FIFA 19
Sztab VVeteranów
Tytuł: FIFA 19
Producent: EA Sports
Dystrybutor: Electronic Arts Polska
Gatunek: symulator
Premiera Pl:2018-09-28
Premiera świat:
Autor: Klemens
Tytuł: FIFA 19
Producent: EA Sports
Dystrybutor: Electronic Arts Polska
Gatunek: symulator
Premiera Pl:2018-09-28
Premiera świat:
Autor: Klemens
FIFA 19
Wbrew pozorom mamy do czynienia z pewną nową jakością, o czym przekonujemy się dosłownie w pierwszych sekundach, gdy jesteśmy raczeni logiem Ligi Mistrzów i przystępujemy do finałowego meczu tych rozgrywek. Otóż EA Sports udało się wreszcie doprowadzić do unifikacji wszystkich najważniejszych rozgrywek w jednym tytule – do rozgrywek ligowych oraz oficjalnych turniejów reprezentacji narodowych w końcu dołączyły również dwa puchary europejskiej federacji piłkarskiej, które dotychczas były klejnotem koronnym w kolekcji Konami odpowiedzialnego za konkurencyjną serię Pro Evolution Soccer.
Na marginesie warto wspomnieć, iż rzeczony finał nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością – stanowi on bowiem starcie włoskiego Juventusu z francuskim PSG, dobór zaś ten uzasadnia wyłącznie skupienie się przy promocji tego tytułu na największych gwiazdach obu tych klubów – Cristiano Ronaldo i Neymarze. Zresztą warto tu pamiętać o psikusie sprawionym autorom przez Portugalczyka, który latem ku zaszokowaniu piłkarskiego świat(k)a zmienił barwy klubowe – w konsekwencji deweloperzy nieco zmienili czołówkę, podobnie jak trykot swej gwiazdy, ale w przypadku trybu kariery z uwagi na ogrom pracy pozostali już przy Realu Madryt, co zresztą stwarza pewien rozdźwięk.
Po czterech latach przerwy nie miałem właściwie żadnego problemu w odnalezieniu się w grze – menu początkowe prezentuje się niemal identycznie, podobnie jak tryby gry, w oczy rzuca się również forsowanie przez autorów trybu FIFA Ultimate Team, mocno preferującego mikrotransakcje. Poniekąd można mierzyć się z nim również bez sięgania po portfel, wiąże się to jednak z bardzo poważną inwestycją czasu, nie da się ukryć, iż formuła całości niebezpiecznie blisko pozostaje modelu pay-to-win. Nie oszukujmy się, to właśnie w ten sposób autorzy pragną zarobić, co w przypadku (dość kosztownych) trybów premium mnie dość oburza.
Ale żeby nie było – nowa FIFA wciąż dostarcza mnóstwo rozrywki – czy to w zakresie pojedynczych meczów, czy to w postaci namiastek Football Managera w trybie kariery. Podoba mi się również wyważenie poziomów trudności, pomiędzy którymi różnice są widoczne gołym okiem, zaś ich liczba – i możliwość dodatkowego niuansowania poprzez ustawienia poszczególnych walorów tak swoich, jak i u rywala – pozwala czerpać frajdę wszystkim, od dziecięcych debiutantów po arcymistrzowskich vveteranów.
Na plus twórców zapisuję również trwanie przez nich przy promocji kobiecego futbolu, choć prawdziwi fani (i fanki) tej dyscypliny chyba wciąż będą to postrzegali w kategoriach raka na bezrybiu – poniekąd szkoda, iż kobiecy futbol nie jest reprezentowany w poszczególnych trybach w adekwatnym stopniu, właściwie możliwe jest tylko rozegranie meczów między kilkunastoma reprezentacjami (wśród których brak naszych rodaczek). Tak mi się jeszcze tęskni za futsalem tudzież (nie mylmy tych pojęć) piłką halową, ale obawiam się, że do tego rozwiązania autorzy z EA już nigdy nie wrócą, nie po tych dwóch dekadach…
Fajną nowalijką jest również możliwość rozegrania meczu ze zmodyfikowanymi zasadami, rodem z podwórka. Możemy więc zarządzić, iż bramki strzelone z dystansu liczą się podwójnie bądź też uznawać jedynie gole zdobyte strzałami głową bądź z woleja. Dla mnie najwięcej frajdy dał jednak wariant polegający na tym, iż drużyna strzelająca bramkę jest redukowana o jednego losowego zawodnika – pomijając wiążące się z tym emocje świetnie rozwija to umiejętności.
Kilku łyżek dziegciu można się śmiało dopatrzyć. Osobiście irytuje mnie fakt, że dokonując wyboru określonego sposobu sterowania nie można go zmodyfikować w czasie konkretnego meczu – tzn. w ramach danego wariantu jest to możliwe, lecz tylko w tym zakresie. Podobnie rzecz się ma z poziomem trudności – przed każdym meczem ten można przestawić, lecz już nie w trakcie takowego. Kilka tego rodzaju utrudnień, w tym zakresie samej mechaniki rozgrywki (niezbyt przekonująco oddany pressing oraz walka ciałem) można mnożyć…
Podobnie rzecz się ma z komentarzem – nie zamierzam bynajmniej narzekać na Darka Szpakowskiego czy Jacka Laskowskiego, bo w przypadku przygotowanych wcześniej tekstów trudno o jakąś stronniczość, poszczególne wypowiedzi ocierają się raczej o banał i mają głównie służyć tworzeniu emocji, lecz niestety ich dostosowanie do tego, co dzieje się na obrazie jest kiepskie. Ot, uda nam się przerwać kontratak wybiciem głową w stronę bramkarza bez cienia szans na jakąkolwiek bramkę, tymczasem słyszymy peany na cześć interwencji, która zawstydziłaby Gordona Banksa, przykłady można by było mnożyć. Również zakres „ciekawostek” jest bardzo wąski – owszem, usłyszymy o Juventusie, że nikt równie często jak oni nie schodził pokonany w finałowych starciach o Puchar Europy, ale już przy okazji jego starć z Milanem czy choćby wspomnianym wcześniej PSG nie usłyszymy oczywistych dla każdego komentatora skojarzeń z transferami Gonzalo Higuaina i Gianluigiego Buffona. Tu jest jeszcze wiele do poprawy.
Wizualnie gra prezentuje się świetnie, choć z reguły i tak gracz będzie obcował z tą produkcją z kamerą „poprzeczną”, pozostałymi ujęciami rozkoszując się tylko przy okazji powtórek i cieszynek. I jakkolwiek widać wielkie inwestycje w sesje motion capture, to śmiem twierdzić, iż mecze w wykonaniu Konami wciąż są ciekawsze i bardziej zróżnicowane. Przypadła mi do gustu również muzyka – trochę przypominając motywy dominujące w produkcjach mojej młodości.
FIFA 19 to produkcja skazana na sukces – jest równie dobra co poprzedniczki, zaś dzięki zdobyciu licencji imprez organizowanych przez UEFA odsadza konkurencję o jedną długość. Czuć było oddech na plecach, lecz obecnie jest on pieśnią przeszłości.
Autor: Klemens
Na marginesie warto wspomnieć, iż rzeczony finał nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością – stanowi on bowiem starcie włoskiego Juventusu z francuskim PSG, dobór zaś ten uzasadnia wyłącznie skupienie się przy promocji tego tytułu na największych gwiazdach obu tych klubów – Cristiano Ronaldo i Neymarze. Zresztą warto tu pamiętać o psikusie sprawionym autorom przez Portugalczyka, który latem ku zaszokowaniu piłkarskiego świat(k)a zmienił barwy klubowe – w konsekwencji deweloperzy nieco zmienili czołówkę, podobnie jak trykot swej gwiazdy, ale w przypadku trybu kariery z uwagi na ogrom pracy pozostali już przy Realu Madryt, co zresztą stwarza pewien rozdźwięk.
Po czterech latach przerwy nie miałem właściwie żadnego problemu w odnalezieniu się w grze – menu początkowe prezentuje się niemal identycznie, podobnie jak tryby gry, w oczy rzuca się również forsowanie przez autorów trybu FIFA Ultimate Team, mocno preferującego mikrotransakcje. Poniekąd można mierzyć się z nim również bez sięgania po portfel, wiąże się to jednak z bardzo poważną inwestycją czasu, nie da się ukryć, iż formuła całości niebezpiecznie blisko pozostaje modelu pay-to-win. Nie oszukujmy się, to właśnie w ten sposób autorzy pragną zarobić, co w przypadku (dość kosztownych) trybów premium mnie dość oburza.
Ale żeby nie było – nowa FIFA wciąż dostarcza mnóstwo rozrywki – czy to w zakresie pojedynczych meczów, czy to w postaci namiastek Football Managera w trybie kariery. Podoba mi się również wyważenie poziomów trudności, pomiędzy którymi różnice są widoczne gołym okiem, zaś ich liczba – i możliwość dodatkowego niuansowania poprzez ustawienia poszczególnych walorów tak swoich, jak i u rywala – pozwala czerpać frajdę wszystkim, od dziecięcych debiutantów po arcymistrzowskich vveteranów.
Na plus twórców zapisuję również trwanie przez nich przy promocji kobiecego futbolu, choć prawdziwi fani (i fanki) tej dyscypliny chyba wciąż będą to postrzegali w kategoriach raka na bezrybiu – poniekąd szkoda, iż kobiecy futbol nie jest reprezentowany w poszczególnych trybach w adekwatnym stopniu, właściwie możliwe jest tylko rozegranie meczów między kilkunastoma reprezentacjami (wśród których brak naszych rodaczek). Tak mi się jeszcze tęskni za futsalem tudzież (nie mylmy tych pojęć) piłką halową, ale obawiam się, że do tego rozwiązania autorzy z EA już nigdy nie wrócą, nie po tych dwóch dekadach…
Fajną nowalijką jest również możliwość rozegrania meczu ze zmodyfikowanymi zasadami, rodem z podwórka. Możemy więc zarządzić, iż bramki strzelone z dystansu liczą się podwójnie bądź też uznawać jedynie gole zdobyte strzałami głową bądź z woleja. Dla mnie najwięcej frajdy dał jednak wariant polegający na tym, iż drużyna strzelająca bramkę jest redukowana o jednego losowego zawodnika – pomijając wiążące się z tym emocje świetnie rozwija to umiejętności.
Kilku łyżek dziegciu można się śmiało dopatrzyć. Osobiście irytuje mnie fakt, że dokonując wyboru określonego sposobu sterowania nie można go zmodyfikować w czasie konkretnego meczu – tzn. w ramach danego wariantu jest to możliwe, lecz tylko w tym zakresie. Podobnie rzecz się ma z poziomem trudności – przed każdym meczem ten można przestawić, lecz już nie w trakcie takowego. Kilka tego rodzaju utrudnień, w tym zakresie samej mechaniki rozgrywki (niezbyt przekonująco oddany pressing oraz walka ciałem) można mnożyć…
Podobnie rzecz się ma z komentarzem – nie zamierzam bynajmniej narzekać na Darka Szpakowskiego czy Jacka Laskowskiego, bo w przypadku przygotowanych wcześniej tekstów trudno o jakąś stronniczość, poszczególne wypowiedzi ocierają się raczej o banał i mają głównie służyć tworzeniu emocji, lecz niestety ich dostosowanie do tego, co dzieje się na obrazie jest kiepskie. Ot, uda nam się przerwać kontratak wybiciem głową w stronę bramkarza bez cienia szans na jakąkolwiek bramkę, tymczasem słyszymy peany na cześć interwencji, która zawstydziłaby Gordona Banksa, przykłady można by było mnożyć. Również zakres „ciekawostek” jest bardzo wąski – owszem, usłyszymy o Juventusie, że nikt równie często jak oni nie schodził pokonany w finałowych starciach o Puchar Europy, ale już przy okazji jego starć z Milanem czy choćby wspomnianym wcześniej PSG nie usłyszymy oczywistych dla każdego komentatora skojarzeń z transferami Gonzalo Higuaina i Gianluigiego Buffona. Tu jest jeszcze wiele do poprawy.
Wizualnie gra prezentuje się świetnie, choć z reguły i tak gracz będzie obcował z tą produkcją z kamerą „poprzeczną”, pozostałymi ujęciami rozkoszując się tylko przy okazji powtórek i cieszynek. I jakkolwiek widać wielkie inwestycje w sesje motion capture, to śmiem twierdzić, iż mecze w wykonaniu Konami wciąż są ciekawsze i bardziej zróżnicowane. Przypadła mi do gustu również muzyka – trochę przypominając motywy dominujące w produkcjach mojej młodości.
FIFA 19 to produkcja skazana na sukces – jest równie dobra co poprzedniczki, zaś dzięki zdobyciu licencji imprez organizowanych przez UEFA odsadza konkurencję o jedną długość. Czuć było oddech na plecach, lecz obecnie jest on pieśnią przeszłości.
Autor: Klemens