Helix Jump
Sztab VVeteranów
Tytuł: Helix Jump
Producent: VOODOO
Dystrybutor:
Gatunek: Zręcznościowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Helix Jump
Producent: VOODOO
Dystrybutor:
Gatunek: Zręcznościowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Helix Jump
W trakcie rzeczonej gry mamy do czynienia z iście trywialną mechaniką rozgrywki – sterujemy bowiem poprzez przesunięcia w jednym wymiarze (jakie to niemodne), czyli w prawo bądź lewo, pewną strukturą o charakterze piętrowym. Nie ma ona bynajmniej kształtu spirali, lecz raczej wału z szeregiem przerw. Cale wyzwanie zaś polega na przemieszczeniu spadającej swobodnie (bez żadnego bezpośredniego wpływu ze strony gracza) do dolnego poziomu, swego rodzaju bazy.
Sęk w tym, iż rzeczona piłeczka nie lubi wchodzić w interakcje z płaszczyznami o czerwonym kolorze – ich dotknięcie oznacza konieczność powtarzania etapu, swoiste „game over”. Przykładowo więc jeśli przesuniemy nasz wał w prawo umożliwiając piłeczce pokonanie stosownej szpary, to nie od rzeczy będzie po chwili jego przesunięcie z powrotem, gdyż na dole może na nas oczekiwać czerwona ś
mierć.
Ale jest wyjątek! Jeśli bowiem piłeczka rozpędzi się wskutek dłuższego swobodnego spadania, to jest ona w stanie przebić się przez każdą następną płaszczyznę, czy to bezpieczną, czy też z reguły stanowiącą bezpośrednie zagrożenie. Owo ułatwienie stanowi jednak zarazem utrudnienie, gdyż po jednym przebiciu się wytraca ona daną mityczną energię kinetyczną, tak że kolejna niższa płaszczyzna niejako odzyska swoje właściwości. Jeśli więc w nadziei na bezpieczne lądowanie nieopatrznie przebijemy się przez takową płaszczyznę, niżej zaś będzie oczekiwać na nas czerwień…
Ale i to nie wszystko! Twórcy bowiem szybko urozmaicają rozgrywkę rozmaitymi dalszymi „przeszkadzajkami”. Przykładowo poszczególne płaszczyzny mogą pozostawać w mniej czy bardziej synchronicznym ruchu, możemy się również natknąć na płaszczyzny pionowe ograniczające naszą swobodę, czy wręcz – z uwagi na wiadomą czerwień – stanowiące dodatkowe zagrożenie.
Cała produkcja jest utrzymana w bardzo stonowanej oprawie audiowizualnej. Oczy nie krwawią, uszy nie puchną, lecz tego rodzaju produkcja mogłaby śmiało powstać już w czasach Windowsa 95. Co zarazem czyni ją sprzętowo mało wymagającą, więc nie należy tego rozpatrywać w kategoriach wady, choć też nie jest to jakaś wielka zaleta.
„Easy to learn, hard to master” – do tego powiedzenia nawiązywałem na wstępie. W przypadku Helix Jump autorzy położyli nacisk szczególnie na ową „trudność”, gra jest bowiem wysoce wymagająca, może nawet zbyt bardzo. Jako „zabijacz czasu” sprawdza się jednak znakomicie, może bowiem wchłonąć na godziny, pojedyncze podejście jednak w najgorszym (tzn. najlepszym) razie zakończy się maksymalnie po kilkudziesięciu sekundach.
Autor: Klemens
Sęk w tym, iż rzeczona piłeczka nie lubi wchodzić w interakcje z płaszczyznami o czerwonym kolorze – ich dotknięcie oznacza konieczność powtarzania etapu, swoiste „game over”. Przykładowo więc jeśli przesuniemy nasz wał w prawo umożliwiając piłeczce pokonanie stosownej szpary, to nie od rzeczy będzie po chwili jego przesunięcie z powrotem, gdyż na dole może na nas oczekiwać czerwona ś
Ale jest wyjątek! Jeśli bowiem piłeczka rozpędzi się wskutek dłuższego swobodnego spadania, to jest ona w stanie przebić się przez każdą następną płaszczyznę, czy to bezpieczną, czy też z reguły stanowiącą bezpośrednie zagrożenie. Owo ułatwienie stanowi jednak zarazem utrudnienie, gdyż po jednym przebiciu się wytraca ona daną mityczną energię kinetyczną, tak że kolejna niższa płaszczyzna niejako odzyska swoje właściwości. Jeśli więc w nadziei na bezpieczne lądowanie nieopatrznie przebijemy się przez takową płaszczyznę, niżej zaś będzie oczekiwać na nas czerwień…
Ale i to nie wszystko! Twórcy bowiem szybko urozmaicają rozgrywkę rozmaitymi dalszymi „przeszkadzajkami”. Przykładowo poszczególne płaszczyzny mogą pozostawać w mniej czy bardziej synchronicznym ruchu, możemy się również natknąć na płaszczyzny pionowe ograniczające naszą swobodę, czy wręcz – z uwagi na wiadomą czerwień – stanowiące dodatkowe zagrożenie.
Cała produkcja jest utrzymana w bardzo stonowanej oprawie audiowizualnej. Oczy nie krwawią, uszy nie puchną, lecz tego rodzaju produkcja mogłaby śmiało powstać już w czasach Windowsa 95. Co zarazem czyni ją sprzętowo mało wymagającą, więc nie należy tego rozpatrywać w kategoriach wady, choć też nie jest to jakaś wielka zaleta.
„Easy to learn, hard to master” – do tego powiedzenia nawiązywałem na wstępie. W przypadku Helix Jump autorzy położyli nacisk szczególnie na ową „trudność”, gra jest bowiem wysoce wymagająca, może nawet zbyt bardzo. Jako „zabijacz czasu” sprawdza się jednak znakomicie, może bowiem wchłonąć na godziny, pojedyncze podejście jednak w najgorszym (tzn. najlepszym) razie zakończy się maksymalnie po kilkudziesięciu sekundach.
Autor: Klemens