Albert Violant i Holz - Zagadka Fermata. Trzy wieki zmagań matematyków

Jest niemożliwe rozłożyć sześcian na dwa sześciany, czwartą potęgę na dwie czwarte potęgi i ogólnie potęgę wyższą niż druga na dwie takie potęgi; znalazłem naprawdę zadziwiający dowód tego, jednak margines jest za mały, by go pomieścić - fraza ta spędzała sen z powiek całym zastępom amatorskich i ze wszech miar zawodowych matematyków przez ponad trzy stulecia, dla wielu z nich stając się życiowym wyzwaniem i zarazem egzystencjalną klęską. Teraz problem ów można rozpatrywać w kategoriach czasu przeszłego, ale jak do tego doszło?
Urok omawianego zagadnienia kryje się w tym, że jest ono banalnie proste do zrozumienia, jako żywo bowiem przypomina w swym kształcie powszechnie znane twierdzenie Pitagorasa (które jednak nie ogranicza swego zastosowania „tylko” do liczb naturalnych), stwarzając przez to wrażenie raczej szkolnego wyzwania spod znaku tzw. zadania z gwiazdką aniżeli skrajnie skomplikowanego wyzwania przerastającego szereg nie tyle zawodowych matematyków, co prawdziwych gwiazd Królowej Nauk.

„Zagadka Fermata. Trzy wieki zmagań matematyków” jednakże nieco zwodzi swym tytułem, choć trudno książce zarzucić kłamstwo w którymkolwiek słowie. Dużą jej część stanowią bowiem rozdziały poświęcone samej osobie francuskiego entuzjasty nauk i jego środowiska, choć osobiście nie jestem skłonny uważać tego posunięcia za niedopuszczalne, przeciwnie, zbyt rzadko w mej ocenie zwykło się prezentować „ludzkie” oblicze geniuszy, których nazwiska zwykliśmy wiązać z takim czy innym prawem, twierdzeniem, chorobą bądź obiektem.



Już
w kilku poprzednich tomach cyklu „Świat jest matematyczny” pojawiały się nawiązania do Fermata i jego wielkiego (czy też ostatniego) twierdzenia, zwykły one jednak być konkludowane stwierdzeniem, iż dowód wymaga znajomości matematyki wyższej „więc nie będziemy się tym zajmowali”. Przedmiotowa pozycja z natury rzeczy wznosi się na owe wyżyny – a właściwie wznosić powinna, tak naprawdę bowiem szereg zagadnień tylko sygnalizuje, ale nawet bez bardziej szczegółowego wyjaśnienia ich specyfiki.

Niestety w omawianej książce nade wszystko brakuje refleksji nad tym, na ile jest prawdopodobne, że Fermat w istocie znał „naprawdę zadziwiający” dowód swego własnego twierdzenia, prawdopodobnie znacząco prostszy od dzieła Andrew Wilesa, brak w niej jakichkolwiek wywodów na temat dalszych poszukiwań innego dowodu, które wszak trwają do dnia dzisiejszego.

„Zagadka Fermata. Trzy wieki zmagań matematyków” to książka, która w ramach omawianego cyklu musiała powstać, pytanie jednak, czy inne pozycje wskazane w bibliografii przez polskiego wydawcę w istocie nie okażą się dla czytelnika bardziej satysfakcjonujące. Nie odpowiada ona również na inne pytanie, wobec którego wielu matematyków zareagowałoby czystym oburzeniem – jakie jest znaczenie osiągnięcia Andrew Wilesa?

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz