkunastu, a wręcz kilkudziesięciu godzinach, co jest wynikiem niewyobrażalnym dla wieku „indyków” oraz „casuali”.
Autor: Klemens