IL-2 Sturmovik: Birds of Prey

IL-2 Sturmovik: Birds of Prey
Sztab VVeteranów
Tytuł: IL-2 Sturmovik: Birds of Prey
Producent: Gaijin Entertainment
Dystrybutor: Cenega Poland
Gatunek: symulator
Premiera Pl:2009-09-04
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników 4 GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 70% procent
Głosuj na tę grę!

IL-2 Sturmovik: Birds of Prey

Wśród morza, ba, prawdziwego oceanu radzieckich książek poświęconych tematyce Wielkiej Wojny Ojczyźnianej zdarzały się pozycje literacko udane i prezentujące sobą choćby nieco wyższy poziom od klasycznego wytworu taśmy produkcyjnej. Jednym z takich tytułów była „Opowieść o prawdziwym człowieku”, poświęcona jednemu z sowieckich asów powietrznych. W trakcie jej lektury uświadomiłem sobie, jak w sumie mało wiem o tym jakże istotnym planie działań wojennych i ich wpływie na ostateczny rezultat starcia Hitlera z resztą świata. Bo jak w sumie się zastanowić, to jedynym skojarzeniem jest Bitwa o Anglię, a tak samoloty – mogłoby się zdawać – stanowiły jedynie tło dla zmagań bohaterów wojsk pancernych.
il-2-sturmovik-birds-of-prey-4626-1.jpg 1Dlatego też z dużą radością przywitałem grę IL-2 Sturmovik: Birds of Prey, pozwalającą graczowi zasiąść za sterami części spośród mnóstwa maszyn, toczących w ówczesnej Europie podniebne boje. Tak jest, tylko i wyłącznie Europie, można więc zapomnieć o walkach nad Pacyfikiem, co zresztą z marketingowego punktu widzenia jest w pełni zrozumiałe – chyba wiele bym nie zaryzykował zakładając się, że następna część cyklu poświęcona będzie właśnie tamtemu teatrowi działań wojennych.

Gra, co w pełni logiczne i zrozumiałe, przewiduje jedną kampanię, na którą z kolei składa się sześć podkampanii. Polityczna poprawność w pełni dała znać o sobie, tak że dzielą się one po równo na trzy koncentrujące się na szeroko rozumianych froncie zachodnim, i trzy na front wschodni. Co więcej, muszę od razu uprzedzić, nie dane nam będzie zasiąść za sterami jakiegoś messerschmitta czy junkersa i spróbować samodzielnie odmienić losy wojny – co to to nie! Służyć możemy wyłącznie dla sił aliantów, czy to osłaniając odwrót spod Dunkierki, czy to uniemożliwiając Luftwaffe dostarczenia transportów dla odciętej pod Stalingradem armii Paulusa.

Spektrum samych misji jest dość szerokie – dane nam będzie walczyć także nad Sycylią i Korsuniem, Ardenami i samym Berlinem, wykonując przy okazji najróżniejsze zadania, czasami sprowadzające się do zwykłego „zestrzel wszystko wrogie co lata”, czasami zaś przyjdzie nam skupiać się na niszczeniu celów naziemnych, czy to przy użyciu bomb, rakiet, czy też karabinów pokładowych. Trzeba przyznać, iż twórcy wiele uwagi poświęcili temu, by gracz nie mógł zacząć się nudzić. Nie
stety czasami z uszczerbkiem dla wierności historii, jak chociażby w czasie bojów nad stolicą Trzeciej Rzeszy.

Co ważne, w przypadku Birds of Prey tak naprawdę mamy do czynienia z dwiema zupełnie różnymi grami, a to przez możliwość dokonania wyboru między trybem zręcznościowym a symulacyjnym. O ile ten pierwszy jest właściwie strzelanką niewiele poza osadzeniem w trójwymiarowym środowisku różniącą się od klasycznego Asteroids, o tyle ten drugi tryb to już prawdziwa wyższa szkoła latania, przeznaczona tylko dla orłów.

Paradoksalnie największą słabością tego drugiego trybu jest jego realizm przy prowadzeniu maszyny. Niestety, poziom trudności „misji właściwych” praktycznie pozostaje niezmienny, co oznacza, iż gracza może czekać konieczność niezliczonego wznawiania i wznawiania tych samych misji. Niektóre z nich bowiem zostały przez twórców ewidentnie „przekombinowane”, a to poprzez położenie szczególnego nacisku na ilość, a nie jakość. Niektóre podniebne boje cechują się bowiem nie finezją pilotów, lecz ich samą przytłaczającą ilością – w czasie niektórych misji po zestrzeleniu zdarzało mi się, iż respawnowałem się tylko po to, by dosłownie po sekundzie (sic!) zaliczyć kolejny zgon, a to poprzez odrodzenie się centralnie w linii ostrzału wrażego myśliwca.

W czasie gry nie mogłem bowiem pozbyć się wrażenia, iż autorzy pozwolili sobie na tego rodzaju rozwiązanie, chcąc zakamuflować niezbyt udane algorytmy sztucznej inteligencji, cechujące tak naszych kamratów, jak też wrogich pilotów. Walki wyglądają bardzo efektownie, niestety sprawia to raczej wrażenie teatru niźli faktycznej symulacji starć &#il-2-sturmovik-birds-of-prey-4626-2.jpg 28211; wystarczy zaburzyć rozwój wydarzeń, by uświadczyć nagłej indolencji obu stron kierowanych przez komputer.

Z kolei wielką zaletą gry jest oprawa audiowizualna. Niektóre widoki naprawdę potrafią zatchnąć dech w piersi, kapitalne wrażenia towarzyszą także dokonaniu slalomu z nadlatującymi z naprzeciwka samolotami. Z dużą dbałością o detale sporządzono poszczególne plansze i czasami, o ile warunki gry na to pozwalają, naprawdę warto obniżyć pułap i lecieć tuż nad ziemią. Tu wszakże ujawnia się kolejne uproszczenie, na które sobie pozwolili twórcy, takie bowiem lasy i szereg innych przeszkód lądowych są właściwie tylko pozorowane, śmiało bowiem można przez nie przelatywać, bez obawy o kraksę.

Sympatycznym detalem są komunikaty radiowe, nadawane w oryginalnych językach pilotów – i tak niemiecki wojak skarży się na bycie postrzelonym w języku Goethego, a sowiecki sołdat zawoła niczym jego pradziad Rus.

Oprawa muzyczna nie jest zbyt rozbudowana, co zresztą w pełni zrozumiałe, niemniej z recenzenckiego obowiązku należy odnotować, iż jest, i to nawet całkiem przyjemna dla ucha – pierś sama wypina się do orderów! Trudno wszakże się dziwić, skoro przyłożył do niej ręki sam Jeremy Soule, choć Bogiem a prawdą to wiele pracy on nie miał.

IL-2 Sturmovik: Birds of Prey z pewnością nie jest grą na lata, ale też wystarcza na więcej niż jeden wieczór. Co więcej, samo przejście kampanii, abstrahując zupełnie od trybu gry wieloosobowej, wcale nie oznacza, iż gracz nigdy nie będzie skłonny wrócić do którejkolwiek z misji. Smak zestrzelonego nazisty jest na tyle wyborny, że po pewnym czasie budzi się pragnienie jego ponownego zaznania. Po pewnym czasie…

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
06.08.2010 | blazejco12345 » To jest po prostu super.
02.02.2010 | Klemento » Lubie gry tam gdzie się lata. Jeśli chodzi o lotni
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję