Into the Breach

Into the Breach
Sztab VVeteranów
Tytuł: Into the Breach
Producent: Subset Games
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia turowa
Premiera Pl:2018-02-27
Premiera Świat:
Autor: Dziadó
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 80% procent
Głosuj na tę grę!

Into the Breach

„Live. Die. Repeat.” Ten cytat z „Edge of Tomorrow”, filmu z Tomem Cruisem w roli głównej, jako pierwszy przychodzi mi do głowy, gdy pomyślę o Into the Breach. Nowa gra studia Subset Games przyciągnęła mnie na długo do komputera, jej pozorna prostota i ukryta głębia bardzo mi się spodobały. A to, czemu z tą grą kojarzy mi się taki, a nie inny cytat, ujawnię za kilka akapitów.
into-the-breach-17333-1.jpg 1Po twórcach Into the Breach można było spodziewać się czegoś naprawdę ciekawego. Subset Games zasłynęło wcześniej dzięki FTL - Faster Than Light, symulacji statku kosmicznego, która zyskała uznanie wielu graczy i recenzentów (ja sam także ją bardzo miło wspominam). Tym razem jednak, zamiast kosmicznej sztafety, dane nam jest zejść na Ziemię i stanąć w jej obronie. Naszą planetę od lat oblegają Veki - ogromne robalopodobne bestie, wychodzące spod ziemi i, niczym Godzilla, atakujące ostatnie siedziby ludzkie. Na ich drodze stoi drużyna równie wielkich mechów bojowych, sterowanych przez trójkę śmiałków - a o ich poczynaniach zadecydujemy my. Into the Breach to strategia turowa, w której walczymy ze wspomnianymi robalami, a raczej chronimy przed nimi ludzkość. Rozgrywka jest podzielona na 4 wyspy + misja finałowa. Na każdej z wysp jest kilka sektorów, w których mamy walczyć z zagrożeniem spod ziemi i przy okazji wypełniać zadania. Walka w każdym sektorze, to pięcioturowa batalia pomiędzy mechami gracza i Vekami. Tura jest podzielona na kilka faz, najpierw poruszają się Veki i deklarują, gdzie zaatakują, potem poruszamy się i atakujemy my, na koniec atakują Veki. Dodatkowo jeszcze pojawiają się losowe efekty, zależne od wyspy, na której walczymy. Generalnie rozgrywka jest prosta u swoich podstaw. Jednak to tylko pozory, bo dość szybko odkrywamy np. różne manewry, mające na celu nie tyle zniszczenie Veków, co bardziej ochronę ludności cywilnej. Poza zadawaniem obrażeń możemy przesuwać wrogów, podpalać ich, zamrażać i robić wiele innych rzeczy, których cel jednak zawsze powinien być taki sam: ochraniać ludność. Dlaczego to podkreślam po raz drugi? Bo na samym początku gry troszkę zlekceważyłem tę kwestię i bardziej skupiłem się na laniu robali, niż odsuwaniu ich od budynków mieszkalnych. Kiedy jednak pierwsza budowla legła w gruzach, to zobaczyłem, że opadł wskaźnik sieci energetycznej (power grid), który wyświetla się cały czas u
góry ekranu. To sieć energetyczna powstrzymuje Veki przed całkowitym rozplenieniem się po powierzchni planety i kiedy jej poziom spadnie do zera, to spod ziemi wyłazi armia robali, ludzkość jest skończona i gra kończy się.

W sumie to nie do końca się kończy. Kiedy już się poniesie porażkę (a może to nastąpić szybko, bo gra nie wybacza błędów) to gracz ma możliwość wybrania jednego z bohaterów pilotujących mechy, by ten użył specjalnej technologii. Dzięki niej przeniesie się on do innej osi czasu (timeline), w której ludzkość wciąż stawia czoła Vekom i gra rozpoczyna się od nowa. Taką naturalną powtarzalność rozgrywki znamy już dobrze z FTL. I podobnie jak tam, ani trochę nie frustruje, a jedynie motywuje do podejmowania kolejnych prób uratowania planety. Aha, no i stąd cytat z początku recenzji.

Oczywiście to nie wszystko. W grze jest 55 osiągnięć do odblokowania, a za każde z nich dostaje się monety. Te z kolei można wydać na odblokowanie nowych mechów, posiadających rozmaite uzbrojenie i właściwości. Ich różnorodność jest naprawdę duża i każdy zakupiony skład wymaga innej taktyki, by go efektywnie używać. Na przykład Frozen Guardians to drużyna mechów, specjalizująca się w zamrażaniu wrogów i walce defensywnej (przesuwanie i/lub odwracanie kierunku ataków wrogów), z kolei Rustling Hawks potrafią wzniecać na polu bitwy obłoki kurzu, a te dodatkowo - dzięki specjalnemu modułowi, który posiada jeden z mechów - są jak chmury burzowe i zadają znajdującym się w nich wrogom obrażenia.

Jeżeli chodzi o uzbrojenie, to nie musimy się opierać tylko na tym, z czym zaczynamy. W czasie rozgrywki co jakiś czas możemy spotkać spadające na pole bitwy kapsuły czasu (time pods). Nie wiadomo, czy zostały one wysłane celowo, by nas wspomóc, czy też są to obiekty, zagubione pośród różnych osi czasu. Jeżeli uda nam się tę kapsułę zabezpieczyć, to po walce możemy ją otworzyć. W środku znajdziemy dodatkowe ogniwo zasilające do mecha (używa się ich do ulepszania właściwości pojazdów), a czasem także losową broń i/lub bohinto-the-breach-recenzja-17333-2.jpg 2atera. Uzbrojenie możemy sprzedać i kupić także po zabezpieczeniu którejś z wysp, wydając na to punkty reputacji (które z kolei dostajemy za wypełnianie zadań na wyspie).

To wszystko tworzy łatwy do zrozumienia system, który jest bardzo przejrzysty i nie odciąga uwagi od sedna rozgrywki - czyli bitew. Ich przebieg opisałem parę akapitów wcześniej, warto jednak poświęcić im trochę więcej miejsca. Gracz szybko się przekonuje, że granie „na pałę”, bez dokładnego analizowania przebiegu tury, precyzyjnego poruszania się mechami i przemyślanego używania broni, to prosta droga do przegranej. Podobnie jak w FTL, trzeba uważnie stawiać każdy krok, bo potknięcia się są bezlitośnie wykorzystywane przez wroga. Chociaż same Veki nie należą do tytanów intelektu, ich przewaga liczebna (o ile na nią pozwolimy) i różnorodność (mamy kilkadziesiąt różnych rodzajów robali, posiadających rozmaite ataki i zdolności) mogą szybko i łatwo zdominować mechy. By temu zaradzić, trzeba główkować. Z czasem gracz „wchodzi” w mechanikę rozgrywki i wyucza się pewnych schematów walki, co nie zmienia faktu, że często jest się stawianym przed dylematem typu: robali jest za dużo, nie zneutralizuję wszystkich, pozwolić by uszkodziły ten budynek? A może poświęcić jeden z mechów, robiąc z niego żywą tarczę? Lepiej ocalić sieć energetyczną, czy wypełnić zadanie? Częstotliwość tych rozterek zależy od umiejętności gracza. Nielichą satysfakcję sprawia widok robali wybijających się nawzajem, bo tak je poprzestawialiśmy, że skierowały swoje ataki przeciwko sobie. Gra jest satysfakcjonująca właśnie dzięki temu „skomplikowaniu w prostocie”, pozwalającemu realizować różne (i różnie skuteczne) manewry, opierające się o bardzo prostą mechanikę. Dodatkowo poziom trudności jest dosyć wymagający (co także jest znakiem rozpoznawczym Subset Games) - jego wysokość wpływa na liczbę pojawiających się przeciwników, sama ich „inteligencja” jest cały czas taka sama. Czyli agresywna, Veki wykorzystują niemal każdą okazję do zaatakowania mecha albo budynku.

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję