Lost Planet: Extreme Condition

Lost Planet: Extreme Condition
Sztab VVeteranów
Tytuł: Lost Planet: Extreme Condition
Producent: Capcom
Dystrybutor: Electronic Arts Polska
Gatunek: gra akcji
Premiera Pl:2007-08-30
Premiera Świat:
Autor: Kizik
Ocena
czytelników 70 GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 85% procent
Głosuj na tę grę!

Lost Planet: Extreme Condition

Wyobraźcie sobie, że jest zimno, przeraźliwie zimno. Otacza was taka niska temperatura, że zdjęcie grubego futra i ubrań z najnowszych tworzyw zatrzymujących ciepłotę powodowałoby natychmiastowe wychłodzenie, a po kilku minutach śmierć. Na dodatek wieje praktycznie nieustannie wicher, który wzbudza tumany lodu i śniegu. Ten zmarznięty żwir rozpędza się za pomocą wiatru i tnie wam skórę na wystających ledwo co spod fałdów ubrań policzków. Oddech boga dudni w uszach niemiłosiernie, a jak ustanie to ma się wrażenie tak strasznej ciszy, jak moment, który doświadcza człowiek tuż przed wypadkiem... To jeszcze nic. Te „nic” w poprzednim krótkim zdaniu oznacza też znikomą widoczność, którą jedynie możesz lekko rozrzedzić latarką. Zapowiada się strasznie i przeraźliwie. To jest po części prawdą, ale zapewniam ciebie, czasem nawet nie będziesz miał czasu, drogi graczu, się nad tym zastanowić, gdy spod bezmiernej bieli wyłoni się potwór, którego będziesz musiał unicestwić.
lost-planet-recenzja-2929-1.jpg 1Tak, Capcom praktycznie nigdy nie zawala gier. Już żyję jakiś czas na tej ziemi i mogę powiedzieć, że raczej jestem do tej opinii przekonany. Pamiętam ich gry jeszcze z czasów gdy się nie śnił nikomu komputer osobisty o mocy 400 a co powiedzieć 500 megaherców. Co to były za czasy! Czasy Amigi, Atari, a troszkę później mojego pierwszego przewspaniałego „Pegasusa”. Już wtedy Capcom tworzył gry na poziomie i ciekawe jak na tamten okres. Ale to tylko pamiętają najpewniej najstarsi z was, którzy mają ochotę czytać mój tekst.. Młodsi kojarzą tą firmę z dwoma równie ciekawymi tytułami (są inne znane, ale te wybrałem z powodów, które wyjaśnię później) jak seria Resident Evil oraz Devil May Cry. Były to udane ciągi gier, które zachwyciły wielu. Sam od razu przyznam wraz z zastrzeżeniem, że moja styczność z niniejszymi grami była znikoma. Pierwszą widziałem i nawet grałem, mnie osobiście nie zachwyciła, ale tylko dlatego, że nie lubię tego typu gier - horrorów. Reszta moich znajomych oraz zaprzyjaźnionych maniaków gier była zachwycona, więc moja opinia była raczej podyktowana upodobaniami niźli zniesmaczeniem. Koniec końców odnoszę się do tej serii z należnym jej szacunkiem. Takie samo doświadczenie prócz uczucia zlekceważenia miałem z DMC. Moja znajomość z tymi produktem również była króciutka, ale wyryła we mnie zupełnie inne przeświadczenia niż Resident Evil. Była dynamiczna i pełna walki oraz efektów specjalnych i w niektórych aspektach naprawdę wymiata.

Dziś chciałbym wam przedstawić grę która rozbudziła powtórnie zarówno wspomniany przeze mnie wielki szacunek i uznanie do firmy Capcom jak i do ich
produktów wcześniej wymienionych. W trakcie tej gry zrozumiałem ,ze „Japońce” naprawdę potrafią tworzyć gry, które przesycone są czystą rozrywką i dużymi emocjami. A przynajmniej tworzą świetny klimat i nastrój. Tą grą jest Lost Planet: Extreme Condition. Wydano ją już podobno rok temu, lecz nadal budzi moje zainteresowanie, z racji tego, że jej wcześniej nie zauważyłem, jak i z czystej ciekawości. Akcja toczy się na zasypanej śniegiem planecie, którą ni stąd ni zowąd skolonizowali ludzie. Z filmu wprowadzającego dowiadujemy się, że musieliśmy się wycofać z niej z powodu monstrów zamieszkujących te mroźne pustkowia. Po tym niechlubnym epizodzie wróciliśmy wzmocnieni przez technologię i doświadczenie. Problem w tym, że tak naprawdę film nie wyjaśnia dlaczego i po co tu przybyliśmy. Wiemy jak przeżyć, ale w jakim celu? To jest na razie zagadką, którą po części będziemy odkrywać w trakcie rozgrywki. Fabuła zaczyna się dość sztampowo. Jesteśmy synem jakiegoś dowódcy dzielnych żołnierzy-pacyfikatorów. Podczas walki z ogromnym (naprawdę OGROMNYM) monstrum zdaje się nam, że nasz ojciec ginie bohatersko. Po tym wszystko zapominamy, zostajemy uratowani, skrawki naszej pamięci powracają stopniowo i nierównomiernie. Są zwroty akcji i jest zdrada oraz przyjaźń. Odnośnie samych filmików, które są stworzone na enginie gry, nic nie mam do zarzucenia. Postacie są dobrze wymodelowane i przyjemnie się je ogląda. Jednakże teksty i dialogi są płytkie, proste i niepociągające.

Nie wspominam już o instalacji, bo jest prosta i łatwa. Jedyne co mnie zdziwiło, to iż po załadowaniu gry pojawia się skrót do niej, który po naciśnięciu oczywiście uruchamia grę, ale nie można przez niego wejść do glost-planet-recenzja-2929-2.jpg 2łównego folderu na dysku gdzie została zainstalowana. Wydaje mi się, że powodem takiego zachowania może być fakt, że gra jest konwersją z Xbox i dopiero po paru miesiącach zjawiła się na pecetach, a jeszcze później na PlayStation.

Menu też leciutko mnie zdezorientowało. Wyskoczyła mi informacja, że aby móc grać potrzebne jest zalogowanie się w systemie. No ale okazało się, że to się tyczy tylko gry wieloosobowej, kampanię zaś można zacząć po utworzeniu profilu. Menu skonstruowane jest prosto i dość przejrzyście, jednakże szaro i monotonnie. Mamy w nim możliwość wyboru wiele trybów rozgrywki. Dzielą się one nie tylko na Karierę i Multiplayer. Kampania jest podstawą rozgrywki trybu pojedynczego. Nadto mamy dwa podtryby, które pozwalają walczyć tylko z bossami z każdego etapu Kampanii lub (to drugi tryb) powtarzanie całych misji z dodatkowym przelicznikiem, który prezentuje ilość zabitych wrogów. Te również traktowane są albo w pewnym ciągu albo osobno. Multiplayer zawiera również rozbudowaną propozycję roz(g)rywki. Począwszy od wspólnej gry zespołowej, po tryby podobne do zawodów „kto więcej, kto dalej, kto dłużej się utrzyma atakowany na danej pozycji”. Co więcej, w nim to występuje wiele innych niedostępnych z poziomu gracza pojedynczego broni, ale o tym później.

Jeszcze żeby dopełnić obraz muszę dodać o problemie jaki napotkałem. Wśród wielu przeróżnych opcji, w tym zmiany obsługi kontrolera graficznego z DirectX 9 na 10 i zmiany obsługi gry z klawiatury na pada, nie doszukałem się tak błahej komendy jak automatyczne zapisywania zrzutów ekranu. Zadanie miałem troszkę utrudnione, ale zrobiłem parę ujęć. Powiem wam, że nie umywają się do tego co rzeczywiście wyświetla się na ekranie.

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję