Antonio J. Durán - Prawda leży w granicy. Rachunek nieskończonościowy
Książka Antonio J. Durána rozpoczyna się obiecująco, wskazując chociażby na liczące sobie tysiąclecia wyzwania i paradoksy – jak choćby ten słynny autorstwa Zenona z Elei, a traktujący o Achillesie i żółwiu – które doczekały się rozwiązania właśnie dzięki różniczkom i całkom. A gdy odkryjemy wzajemny związek między owym dwóm bytom, trudno nie odnieść wrażenia, iż przed czytelnikiem otwierają się wrota odsłaniające to, co w matematyce najpiękniejsze – czysto intelektualną wręcz artystyczną elegancję i zarazem bezpośrednią namacalność.
Miast jednak podążać tym torem autor zadaje sobie pytanie, komu właściwie zawdzięczamy ów przełom. Aż w dwóch rozdziałach poświęca on swoją uwagę osobom Newtona i Leibniza, zn
acząco przekraczając wiedzę podręcznikową, wskazując na ich dość zapomniane współcześnie sfery działania – by wskazać chociażby na teologiczne zainteresowania. W końcu zadaje on sobie pytanie, jakimi „po prostu” byli oni ludźmi.
To ostatnie zaś jest o tyle kluczowe, gdy zadaje on sobie pytanie o palmę pierwszeństwa w odkryciu. Szczegółowo, nawet do przesytu relacjonuje on dzieje konfliktu, dość miałkiego ze współczesnej perspektywy, choć zarazem o jakże uniwersalnym charakterze. Aż szkoda, iż nie zadaje on sobie (i czytelnikowi) podstawowego pytania: „ale w sumie po co”?
Przedmiotowa książka rozbudza nadzieje czytelnika, lecz nie do końca czyni im zadość, stanowi ona raczej próbę przybliżenia historii odkrycia – i w tym zakresie stanowi bardzo cenne źródło – niźli skupia się na nim jako takim. Nieco „ratować” ją pod tym względem usiłuje polski tłumacz, lecz kontrowersje budzi staranność korekty. Pomimo utyskiwań trudno nie przeczytać omawianej pozycji wartko.
Autor: Klemens
![]() |
Miast jednak podążać tym torem autor zadaje sobie pytanie, komu właściwie zawdzięczamy ów przełom. Aż w dwóch rozdziałach poświęca on swoją uwagę osobom Newtona i Leibniza, zn
To ostatnie zaś jest o tyle kluczowe, gdy zadaje on sobie pytanie o palmę pierwszeństwa w odkryciu. Szczegółowo, nawet do przesytu relacjonuje on dzieje konfliktu, dość miałkiego ze współczesnej perspektywy, choć zarazem o jakże uniwersalnym charakterze. Aż szkoda, iż nie zadaje on sobie (i czytelnikowi) podstawowego pytania: „ale w sumie po co”?
Przedmiotowa książka rozbudza nadzieje czytelnika, lecz nie do końca czyni im zadość, stanowi ona raczej próbę przybliżenia historii odkrycia – i w tym zakresie stanowi bardzo cenne źródło – niźli skupia się na nim jako takim. Nieco „ratować” ją pod tym względem usiłuje polski tłumacz, lecz kontrowersje budzi staranność korekty. Pomimo utyskiwań trudno nie przeczytać omawianej pozycji wartko.
Autor: Klemens