Battlezone: Combat Commander

Battlezone: Combat Commander
Sztab VVeteranów
Tytuł: Battlezone: Combat Commander
Producent: Big Boat Interactive
Dystrybutor:
Gatunek: RTS/FPS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 70% procent
Głosuj na tę grę!

Battlezone: Combat Commander

Czasami przyłapuję się na tym, że gry, które mają na koncie ponad 20 lat, traktuję jakby pojawiły się dopiero chwilę temu, zaś pomysły o ich zremasterowaniu przyjmuję ze zdziwieniem, dopóki sobie nie uświadomię, że powstawały one w epoce Duke Nukem 3D i pierwszego StarCrafta. Kolejną taką pozycją jest Battlezone II: Battle Commander, który w nowej edycji został pozbawiony „dwójki” w tytule. Czy warto mu poświęcić uwagę, czy też jest to pozycja adresowana wyłącznie do starszych graczy, a nadziei na zarobek oparty na nostalgii?
battlezone-combat-commander-17140-1.jpg 1Pierwszy kontakt z produkcją nie jest zachęcający, uświadamia bowiem, jak wiele zmieniło się w ciągu tych dwóch dekad. Dość powiedzieć, że o ile po intrze można się było spodziewać (zasadnie), iż będzie ono trąciło myszką i na tle współczesnych standardów może rywalizować co najwyżej z niektórymi produkcjami mobilnymi oraz „indykami”, o tyle menu główne prezentuje się już dość szkaradnie i odstręczająco.

Nie należy jednak oceniać obrazu po oprawie, warto więc przystąpić do kampanii głównej, która oferuje ponad dwadzieścia misji. Początkowe mają charakter szkoleniowy, uczymy się poszczególnych elementów rozgrywki, później zaś dane nam będzie już nimi wszystkimi. Battlezone bowiem to pewna hybryda strzelanki z perspektywy pierwszej osoby oraz strategii czasu rzeczywistego, przy czym oba te gatunki są reprezentowane w porównywalnym rozmiarze.

Przyjdzie nam więc gromadzić surowce oraz zarządzać budową bazy, nade wszystko zaś konstruowaniem różnorakich maszyn mniej czy bardziej bojowych, jak też ordynować ich obsadę, która z czasem – o ile tylko przeżyje – będzie zdobywała więcej doświadczenia, a w konsekwencji okaże się bardziej efektywna na placu boju. Jednakże równie często sami zasiądziemy za sterami danej maszyny, od czasu do czasu również poporuszamy się tylko w kombinezonie i ze stosownym blasterem w rękach.

Trzeba zaś przyznać, że ta mechanika sprawdza się wcale satysfakcjonująco, zwłaszcza iż kierowane „pojazdy” są bardzo różnorodne, będą wymagały od nas odmiennego podejścia, bo i ku różnym zadaniom zostały one stworzone. Było dla mnie pe
wnym zaskoczeniem odkrycie, jak bardzo ta produkcja przecierała szlak różnorakim Battlefieldom etc., jej nowatorstwo i potencjalne bogactwo w latach premiery nie zostały bowiem dostatecznie dostrzeżone i adekwatnie docenione.

W grze czuć minione czasy również w fabule. Produkcja ta prezentuje bowiem alternatywną historię XX wieku, w trakcie którego Wolny Świat oraz Układ Warszawski zarzuciły rywalizację i połączyły siły, a to z uwagi na najlepszą możliwą motywację w takiej sytuacji, czyli pojawienie się wspólnego wroga w postaci obcego gatunku rodem z kosmosu. Nazywamy się Scott, nasza przełożona o pięknym „kresowym” akcencie zaś Shabaev – ot, miód na serce udręczonego zimnowojenną atmosferą gracza…

Inna rzecz, że szereg tych elementów może razić współczesnego gracza. Nie chodzi bynajmniej o to, że taki Pluton wygląda zupełnie inaczej niż na zdjęciach wykonanych przez sondę New Horizons – o jego strukturze geologicznej wówczas nie wiedziano właściwie niczego – ale o to, że uświadczamy na nim grawitacji w pełni zgodnej z naszymi ziemskimi doświadczeniami, podczas gdy od początku wiedziano, że jest zupełnie inaczej. Rzeczona pozycja stawia bowiem ze wszech miar na atrakcyjność rozgrywki, tak iż ruguje wszelkie „zawadzające” ku temu problemy.

Pomimo zabiegów twórców remastera nie da się ukryć, że oprawa wizualna produkcji znacząco się zestarzała. Cóż, gry FPS zawsze zaliczały się do awangardy pod tym względem, współcześnie więc choćby opieranie kosmicznych teł na sprite’ach potrafi razić. Nie, nie jest szkaradnie, tak pierwotni autorzy, jak i ci odpowiedzialni za werbattlezone-combat-commander-17140-2.jpg 2sję odświeżoną godnie wykonali swoją pracę, aczkolwiek fakt jest faktem. Nieodmiennie urokliwa jest zaś oprawa muzyczna – gdyż prawie nie zwraca się na nią głównej uwagi.

Nie wiem, czy to zasługa pierwowzoru – najzwyczajniej już nie pamiętam – czy też „ulepszenie” remastera, lecz pewne zarzuty można postawić samemu sterowaniu. Celowanie myszką nie jest wygodne, gdyż kursor działa z pewnym opóźnieniem oraz brakiem dokładności, co potrafi się srodze zemścić. Przesiadka na kontroler nie okazała się wybawieniem, gdyż tu również problem się powtarzał. Może więc wzorem lat 90. minionego wieku panaceum byłby dżojstik? Przyznaję, iż nie miałem okazji wypróbować tej opcji.

Pewnego odświeżenia z pewnością również domagały się algorytmy sztucznej inteligencji – tymczasem sprawiają one wrażenie dziewiczych. Nie jest zaś to kontynent, bo tak nasi wirtualni oponenci, co i sojusznicy potrafią się zachować skrajnie nonsensownie, wręcz sprzecznie z instynktem samozachowawczym.

Battlezone: Combat Commander to pozycja wartościowa nie tylko dla podstarzałych tatusiów wspominających czasy swej młodości – w gruncie rzeczy oferuje ona model rozgrywki rzadko współcześnie spotykany, niemal unikalny. Nie jest to jednak jej jedyna zaleta, tejże bowiem towarzyszy staranność wykonania – choć pod niektórymi względami konieczna będzie podwyższona tolerancja.

Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/battlezone_combat_commander

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję