Lootboxy nie zniknęły z Belgii; to porażka nowych przepisów

2018 rok miał być końcem lootboxów w Belgii. Jednak najwyraźniej zakazanie tego typu „hazardu” okazało się zbyt trudne w praktyce.

Belgia jest jednym z pierwszych krajów w Europie, które zakazały lootboxów. Przynajmniej na papierze, bo Leon Y. Xiao z Uniwersytetu Informatycznego w Kopenhadze wykazał, że belgijskie regulacje dotyczące płatnych skrzynek nie tylko nie są respektowane, ale też sam zakaz mógł nie być najlepszym pomysłem.

W swojej pracy badacz podaje, iż spośród 100 najpopularniejszych tytułów w App Store w pierwszej połowie 2022 roku 82 uwzględniało lootboxy w takiej lub innej formie.

Xiao porównał też listę stu najlepiej zarabiających aplikacji na urządzenia z systemem iOS w Belgii z danymi z Wielkiej Brytanii oraz Chin. W tym pierwszym przypadku siedemdziesiąt jeden gier było obecnych w zestawieniach obu krajów, a po zawężeniu do pięćdziesięciu czołowych pozycji - czterdzieści dwa (czyli 84%). Jak na cztery lata obowiązywania przepisu to niewielka różnica, zwłaszcza że właśnie tyle czasu dostali wydawcy na dostosowanie się do nowych regulacji.

Oczywiście po części może to być wynikiem niewystarczających wysiłków Belgii w egzekwowaniu przepisów. Część deweloperów mogła bowiem łamać prawo nie celowo, lecz z niewiedzy (choć może to dziwić, bo swego czasu belgijski „ban” rozszedł się szerokim echem w branży gier).

Być może rząd Belgii we współpracy z m.in. Apple i Google oraz czołowymi wydawcami mógłby postarać się lepiej uświadamiać deweloperów o istnieniu zakazu. Na przykład w formie powiadomień lub pytań o lootboxy przy składaniu wniosku o dodanie aplikacji do App Store, Google Play itd.

Niemniej Xiao uważa, że pozbycie się lootboxów z jednego kraju jest praktycznie możliwe. Co więcej w obecnej formie belgijski zakaz przynosi więcej szkód niż pożytku.

Po pierwsze, usypia on czujność „konsumentów, rodziców oraz ustawodawców”, którzy mogą oczekiwać wyeliminowania lootboxów z Belgii. Tymczasem tylko część co bardziej „moralnie odpowiedzialnych” wydawców wycofała swoje gry z kraju, pozostawiając produkcje potencjalnie jeszcze bardziej zachęcające do wydatków (i tym samym niejako dając im też niesprawiedliwą przewagę na rynku).

Po drugie, choć skuteczny zakaz zapobiegałby skrajnym przypadkom wydawania pieniędzy na lootboxy, to jego wprowadzenia odbija się także na graczach. Nawet jeśli interesujące ich gry nie zostały zablokowane, to niemożność przeznaczenia – i piszę to bez sarkazmu – naprawdę drobnych kwot miesięcznie na grę może skutecznie zepsuć zabawę w mobilnych produkcjach (na przykład wymuszając długie oczekiwanie na ponowną sesję z grą).

Po trzecie wreszcie, formalny „ban” na lootboxy może mieć efekt zakazanego owocu, paradoksalnie zwiększając zainteresowanie młodszych graczy produkcjami ze skrzynkami z losową zawartością. Ponadto zniechęca osoby mające problem z nadmiernymi wydatkami w grach do szukania pomocy, skoro z punktu widzenia prawa jest to „skryminalizowane”.

W kontekście tych i innych problemów z egzekwowaniem przepisów Xiao wnioskuje, że model zakazu lootboxów zastosowany w Belgii nie powinien być wzorem dla innych krajów. Jest o tyle istotne, że coraz więcej państw zajmuje stanowisko wobec losowej zawartość w grach wideo. Niektóre rządy i organizacje uważają, że odpowiedzialność za nie spoczywa na wydawcach. Inne szykują własne regulacje.

Warto też przypomnieć, że belgijska inicjatywa wpłynęła na politykę niektórych wydawców. Na przykład firma EA Sports wprowadziła opcję podglądu zawartości lootboxów, a w Overwatch 2 w ogóle nie zobaczymy skrzynek z losową zawartością.

Źródło:
"Entelarmer" - GRY-OnLine


Klemens
2022-08-09 20:22:12