Nantucket

Nantucket
Sztab VVeteranów
Tytuł: Nantucket
Producent: Picaresque
Dystrybutor:
Gatunek: Tycoon
Premiera Pl:2018-01-18
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 80% procent
Głosuj na tę grę!

Nantucket

Wielorybnictwo jest profesją kompletnie nieobecną w polskiej tradycji, wręcz dlań abstrakcyjną. W konsekwencji Polakowi niemal nic nie mówią takie nazwy jak Nantucket, Peterhead, Horta, Kororāreka czy Imbituba nie mówią nic. W epoce wszakże coraz dziwaczniejszych tycoonów w końcu będzie można uzupełnić tą białą plamę.
nantucket-17000-1.jpg 1W dawnych czasach na okrętach żyły kozy tresowane, co w rzemiośle zastąpiły każdą kurtyzanę...

Autorzy gry aż po łokcie czerpali z fundamentalnego dzieła dla całego tematu, jakim jest „Moby Dick” Hermana Melville’a. Znajduje to odzwierciedlenie już w samym intrze, nasze zadanie jest zaś banalnie proste w opisie – ubić tego przeklętego białego olbrzyma!

Nim to się jednak stanie, najpierw musimy zgromadzić stosowną załogę i właściwie się wyekwipować. Jakkolwiek w teorii brzmi to łatwo, wymaga to jednego podstawowego dobra, którego nie posiadamy – pieniędzy. W konsekwencji gros naszej działalności sprowadzać się więc będzie do gromadzenia tychże środków, co możemy osiągnąć bądź w drodze rzeczonego wielorybnictwa, bądź też wskutek realizacji różnych pobocznych zleceń, sprowadzających się do spenetrowania potencjalnych nowych łowisk, przewiezieniu ładunku, udania się na poszukiwania zaginionego statku czy też ubicia morskiego potwora.

Jak pod Helem raz dmuchnęło, żagle zdarła moc nadludzka, patrzę - w koję mi przywiało nagą babkę z Pucka.

Jednakże od samego polowania na wieloryby – pomimo ekologicznych poglądów – się nie wywiniemy, gdyż załoga zarabia tylko w drodze wypłaty „dywidendy” ze sprzedaży wielorybiego sadła i tranu, unikanie polowań będzie więc negatywnie odbijało się na morale załogi. Co więcej, zwyczajnie jest to najbardziej opłacalna działalność, zwłaszcza gdy załoga nie jest jeszcze zbyt wykwalifikowana, a w konsekwencji nasz udział jest znaczny

Samo polowanie możemy scedować podkomendnym, którzy w tym zakresie są średnio efektywni, bądź też wziąć je we własne ręce. Czynność ta rozgrywa
się w postaci taktycznej minigry, której wynik końcowy jest tyleż zależny od naszego planu, co i szczęścia w rzutach kośćmi. Niestety, czasami losowość wysuwa się na pierwszy plan, co jest szczególnie dotkliwe podczas ostatniej walki z Moby Dickiem – jeśli właściwy rzut nie pojawi się przy pierwszej próbie (szansa na co wynosi 1:6), to może być kiepsko, jeśli przy drugiej szczęście również się do nas nie uśmiechnie (szansa jest adekwatna), to jedynym sensownym zachowaniem jest załadowanie uprzedniego zapisu stanu gry.

Od Falklandu-śmy płynęli, doskonale brała ryba, mogłeś wędką wtedy złapać nawet wieloryba.

Niezbędna jest również piecza nad specjalizacją podkomendnych, którzy mogą się poświęcić harpunnictwu, żeglarstwu, ciesielce, wytopowi oleju, profesji kuka czy „nauce” (pod którym to pojęciem kryje się tak kariera medyka, co i biologa okrętowego) etc. Ma to wpływ nie tylko na ich efektywność, lecz również choćby uzyskanie dostępu do bardziej zaawansowanych łodzi.

W końcu, Moby Dick to nasze nemezis, lecz po drodze ku niemu możemy oddać się różnym zadaniom pobocznym, np. poszukać śladów po Jamesie Cooku czy Ekspedycji Przejścia Północno-Zachodniego, przy okazji stoczyć kilka pojedynków z piratami („do abordażu!”) i zgromadzić oprzyrządowanie zwiększające nasze możliwości.

Pływał raz marynarz, który żywił się wyłącznie wódką, dawał wódkę małolatom no i prostytutkom.

Słowem-kluczem do rzeczonej pozycji jest jednak wolność – możemy zupełnie odłożyć na bok materię Białego Wieloryba i oddać się beztroskiemu ubijaniu kolejnych dziesiątek narwali tudzież szukać emocji w starciach z potężniejszymi waleniami czy wręcz rekinami, czas pomiędzy spędzając na lekturze nantucket-17000-2.jpg 2prasy z epoki.

Niestety, owa swoboda ma charakter nawet nie ulotny, co iluzoryczny. Po pierwszych dwóch, trzech godzinach fascynującej walki z żywiołami uświadamiamy sobie, że właściwie widzieliśmy już wszystko. W konsekwencji o ile nie oddamy się wątkowi głównemu (który również nie jest zbyt rozbudowany), szybko dopadnie nas nuda, zwłaszcza że gra sama w sobie jest dość prosta i jeśli tylko na początku wykaże się odrobinę cierpliwości (dostatecznie podnosząc kwalifikacje załogi i najzwyczajniej w świecie zwiększając jej liczebność), to później jej poziom trudności jest znikomy.

Kiedy szliśmy przez Pacyfik wiatr pozrywał wszystkie wanty, przytuliłem się do klopa i śpiewałem szanty!

Bardzo przypadła mi do gustu oprawa audiowizualna produkcji. Autorzy zdecydowali się bowiem raczej na symbolikę niźli fotorealizm, ma się uczucie obcowania z przyjemną dla oka grą planszową. Z kolei jeśli idzie o muzykę, to raz na jakiś czas zostaniemy uraczeni anglosaską twórczością szantową, która stanowi jakość samą w sobie, doskonale budując klimat. Aż szkoda, że te utwory są tak nieliczne i dość szybko da się je „osłuchać”.

Nantucket to nade wszystko hołd dla arcydzieła Hermana Melville’a, umożliwienie graczowi wcielenie się w wielorybnika ze złotej epoki tej profesji. Jest to pozycja silna głównie swym klimatem, choć jej mechanika rozgrywki z pewnością mogłaby zostać rozbudowana i ulepszona – im dłużej bowiem trwa obcowanie z grą, tym niższą ocenę jest się skłonnym jej wystawić.

Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/nantucket

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję