Zjazd VII

Ten uśmieszek Ajma...


Że o zespołach progrocku nie wspomnę...

A potem pykali w pokera zapałczanego.;) Nadeszła noc. Coś mnie obudziło…No tak… po podłodze latała mysz i robiła hałas w koszu na śmieci… Nie wiem, ale nie wstałem z łóżka…;) Na drugi dzień wyprawa do zamku w Niedzicy i na zaporę w Czorsztynie.;) Kawał historii, kapitalne plenery! Tylko miejsca w busie, jak dla przedszkolaków.;)

Tak to jest, jak się nie dokona przemyślanych taktycznie wyborów przy wsiadaniu...

Na zamku płatne toalety, za które nie trzeba płacić… Co się tu dzieje?;) Ach, ładna pani przewodniczka.;) Ale na zamku nie było białej damy. Gołej damy też nie zastałem.;) Po powrocie atak na szkołę, bo hala sportowa do dyspozycji i mecz został rozegrany. Tradycji stało się zadość. Mecz cholernie męczący, bo trzech na trzech.;) Nie pamiętam wyniku, ale bramki po obu stronach padały chyba średnio co minutę.;) A potem jeszcze kolejna eskapada w teren na żelazny krzyż. I znów wspaniałe plenery… Same miasto też fajne, choć brakowało mi takiej niszy, jak Krupówki w Zakopcu. Ach, co do tradycji, oczywiście w ruch poszły również pizze (ich wybór zajął nam trochę czasu;)), przy których wyłożyłem Sztabowiczom historię rocka progresywnego i prog metalu.

Przyszła letnia rezydencja Marszałka...


...i zapas wody na wypadek deszczu


Trzeci dzień, to największa Sztabowa eskapada terenowa. Pogoda niezbyt optymistyczna – ale grunt, że nie padało.;) Najpierw krzesełkami wjazd na Palenicę. Nie uwierzycie – za darmo, bo gość nie mógł rozpracować systemu komputerowego.;) Znowu szczęście.;) Hehhe… siedzę sobie wygodnie, na kolanach plecak. Nagle chcę go przełożyć, a tu kaszana. Ciągnę za pasek, a on ani drgnie!;) Co jest do cholery?! Przecież nie zostawię plecaka na kolejce.;) Chwila spokoju.;) Zorientowałem się, że ciągnę nie za pasek plecaka, ale krzesełka.;) Możecie sobie wyobrazić ubaw siedzącego obok Ajma.;) A z Palenicy szturm na szczyt Wysoka – ponad 1000 metrów npm. Zmęczenie dawało się stopniowo we znaki, szczególnie Ajmowi i Tigiemu, którzy z czasem wlekli się gdzieś z tyłu za pozostałymi.;) Pewnie sobie myśleli: „Niech sobie pędzą! I tak będą musieli na nas poczekać przy rozstaju dróg.”;) I tak było. Ale gdy pojawiła się stosowna okazja – jedna dróżka szła po równym, druga, właściwa, stromo pod górę!- wpadłem na arcyciekawy plan;) Wtargaliśmy się na górę i ukryci w krzakach chcieliśmy się przekonać, jaką drogę wybiorą Ajm i Tigi. Oczywiście – wybrali tą łatwiejszą, mniej męczącą. Mój okrzyk: „Gdzie!!!” – ostatecznie rozwiał ich nadzieje – i niestety – pod górę marsz!!;)


Ta kontemplacja przyrody...


Zresztą coraz częściej towarzyszyła nam tendencja „aby podejść – trzeba zejść.”;) Z ciężkim bólem niekiedy schodziliśmy na niższe partie gór. Zdecydowanie mniej męczące było podchodzenie. A jeszcze podłoże mokre i śliskie, miejscami wręcz ogromne błoto i kałuże… I miało się na burzę.;) Szturm na Wysoką kosztował niemało wysiłku.;) Ale jaka radość ze zdobycia góry!!! Wokół mgła, nic nie widać… Cudowne plenery!;) Schodzimy z Wysokiej. Nagle słyszę jakiś huk! Oho – myślę – ktoś naruszył leśne runo!!! No tak – Klemens. Wiedziałem, że to się tak musi skończyć. Prawię: „Klem– przecież jest ślisko, uważaj, ostrożnie, wolniej.;) Jak generał stosownym przykładem innym Sztabowiczom służyć winien!” A Klem: „Tak, racja, wolniej, ostrożnie.”:)

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz