Quantum of Solace - votum separatum

Jestem fanem przygód Bonda, Jamesa Bonda. Od kilku lat z niecierpliwością czekam na kolejne filmy o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości. Na najnowszy film „Quantum of Solace” wybrałem się na specjalny nocny pokaz. Z przykrością muszę zaanonsować: najnowszy Bond jest jednym z najgorszych w historii.
quantum-of-solace-votum-separatum-3180-1.jpg 1Akcja filmu zaczyna się mniej więcej po 20 minutach od zakończenia „Casino Royale”. Bond na krętych ulicach Włoch ucieka nowym Aston Martinem przed zbirami. Już sam początek jest bardzo chaotyczny, nie wiadomo do końca kto kogo goni, ani - co gorsza - dlaczego. Agentowi 007 oczywiście udaje się uciec oraz dotrzeć do tajnej siedziby MI6. Wtedy się widz dowiaduje, że Bond miał pasażera. W bagażniku. Po tym krótkim wstępie zaczynają się napisy i piosenka.

Zaraz, zaraz czy coś w powyższym opisie pominąłem? Każdy film o Bondzie począwszy od „Dr. No” a skończywszy na „Die Another Day” zaczynał się do sławnego gunbarrel. W „Casino Royale” mogłem przymknąć oko na to, że element ten pojawił się nie na początku filmu tylko przed napisami początkowymi. Natomiast w „Quantum of Solace” gunbarrel pojawia się... na samym końcu. Przyznam, że jako fan byłem tym zaskoczony oraz niestety zniesmaczony.

Piosenka, która towarzyszy podczas napisów początkowych może śmiało konkurować z tą z „Die Another Day” (dla przypomnienia - Madonna dostała za nią Złotą Malinę), jest po prostu beznadziejna. Pomimo moich najszczerszych chęci do tej pory nie udało mi się jej zaśpiewać, a wierzcie mi - próbowałem, bo kupiłem soundtrack.

Największą bolączką „Quantum of Solace” jest to, iż by zrozumieć fabułę trzeba znać bardzo dobrze poprzedni film. „Casino Royale” obejrzałem dzień wcześniej na DVD, więc wiedziałem mniej więcej o co chodzi. I niestety dało się zauważyć babole scenarzystów. Przykład? Wiemy, że „Quantum of Solace” zaczyna się 20 minut po wydarzeniach przedstawionych w poprzednim filmie. W jednej
z ostatnich scen Bond rozmawia z M, która jest w swoim biurze w Londynie. Pytanie za milion złotych: w jaki sposób w 20 minut M dotarła z Anglii do Włoch? Inny przykład? Agent, który był osobistym sekretarzem M przez 8 lat okazał się zdrajcą. Podczas przesłuchania Mr. White (to właśnie jego Bond wiózł w bagażniku) stwierdza, że jego organizacja ma ludzi wszędzie i spodziewał się, że MI6 ma swoich agentów w ich szeregach. No właśnie - organizacja ma osobistego sekretarza M, oraz ludzi „wszędzie” a nie jest w stanie się dowiedzieć czy jakiś agent działa w ich szeregach?

Kolejną wadą filmu są słabe sceny pościgów. Jak przyznaje w wywiadach reżyser Marc Forster sceny te były kręcone z ręki i niestety brakuje im polotu. W sumie tylko pogoń na dachach wyszła w miarę przyzwoicie. Wad i nieścisłości jest oczywiście więcej, leżącego się jednak nie kopie. No i nie ma co ukrywać - jestem fanem, więc niektórych rzeczy mimo iż rażą po oczach dostrzec nie chcę.

Po premierze „Casino Royale” niektórzy dziennikarze okrzyknęli odtwórcę głównej roli Daniela Craiga najlepszym Bondem w historii. Jak zwykle to bywa - przesadzili w swojej opinii. O ile w poprzednim filmie rzeczywiście źle nie wyszedł, to o tyle w „Quantum of Solace” po prostu ani trochę nie przypomina rewelacyjnego moim zdaniem Pierce`a Brosnana. Brosnan bowiem miał tę cechę, że swoją osobą przypominał wszystkich poprzednich odtwórców roli 007. Co więcej - miał w sobie też coś z jego następcy!

Ogólnie film do gustu mi nie przypadł. Po raz drugi zabrakło Q oraz panny Moneypenny. Choć moim zdaniem jest już podstawa fabularna, by te postaci znalazły się w kolejnym filmie o przygodach Bonda, Jamesa Bonda. Jako fan będę czekał z niecierpliwością na kolejny obraz mając szczerą nadzieję na to, że okaże się on lepszy od „Quantum of Solace”.

Autor: Wojman
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz