Making History: The Calm and the Storm

Making History: The Calm and the Storm
Sztab VVeteranów
Tytuł: Making History: The Calm and the Storm
Producent: Muzzylane Software Inc.
Dystrybutor: -
Gatunek: Strategia turowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Matis
Ocena
czytelników 57 GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI bd% procent
Głosuj na tę grę!

Making History: The Calm and the Storm

II wojna światowa jest jednym z najczęściej powielanych w literaturze, filmie i grach komputerowych tematów. I nie ma co się dziwić – ogrom i wielowątkowość tego tematu naprawdę są motywujące dla hobbystów. Podczas 6 lat konfliktu wojna ta zmieniała wielokrotnie swoje oblicze i koleje. Nagłe zwrotu akcji, rozwijająca się taktyka i kolejne wielkie bitwy. Zmieniało się umundurowanie, pojawiała się coraz nowsza broń piechoty i wszelkiej maści pojazdy. Na tle tego fascynującego konfliktu pojawiła się kolejna strategia „globalna”.
making-history-the-calm-and-the-storm-8422-1.jpg 1Making History: The Calm and the Storm autorstwa Muzzylane Software zagościło na moim komputerze z „drobnym opóźnieniem”. Gra ujrzała światło dzienne w roku 2007, jednakże nie miała swojej premiery w pewnym pięknym nadwiślańskim kraju. Wpadła ona w moje ręce dzięki jednej z „bundlowych” wyprzedaży. Jako historyk wojskowości – amator nie mogłem doczekać się konfrontacji z tym tytułem. Jaki był tego efekt? Zapraszam do dalszej części recenzji.

Po uruchomieniu gry, wyborze jednej z 8 stron konfliktu, zdecydowaniu się, nad jakim państwem chcemy przejęć kontrolę (w zasadzie mamy dostęp do sporej części państw świata) i wyborze jednego ze scenariuszy odpowiadających poszczególnym okresom wojny (przygodę naszą możemy zacząć już od 1936 roku) oraz w końcu po zatwierdzeniu wyboru gra w czarodziejski sposób przenosi nas na mapę świata. Dodajmy, że mapę wyjątkowo mało czytelną. Prowincje, na które podzielone są nasze terytoria pozapychane są wirtualnymi budynkami symbolizującymi fabryki, modelami żołnierzy i pojazdów symbolizujących wojsko. Kiedy instalowałem grę obawiałem się, że będę miał do czynienia z kiepskim klonem serii Hearts of Iron. Widok przeładowanej symbolami mapy uświadomił mnie, że w najgorszym wypadku będzie to brzydki i kiepski klon. Mapa, we wspomnianej wcześniej serii, wygląda na początku też nie najlepiej (choć i tak jest o niebo bardziej czytelna), jednakże kilkoma kliknięciami możemy doprowadzić ją do stanu czytelności. Co prawda w recenzowanej grze też są możliwości zmiany widoku mapy, jednakże niezależnie od wybranej opcji granice między prowincjami będą mało czytelne. Gorzej sprawa ma się z jednostkami. W HoI bez problemu z poziomu menu głównego zamienimy „figurki” na żetony żywcem zdjęte z map wojskowych - korpusy, dywizje czy brygady są widoczne na pierwszy rzut oka. Making History za sprawą niemożliwych do wymiany z poziomu gry „żołnierzyków” może śmiało dorobić się tytułu Making Headache. Nie jestem fanem gier z
masą wodotrysków, wręcz przeciwnie, w dobrej strategii wystarczy czasami podejście minimalistyczne. Te sztuczne, niemożliwe do wyłączenia kiepskiej jakości „figurki” są dla mnie ogromnym minusem. Zwłaszcza, że w strategiach „globalnych” mapa świata jest głównym ekranem gry.

To, co bardziej przeraża, to „skład” tych figurek. Każdy czołg, żołnierzyk, czy inna jednostka lądowa przedstawia coś, co możemy przetłumaczyć jako grupę armii, która składa się ze swoistych części, nazwijmy je na potrzeby recenzji „dywizji”. Prowadzi to do takich absurdów, jak np. duże związki bojowe składające się z … czołgów ciężkich. Oczywiście nie ma możliwości wybrania dowódcy takiego związku. Nie ma również żadnego łańcucha logistycznego, czy bardziej specjalistycznych oddziałów. Możemy tworzyć bardzo duże związki taktyczne, bez żadnych niekorzystnych tego skutków. Na zakończenie tego wątku dodam, że symbol takiej „grupy armii” zależy chyba od najsilniejszej w nim jednostki. Dla każdej nacji przewidziano po kilka wzorów, inny dla zgrupowań czołgów lekkich, średnich i ciężkich, inny dla piechoty. Co bolesne – najgorzej wyszkolony żołnierz niemiecki będzie wyglądał identycznie w roku 1936, jak elitarne jednostki w 1944 – dotyczy to wszystkich możliwych konfiguracji, każdej nacji przysługuje jeden „skin” piechura.

Łapiąc powietrze, po mowie agresji w kierunku motywu z oznaczeniami jednostek, czas przejść do konkretów. Making History to czysta strategia turowa. Jest to jedna z niewielu cech, jakie odróżniają ją gier Paradoxu, w których akcja toczy się w czasie rzeczywistym. Gracz jako swoisty wszechwładca wybranego państwa zajmuje się jego armią, dyplomacją, ekonomią i zarządzeniem produkcją. O stronie wojskowej już co nieco wspomniałem, uzupełnić swoją wypowiedź mogę jedynie słowem „ubogo”. Oprócz sił lądowych mamy także wojska powietrzne i marynarkę wojenną, możemy pozwolić sobie na bombardowanie strategiczne i taktyczne, czy patrole lotnicze. Nie zmienia to fmaking-history-the-calm-and-the-storm-8422-2.jpg 2aktu, że ogólnie model walki jest bardzo uproszczony. Trochę lepiej przedstawia się system badań naukowych, w tym nad doktrynami wojskowymi, jednakże wciąż jest mocno uproszczony – z racji powiązania z systemem wojskowym. Znacznie lepiej ma się strona gospodarcza. Jest to jedyny chyba mocny punkt gry, w którym może konkurować, a nawet przewyższać serię Hearts of Iron. Fajnym smaczkiem jest produkcja broni, czy współczynnik zdolności transportowej państwa. Nie jest to może arcyciężka gra ekonomiczna, ale pozostawia spore pole do popisu dla miłośników zbijania majątku. Dyplomacja również prezentuje się dobrze. Gorzej, że nie umożliwiono graczowi prowadzenia działań szpiegowskich.

Kolejnym bolesnym ciosem jest strona merytoryczna. Abstrahując już od strony wojskowej, można znaleźć liczne smaczki z historii politycznej – jak np. „faszyzm” jako ustrój zarówno Niemiec, jak i Japonii. W grze nie występuje żaden system wydarzeń historycznych, za każdym razem rozgrywka będzie inna. Będzie to dla jednych wada, dla innych zaleta. W ramach ciekawostki – przy rozpoczynaniu gry „większymi” nacjami rozgrywka rozpoczyna się od fragmentu hymnu narodowego. Miłe to, ale tylko dla wybranych – „Mazurka Dąbrowskiego” w grze nie usłyszymy. Jak już ktoś chciał koniecznie dawać takie nie związane z rozgrywką umilenia, to powinien odszukać wszystkie hymny. Albo żadnego.

Czy mogę nazwać Making History grą słabą? Tak i nie. W porównaniu do gier Paradoxu, które skupiają się na stronie wojskowej i pełne są historycznych i taktycznych smaczków – gra ta wypada bardzo blado. Z drugiej jednak strony – ekonomia jest bardzo ciekawie przedstawiona, a nawet i do dennej mapy można się po kilku godzinach przyzwyczaić. Gra ta nada się dla osób, które pragną nieco ambitniejszej rozgrywki, ale zarazem prostej do opanowania. Jeśli jednak ktoś chce wielbić się w temat II wojny światowej – lepszym rozwiązaniem będzie zakup Hearts of Iron II i III – zwłaszcza, że ostatnimi czasy można dostać je w bardzo niskiej cenie.

Autor: Matis
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
05.08.2010 | blazejco12345 » Wyględa dość ciekawie:}!
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję