Peter Wohlleben - Sekretne życie drzew

Wegetarianizm, owowegetarianizm weganizm – wyliczankę tę można kontynuować jeszcze długo, a wyznawcy tych poglądów zwykli artykułować swój brak tolerancji dla mniej bądź bardziej inwazyjnych form oddziaływania na świat zwierząt, za którymi to ideami kryje się jednak niewysłowione przekonanie, że w przypadku roślin tego rodzaju radykalizm nie ma uzasadnienia. Abstrahując od niezgadzających się z nimi różnorakich frutarian itp. warto wskazać chociażby na stanowisko Petera Wohllebena, który dostrzega bliski sobie byt również wśród przedstawicieli królestwa roślin.
Autor „Sekretnego życia drzew” jest z zawodu leśnikiem, co z pewnością dla wielu osób przekreśla jego wiarygodność, albowiem osoby te przez zdeklarowanych ekologów niejednokrotnie są postrzegani raczej w kategoriach funkcjonariuszy opresyjnego systemu wrogiego naturze – i niemiecki przyrodnik bynajmniej nie deprecjonuje trafności ich zarzutów. Wskazuje on jednak, że sam w swoim rewirze ordynuje zupełnie odmienną od dominującej politykę.

Sięgając po książkę obawiałem się, iż w dużej mierze będzie się ona ograniczała do zbioru najróżniejszych ciekawostek o drzewach, stanowiąc swego rodzaju wyciąg z botanicznej księgi rekordów Guinessa. Na szczęście pozycja ta okazała się znacznie bardziej kompleksowa, jak też zakorzeniona w codzienności autora, w konsekwencji trudno w niej szukać odniesień do drzewostanów z zupełnie innych regionów geograficznych bądź klimatycznych. Dla niektórych może to być wada, choć niekoniecznie Polaków wszak mających do czynienia z bardzo zbliżonymi realiami środowiskowymi.



Prawdziwym „bohaterem” przedmiotowej pozycji nie są jednak drzewa jako takie, lecz las jako nawet nie ich zbiorowość, ale jeszcze bardziej złożone środowisko życia. Peter Wohlleben daleki bynajmniej jest od p
ostrzegania współistnienia różnorakich gatunków w kategoriach naturalnej ahinsy, zdolny jest do współczucia drzewu zaatakowanemu przez grzyby bądź inne owady, wskazuje jednak, że jednak po pierwsze nie musi to jeszcze oznaczać wyroku śmierci dla rośliny, a po drugie jeśli nawet, to ta również jest wpisana w wielki cykl odnowy.

Niemiecki leśnik jest osobą ze smutkiem spoglądającą na współczesną politykę leśną i ludzkie podejście wobec przyrody jako takiej – nie czuję się również w jakimkolwiek stopniu kompetentny do oceny zasadności jego stanowiska – lecz wbrew wiodącym paradygmatom ekologicznego dyskursu daleki jest od ogólnego pesymizmu, wyznając leśny liberalizm i leseferyzm spod znaku hasła „po pierwsze, nie ingerować”.

Z pewnym zawstydzeniem stwierdzam, że moja wiedza o drzewach pomimo wychowania na Podlasiu była znikoma, wyzwanie stanowiłoby dla mnie już odróżnienie jesionu od lipy czy orzecha włoskiego od zwykłej leszczyny (choć nie w sytuacji owocowania) i po lekturze książki Petera Wohllebena bynajmniej nie nadrobiłem tych braków. Jednakże o ile wcześniej snując się po lesie w poszukiwaniu podgrzybków i prawdziwków koncentrowałem się raczej na oczywistych związkach, a mijając przydrożne wysepki topoli czy świerków dzielących sąsiedztwo z brzozami daleki byłem od jakichkolwiek refleksji, obecnie już nie mogę pozbyć się szeregu skojarzeń i spoglądania w stronę drzew w celu dokonania oceny ich kondycji. Już choćby z tych względów warto było sięgnąć po daną książkę – a jest ich wiele więcej.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz