Left Alive

Left Alive
Sztab VVeteranów
Tytuł: Left Alive
Producent: Square-Enix
Dystrybutor: Square Enix
Gatunek: Strategia RTS
Premiera Pl:2019-03-05
Premiera Świat:
Autor: tenshi_chan
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 45% procent
Głosuj na tę grę!

Left Alive

Left Alive to gra z cyklu Front Mission, tocząca się w wykreowanym na potrzeby cyklu świecie, w roku 2127, gdzie wojny prowadzi się za pomocą potężnych maszyn bojowych – mechów. Naszym zadaniem jest wyprowadzić trójkę bohaterów z ogarniętego wojną rosyjskiego miasta. Gramy kolejno każdą z postaci, a ich losy w pewnym momencie zaczynają się ze sobą splatać. Jednak tym razem postawiono bardziej na elementy stealth niż bezpośrednią walkę mechami. Te owszem, nadal tu występują, jednakże często są tylko opcją na przejście danej planszy, możemy bowiem się również skradać pod nosem wroga, lub walczyć twarzą w twarz z karabinem i wycraftowanymi/znalezionymi przez siebie gadżetami.
left-alive-niskobudzetowa-gra-aaa-19126-1.jpg 1KIEDY IDEA PRZEWYŻSZA BUDŻET

Niestety gra odkąd tylko miała swoją premierę, bombardowana jest negatywnymi recenzjami. W Japonii, gdzie premiera miała miejsce wcześniej – nawet zabroniono streamowania jej przed premierą w Europie. Mam wrażenie, że twórcy doskonale sobie zdawali sprawę, że zawalili i próbowali to ukryć za wszelką ceną, jak najdłużej się dało, by sprzedać choć jeszcze kilka kopii więcej. Normalnie byłoby mi ich nawet żal, bo gra nie jest aż tak zła, jak wszyscy o niej piszą. Przede wszystkim mimo średniej optymalizacji, działa, nie spotkałam się z żadnymi crashami, a choć spadki FPS się zdarzały, nie były one jakimiś mocno widocznymi i utrudniającymi rozgrywkę (posiadam GTX980 4GB). Jednakże zdecydowanie grafika, choć nie wygląda koszmarnie, mocno przypomina erę PS3, a elementy otoczenia zostały po prostu niedopracowane. Można mieć problemy z optymalizacją, bo miewają ją nawet najlepsi, ale nie przy grze, która wygląda tak słabo i w której grafikom nie chciało się zrobić nawet okien w samochodach (po prostu pomalowali je na jeden kolor, jeden odcień). Krążymy też cały czas po tych samych lokacjach, w budynkach ktoś na siłę dodał jakieś tak stojące krzesło czy puste biurko, żeby nie było że nic w środku nie ma, ale też nie przesadzajmy z natłokiem wrażeń… Wszystko jest po prostu aż nazbyt oszczędne.

I owszem grałam w gorsze produkcje pod tym względem, ale nikt nie chciał, bym płaciła za nie 250 zł. Gdyby Square Enix po prostu postawiło sprawę jasno, że ta gra jest mocno ograniczona budżetem, zamiast na siłę kreować ją na AA
A, pewnie nikt się by nie przyczepił i większość przymknęłaby oko na niedoróbki. A gdyby coś takiego wydało nieznane studio za 60-70 zł, to może nawet ludzie by się zachwycili. Sama dostałam tą grę właśnie w takiej cenie, więc jestem w stanie być bardziej obiektywna, ale rozumiem złość ludzi, którzy zapłacili pełną cenę za ten produkt i przeżyli głębokie rozczarowanie.

1, 2, 3, UMARŁEŚ TY

Elementy stealth zostały tu zaimplementowane całkiem sensownie. Przeciwnicy potrafią być spostrzegawczy i zachodzić nas od tyłu, robociki i helikoptery patrolują okolicę, a trasy patroli dość często się zmieniają. Nie ma tu też sztucznego naznaczania wrogów, dzięki czemu wiemy gdzie się znajduje nawet jak sobie pójdzie na drugi koniec mapy. Nie do końca też wiadomo, który czołg/mech jest aktywny i łatwo wpaść w pułapkę. Granaty dymne również robią robotę. Jednak mimo to dość często będzie dochodziło do walki, a ta jest po prostu słaba.

Przeciwnicy noszą pancerz na całym ciele, więc kule się od nich odbijają, ale jeśli strzelimy im 3 razy w głowę, to i tak umrą, w dodatku jeśli będziemy strzelać w głowę to stoją w miejscu i czekają tylko na ten trzeci śmiertelny strzał. Obecna jest tu też najgłupsza mechanika ognia jaką kiedykolwiek widziałam w grze. Otóż jeśli podejdziemy do ognia to… musimy w nim stać. Postać stęka, ale nie jest w stanie się ruszyć, dopóki ten się nie wypali. Co oczywiście daje niesamowicie duże możliwości walki mołotowami, jednak zwycięstwo w ten sposób jest po prostu głupie. Szczególnie, że przeciwnicy nie zaczynają szukać kto rzucił mołotowem, tylko zawsze gapią się w mileft-alive-niskobudzetowa-gra-aaa-19126-2.jpg 2ejsce, gdzie usłyszeli jakiś dźwięk – w tym wypadku dźwięk rozbijanej butelki – więc stoją i patrzą się jak jeden z nich płonie i czekają aż poodrzucam butelkami w ich kierunku. I wszystko to mogę zrobić niezauważona!

„CAUTION! ENEMY IS APPROACHING!”

Gorszy od walki jest ten komunikat, który nie tyle zwraca uwagę na zbliżającego się wroga, co widać tez na mapie i ekranie w postaci czerwonej kreski, która pojawia się z odpowiedniej strony, nie mówiąc już o sonarze, który możemy wykonać z zebranych śmieci. Ostrzeżenie nie pojawia się bowiem raz. Będziemy je słyszeć w kółko i kółko, dopóki wróg żyje. Będzie zagłuszać nam jego kroki i irytować, ale na melisie idzie się tym nie przejmować. Zresztą zawsze może być gorzej – można być właśnie przed walką na mechy, które chodzą tak koszmarnie topornie, że o pokonaniu wroga często decyduje łut szczęścia.

CZY JEST W TYM W OGÓLE COŚ DOBREGO?

Mimo to gra ma coś w sobie, poza drewnianą walką, brzydką grafikę i irytującymi powiadomieniami. Historia nie jest zaskakująca, ale jest w porządku. Postacie mają szeroką gamę ekspresji emocji, przez co scenki ogląda się z przyjemnością, natomiast eksplorowanie otoczenia i znajdywanie różnych rzeczy do craftingu sprawiało mi wiele frajdy, naboje szybko się kończyły, i nieraz czułam, że jestem w ciemnej… czeluści. Gra bardzo wymagająca nawet na niższych poziomach trudności. Nie wybacza gorszego celowania, nieostrożności i nie pozwala cicho mordować wrogów na pęczki, jednym strzałem. Myślę więc, że normalna cena zmieniłaby też oczekiwania graczy wobec produktu i dała nieco przychylniejsze opinie.

Autor: tenshi_chan
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję