Zjazd XI

Choroba odchylonych nóg vveteranom niegroźna!


Bo jak wszyscy dobrze wiedzą, najlepsze pomysły przychodzą właśnie w trakcie relaksu! A tak na serio – naprawdę o Sztabie rozmyślaliśmy. Wpadliśmy nawet na kilka ciekawych pomysłów, które w mniej lub bardziej dostrzegalny sposób pojawią się na portalu.

Zabrakło tylko vveteranek...


To jednak nie był jeszcze koniec, jeśli chodzi o rozrywkę. MAO przygotował dla nas wieczór z Playstation, podczas którego świetnie się bawiliśmy, grając w różnorakie gry, wymagające od nas wiedzy, zręczności a także wyczucia. Największym hitem okazała się bijatyka sterowana za pomocą kontrolera ruchu, w której niekwestionowanym mistrzem okazał się Hunter, sterujący ciemnoskórym, potężnie zbudowanym gladiatorem.

Bo człowiek w życiu spróbować powinien wszystkiego. Po gimnastyce dla szarych komórek, gdzie wcieliłem się w skórę nastoletniej licealistki z Kraju Kwitnącej Wiśni trzeba było szybko zmienić image. Co najlepsze, wspomniany gladiator był ciemnoskórym Azjatą wyglądającym na spektakularne połączenie Bolo Yeunga z Jetem Li.

Liu Kang byłby dumny! (czyt. zdecydowanie zabrakło vveteranek)


Po dniu pełnym atrakcji przyszła pora na sen. Tak właśnie zakończył się drugi dzień XI Zjazdu Sztabu VVeteranów.

Następnego dnia wstałem późno. Szybki prysznic i spakowanie wszystkiego zajęło
chwilę, która trwała aż do odjazdu. MAO dostarczył nas na dworzec w Gnieźnie, gdzie ostatecznie ugruntowane zostały wszystkie postanowienia na temat Sztabu. Zakupiłem też bilety powrotne, zgodnie z życzliwą poradą pani z kasy.

Niestety podczas tego zjazdu działała na nas niewytłumaczalna klątwa Poznania. Na dworcu okazało się, że sprzedane bilety w Gnieźnie dotyczą pociągu, który jedzie dłuższą i bardziej męczącą trasą. Ale koniec końców, mieliśmy Klemensa, który wymienił bilety na bardziej atrakcyjne.

W pociągu jednak nie było już tak kolorowo jak dwa dni wcześniej. Plaga ludzi na peronie nie pozwalała patrzeć optymistycznie na podróż powrotną. Jednak Klemensowi udało się znaleźć przedział, w którym czekały na nas trzy miejsca, dzięki którym dojechaliśmy w wygodzie do samego Krakowa.

XI Zjazd Sztabu VVeteranów dla mnie skończył się natychmiast po wysiadce z pociągu. Pożegnałem się z kolegami redaktorami i pospieszyłem na przystanek, by zdążyć na jeden z ostatnich tramwajów miejskiej komunikacji.


Biel niewątpliwie będzie barwą wiodącą w najbliższym sezonie


Z całą pewnością, podróż powrotna do najprzyjemniejszych nie należała, ale nie można też narzekać. W ogóle sam fakt, że byliśmy w stanie wsiąść do pociągu jadącego ze Szczecina, który liczył sobie aż cztery wagony (!) był czymś, w co nie wierzyłem jeszcze długo po odjeździe. Podróż umiliła (przynajmniej mi) książka otrzymana na Zjeździe. Nie zrozumcie mnie jednak źle – jej poziom pozostawia jednak wiele do życzenia, a absurdy jakie tam wyczytałem zapewniły mi dużą dawkę śmiechu.

Prawie trzy dni, litry piwa (bynajmniej nie trzy), przypadkowo pozostawiony na miejscu zjazdu parasol, dobre jedzenie i jeszcze lepsze towarzystwo. Ale przede wszystkim nowe postanowienia, wiele zmian i jeszcze więcej nowości. Tym właśnie okazał się jedenasty zjazd Sztabu VVeteranów, na którym miałem zaszczyt się pojawić. Do zobaczenia za rok, z nadzieją, że tym razem odbędzie się on w znacznie większym gronie!


Autor: WSP
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz