Simon Sebag Montefiore - Saszeńka

Simon Sebag Montefiore jest dobrym przykładem osoby, które zwykło się określać mianem pasjonata. Nie istnieje dla niego bowiem pojęcie wyzwolenia się od ulubionych nawyków, niezależnie od tego co robi cały czas myślami jest przy obiekcie swych zainteresowań. I cały czas do niego wraca.
Obiekt zainteresowań wspomnianego autora nie jest zaś wcale taki typowy – jest on miłośnikiem historii Rosji bolszewickiej, zwłaszcza okresu krwawych rządów Stalina. Ale i to by było zbyt wielką generalizacją, bowiem tak naprawdę interesują go nie wydarzenia znane z podręczników historycznych, liczby ofiat i tym podobne, lecz to, na co zazwyczaj entuzjaści Nauczycielki Życia nie zwykli zwracać większej uwagi – życia codziennego i prywatnego tych, których znamy z ich wielkich osiągnięć.

„Saszeńka” nie jest jednak książką popularnonaukową, autor zapałał bowiem chęcią napisania czegoś choć trochę innego. Z drugiej jednak strony nie mógł on sobie pozwolić – jako pasjonat – na coś zupełnie odmiennego. Recenzowana pozycja jest więc przedstawicielką wcale popularnego gatunku beletrystyki, określanego mianem powieści historycznej.

Bohaterką tego dzieła jest tytułowa Aleksandra Samojłowna Zeitlin, córka wielkiego przedsiębiorcy z okresu schyłku Imperium Rosyjskiego, która zapałała wielką miłością dla ideologii bolszewickiej i w której żarliwa pozostaje i po okresie nastoletniego buntu.



Akcja książki ro
zgrywa się niejako w trzech planach historycznych – najpierw poznajemy główną bohaterkę i jej rodzinę w epoce upadku caratu, następnie przenosimy się do okresu po wielkich stalinowskich czystkach lat trzydziestych, na koniec zaś przeskakujemy do schyłku wieku dwudziestego. Prawdziwa podróż przez czas.

Niestety Montefiore nie jest tak dobrym prozaikiem, jak historykiem. Dość łatwo niestety popada on w banał, fabuła zaś zbyt często tkana jest zdecydowanie zbyt grubymi nićmi, przez co jest stanowczo zbyt przewidywalna, a także mało wiarygodna psychologicznie. Właściwie tylko raz w trakcie lektury poczułem dreszcz, tylko jedna scena naprawdę mnie poruszyła.

Najlepszą częścią „Saszeńki” jest ta rozgrywająca się po upadku Związku Radzieckiego. Autor bowiem w końcu mógł przyjąć najwygodniejszą dla niego perspektywę relacji z dociekania prawdy sprzed półwiecza. Miałem wrażenie, iż przez moment pisze o swych własnych doświadczeniach.

„Saszeńka” niestety jest książką dość nierówną, a właściwie ani przez moment nie wzbija się ona do naprawdę wysokich lotów. Wyraźnie niestety widać, iż mimo warsztatowego przygotowania autora, jak i jego ogromnej wiedzy o prezentowanych czasach, nie posiada on talentu gawędziarza, potrafiącego wzbudzić u czytelnika dowolnie pożądanych uczuć i emocji.


Piotr Kociubiński
„Klemens”
E-mail autora: klemens(at)sztab.com

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz