Conan Unconquered
Sztab VVeteranów
Tytuł: Conan Unconquered
Producent: Petroglyph
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia RTS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Conan Unconquered
Producent: Petroglyph
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia RTS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera świat:
Autor: Klemens
Conan Unconquered
Conan Unconquered to przedstawiciel modnego ostatnio podgatunku tower defence, czyli produkcji skupiających się nie tyle na ekspansji czy wyrafinowanych misjach, lecz zwykłym przetrwaniu w obliczu przeważających sił wroga. Każdorazowo rozpoczynamy ze skromną osadą ulokowaną w centrum (losowo generowanej) mapy, rozgrywka zaś sprowadza się do takiej rozbudowy naszej osady, by najlepiej łączyła efektywność gromadzenia surowców, jak też umożliwiała werbunek różnorodnych jednostek, dostosowanych do zwalczania przeciwników o różnorakiej charakterystyce.
W epoce współczesnych często bardzo złożonych erteesów, niejednokrotnie wręcz silących się na wyrafinowanie oraz oryginalność, Conan Unconquered wręcz przytłacza swoją prostotą. Już bowiem w trakcie pierwszej misji dane nam będzie wznieść wszystkie oferowane przez produkcję budowle, jak też zwerbować jednostki wszelakiego rodzaju. Kolejne misje w istocie różnią się tylko większą różnorodnością przeciwników, jak też ich zwykłą ilością (a także liczbą fal ataków, które będziemy musieli odeprzeć), nie oferując jednak żadnych jakościowych zmian.
Naturalnie twórcy nie poprzestali na sklonowaniu rozwiązań z pierwszej Doty i umożliwili – wręcz narzucając to graczowi – eksplorację mapy w poszukiwaniu nowych zasobów, trudno jednak to rozwiązanie uznać za choćby namiastkę RPG, albowiem rodzaj przeciwników jest niemal wciąż ten sam (różnorakie pajęczaki, zdziczałe stru
sie czy nomadowie różnej proweniencji), i mniej więcej od trzeciej misji gracz zaczyna postrzegać ten element jako nużący i mało absorbujący.
Największą wadą rzeczonej produkcji jest bowiem jej bolesna wtórność. Niestety nie oferuje ona niczego, czego nie można by było doznać w starszych produkcjach, i mam tu na myśli produkcje o wiele starsze. Owszem, początkowo tę charakterystykę można uznać za przejaw pewnej retrostalgii, sięgnięcie do źródeł, jednakże wobec powtarzalności kolejnych i kolejnych wyzwań dochodzi się do wniosku, iż po prostu autorzy nie mieli pomysłu na cokolwiek więcej niż odgrzewanie kotletów – co jest dość nieprzyjemnie zaskakujące biorąc pod uwagę ich zasłużenie dla gatunku i jego nowatorskiego rozwoju.
Bliższe przyjrzenie się produkcji pozwala dostrzec szereg dalszych wad – ot, szwankuje sztuczna inteligencja jednostek – dla przykładu gdy samoistnie (chwała za to!) zaczną gasić płonące budynki (to akurat całkiem fajny pomysł), to nie zaprzestaną tej czynności przed ugaszeniem pożaru, nawet jeśli w międzyczasie zaczną być atakowane przez wroga. Wiele do życzenia pozostawia również algorytm odnajdywania ścieżek. Już te wady zmuszają gracza do prowadzenia podwładnych za rączkę, co w istocie nie pozwala się skupić na bardziej strategicznym planowaniu.
Nie aż tak imponująco prezentuje się oprawa audiowizualna produkcji. Stopień przybliżenia kamery jest dość mocno ograniczony (porównując choćby do Total War: Three Kingdoms czy Anno 1800), nasuwając skojarzenia z pozycjami sprzed dekady. Wiele do życzenia pozostawia również optymalizacja tej produkcji – obecnie okresy ładowania są dość znaczne, a i tak gra ma tendencję do wysypania się do systemu choćby przy próbie przescrollowania obrazu. Muzyka jest stosownie patetyczna i epicka, acz poza motywem dostępnym w menu nie zapada w pamięć.
Przeglądając materiały promocyjne gry można być pod wrażeniem intra, które jest jednak właściwie jedyną tego rodzaju atrakcją. Gra nie raczy bowiem użytkownika żadnymi cutscenkami, lecz tylko odblokowaniem kolejnych rozdziałów… komiksu dostępnego z poziomu menu. I by dodać jeszcze jedną łyżkę dziegciu – jakkolwiek twórcy anonsują, że ich dzieło zostało zlokalizowane w sposób kinowy, to z istotnym wyjątkiem właśnie rzeczonego komiksu.
Conan Unconquered to pozycja wciągająca na półgodzinne sesje, ale przy dłuższym obcowaniu nużąca i po prostu rozczarowująca. Na chwilę obecną razi zbyt daleko posuniętą prostotą rozwiązań, brakiem dość standardowych opcji (np. wielokrotnego zapisu na różnych etapach rozgrywki) oraz niedopracowaniem. Jej premierowa cena – pomijając już sztuczną wersję Deluxe – nie licuje z jakością oferowaną produktu i ewentualnym fanom postaci wykreowanej przez Roberta E. Howarda sugerowałbym wstrzymanie się z zakupem do jakiejś (znaczącej) promocji.
Autor: Klemens
W epoce współczesnych często bardzo złożonych erteesów, niejednokrotnie wręcz silących się na wyrafinowanie oraz oryginalność, Conan Unconquered wręcz przytłacza swoją prostotą. Już bowiem w trakcie pierwszej misji dane nam będzie wznieść wszystkie oferowane przez produkcję budowle, jak też zwerbować jednostki wszelakiego rodzaju. Kolejne misje w istocie różnią się tylko większą różnorodnością przeciwników, jak też ich zwykłą ilością (a także liczbą fal ataków, które będziemy musieli odeprzeć), nie oferując jednak żadnych jakościowych zmian.
Naturalnie twórcy nie poprzestali na sklonowaniu rozwiązań z pierwszej Doty i umożliwili – wręcz narzucając to graczowi – eksplorację mapy w poszukiwaniu nowych zasobów, trudno jednak to rozwiązanie uznać za choćby namiastkę RPG, albowiem rodzaj przeciwników jest niemal wciąż ten sam (różnorakie pajęczaki, zdziczałe stru
Największą wadą rzeczonej produkcji jest bowiem jej bolesna wtórność. Niestety nie oferuje ona niczego, czego nie można by było doznać w starszych produkcjach, i mam tu na myśli produkcje o wiele starsze. Owszem, początkowo tę charakterystykę można uznać za przejaw pewnej retrostalgii, sięgnięcie do źródeł, jednakże wobec powtarzalności kolejnych i kolejnych wyzwań dochodzi się do wniosku, iż po prostu autorzy nie mieli pomysłu na cokolwiek więcej niż odgrzewanie kotletów – co jest dość nieprzyjemnie zaskakujące biorąc pod uwagę ich zasłużenie dla gatunku i jego nowatorskiego rozwoju.
Bliższe przyjrzenie się produkcji pozwala dostrzec szereg dalszych wad – ot, szwankuje sztuczna inteligencja jednostek – dla przykładu gdy samoistnie (chwała za to!) zaczną gasić płonące budynki (to akurat całkiem fajny pomysł), to nie zaprzestaną tej czynności przed ugaszeniem pożaru, nawet jeśli w międzyczasie zaczną być atakowane przez wroga. Wiele do życzenia pozostawia również algorytm odnajdywania ścieżek. Już te wady zmuszają gracza do prowadzenia podwładnych za rączkę, co w istocie nie pozwala się skupić na bardziej strategicznym planowaniu.
Nie aż tak imponująco prezentuje się oprawa audiowizualna produkcji. Stopień przybliżenia kamery jest dość mocno ograniczony (porównując choćby do Total War: Three Kingdoms czy Anno 1800), nasuwając skojarzenia z pozycjami sprzed dekady. Wiele do życzenia pozostawia również optymalizacja tej produkcji – obecnie okresy ładowania są dość znaczne, a i tak gra ma tendencję do wysypania się do systemu choćby przy próbie przescrollowania obrazu. Muzyka jest stosownie patetyczna i epicka, acz poza motywem dostępnym w menu nie zapada w pamięć.
Przeglądając materiały promocyjne gry można być pod wrażeniem intra, które jest jednak właściwie jedyną tego rodzaju atrakcją. Gra nie raczy bowiem użytkownika żadnymi cutscenkami, lecz tylko odblokowaniem kolejnych rozdziałów… komiksu dostępnego z poziomu menu. I by dodać jeszcze jedną łyżkę dziegciu – jakkolwiek twórcy anonsują, że ich dzieło zostało zlokalizowane w sposób kinowy, to z istotnym wyjątkiem właśnie rzeczonego komiksu.
Conan Unconquered to pozycja wciągająca na półgodzinne sesje, ale przy dłuższym obcowaniu nużąca i po prostu rozczarowująca. Na chwilę obecną razi zbyt daleko posuniętą prostotą rozwiązań, brakiem dość standardowych opcji (np. wielokrotnego zapisu na różnych etapach rozgrywki) oraz niedopracowaniem. Jej premierowa cena – pomijając już sztuczną wersję Deluxe – nie licuje z jakością oferowaną produktu i ewentualnym fanom postaci wykreowanej przez Roberta E. Howarda sugerowałbym wstrzymanie się z zakupem do jakiejś (znaczącej) promocji.
Autor: Klemens