Age of Empires: Definitive Edition
Sztab VVeteranów
Tytuł: Age of Empires: Definitive Edition
Producent: Forgotten Empires
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia RTS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Age of Empires: Definitive Edition
Producent: Forgotten Empires
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia RTS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Age of Empires: Definitive Edition
Jako że pierwszą odsłonę serii wspominam nie tylko bardzo ciepło, lecz i dobrze – była ona dla mnie swego rodzaju przeskokiem w „nowoczesność” strategii czasu rzeczywistego, wskutek czego spędziłem przy niej nawet nie dziesiątki, co setki godzin – już na wstępie trzeba zaznaczyć, że obecna jej reinkarnacja nie oferuje tak naprawdę niczego nowego, czego byśmy nie uraczyli przy okazji dawnych antologii.
No dobrze, twórcy obecnej edycji nie byli bynajmniej niewolniczo przywiązani do klasycznej wersji i tu czy ówdzie zdecydowali się na jedną czy drugą zmianę. Przed ich omówieniem jednak słowo wprowadzenia dla osób, które choćby z racji wieku nie miały okazji zbudować antycznego imperium. Otóż rzeczona pozycja jest klasycznym erteesem, którego akcja jest osadzona w realiach starożytności, od prapoczątków Egiptu, po triumfy Republiki Rzymskiej. I jakkolwiek prosto to brzmi, jest to tytuł o wcale rozbudowanej mechanice, co przejawia się choćby w wielości surowców, które należy gromadzić – poczynając od drewna i żywności, ale i kamień oraz złoto. Naturalnie na drodze ku wielkości staną nam inni pretendenci, lecz uwagę winniśmy poświęcać również okolicznemu światu,
gdyż może on tyleż stanowić źródło mięsa, co i stanowić niebezpieczeństwo, zwłaszcza dla nieuzbrojonych wieśniaków – o ile taka antylopa nam się nie odgryzie, o tyle lew już i owszem.
Atutem gry – i jej wyróżnikiem w minionych czasach – była konieczność traktowania różnorakich cieków i zbiorników wodnych nie tylko w kategoriach przeszkody terenowej, ale też i niemal równorzędnej płaszczyzny rozgrywki rządzącej się nieco odmiennymi prawami, którą można było traktować jako tyleż naturalną linię obrony, co i jej miękkie podbrzusze.
Niemałe zdziwienie zrodziła u mnie zmiana oprawy dźwiękowej. Przyznam się szczerze, że zaliczałem się do umiarkowanych co prawda, ale jednak fanów ścieżki muzycznej pierwowzoru, tymczasem w przypadku omawianej edycji muzyka została skomponowana niemal na nowo – i jakkolwiek lubię różne „chilloutowe” motywy, to w tym przypadku niespecjalnie mnie ono przekonują. Podobnie rzecz się ma z odgłosami szeregu jednostek („wololo”?) i niekoniecznie stanowi to krok naprzód.
Naturalnie lepiej niż w przypadku poprzedniczki prezentuje się oprawa wizualna – w sumie to w dużej mierze o jej „podrasowanie” chodziło, w związku z czym uzyskujemy chociażby możliwość scrollowania… przy czym z uwagi na jej zupełną taktyczną nieprzydatność rozgrywkę niemal od razu rozpoczynamy od przyjęcia odległego planu. Ot, taki nieprzydatny wodotrysk.
Najwięcej zastrzeżeń mam jednak wobec sztucznej inteligencji. Autorzy remastera zadali sobie bowiem trud zaimplementowania zupełnie nowych algorytmów… które czynią z naszych podopiecznych (lecz również i przeciwników) niemal zupełnych deb… troglodytów. Już choćby wyszukiwanie ścieżki stanowi dramat, podobnie jak choćby reagowanie na wrogi ostrzał – bardzo, bardzo często jesteśmy zmuszeni swych podopiecznych prowadzić za rączkę, co chwilę baczyć na ich aktywność (bądź bierność), albowiem z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nawet nie zauważą, iż mają już pełną pieluchę.
Age of Empires: Definitive Edition wielu graczy niesięgających pamięcią pierwowzoru pozostawi w błędnym mniemaniu, iż była to pozycja o wielkim potencjale, lecz również rozlicznych felerach. Wciąż jest to wspaniała gra, jednak odnieść można wrażenie, że twórcy jej remastera byli wynagradzani godzinowo, w związku z czym gros sił spędzili na opracowywaniu rozwiązań, które świetnie potwierdzają powiedzenie, iż „lepsze jest wrogiem dobrego”.
Autor: Klemens
No dobrze, twórcy obecnej edycji nie byli bynajmniej niewolniczo przywiązani do klasycznej wersji i tu czy ówdzie zdecydowali się na jedną czy drugą zmianę. Przed ich omówieniem jednak słowo wprowadzenia dla osób, które choćby z racji wieku nie miały okazji zbudować antycznego imperium. Otóż rzeczona pozycja jest klasycznym erteesem, którego akcja jest osadzona w realiach starożytności, od prapoczątków Egiptu, po triumfy Republiki Rzymskiej. I jakkolwiek prosto to brzmi, jest to tytuł o wcale rozbudowanej mechanice, co przejawia się choćby w wielości surowców, które należy gromadzić – poczynając od drewna i żywności, ale i kamień oraz złoto. Naturalnie na drodze ku wielkości staną nam inni pretendenci, lecz uwagę winniśmy poświęcać również okolicznemu światu,
Atutem gry – i jej wyróżnikiem w minionych czasach – była konieczność traktowania różnorakich cieków i zbiorników wodnych nie tylko w kategoriach przeszkody terenowej, ale też i niemal równorzędnej płaszczyzny rozgrywki rządzącej się nieco odmiennymi prawami, którą można było traktować jako tyleż naturalną linię obrony, co i jej miękkie podbrzusze.
Niemałe zdziwienie zrodziła u mnie zmiana oprawy dźwiękowej. Przyznam się szczerze, że zaliczałem się do umiarkowanych co prawda, ale jednak fanów ścieżki muzycznej pierwowzoru, tymczasem w przypadku omawianej edycji muzyka została skomponowana niemal na nowo – i jakkolwiek lubię różne „chilloutowe” motywy, to w tym przypadku niespecjalnie mnie ono przekonują. Podobnie rzecz się ma z odgłosami szeregu jednostek („wololo”?) i niekoniecznie stanowi to krok naprzód.
Naturalnie lepiej niż w przypadku poprzedniczki prezentuje się oprawa wizualna – w sumie to w dużej mierze o jej „podrasowanie” chodziło, w związku z czym uzyskujemy chociażby możliwość scrollowania… przy czym z uwagi na jej zupełną taktyczną nieprzydatność rozgrywkę niemal od razu rozpoczynamy od przyjęcia odległego planu. Ot, taki nieprzydatny wodotrysk.
Najwięcej zastrzeżeń mam jednak wobec sztucznej inteligencji. Autorzy remastera zadali sobie bowiem trud zaimplementowania zupełnie nowych algorytmów… które czynią z naszych podopiecznych (lecz również i przeciwników) niemal zupełnych deb… troglodytów. Już choćby wyszukiwanie ścieżki stanowi dramat, podobnie jak choćby reagowanie na wrogi ostrzał – bardzo, bardzo często jesteśmy zmuszeni swych podopiecznych prowadzić za rączkę, co chwilę baczyć na ich aktywność (bądź bierność), albowiem z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością nawet nie zauważą, iż mają już pełną pieluchę.
Age of Empires: Definitive Edition wielu graczy niesięgających pamięcią pierwowzoru pozostawi w błędnym mniemaniu, iż była to pozycja o wielkim potencjale, lecz również rozlicznych felerach. Wciąż jest to wspaniała gra, jednak odnieść można wrażenie, że twórcy jej remastera byli wynagradzani godzinowo, w związku z czym gros sił spędzili na opracowywaniu rozwiązań, które świetnie potwierdzają powiedzenie, iż „lepsze jest wrogiem dobrego”.
Autor: Klemens