Stephen Bungay - Bitwa o Anglię

Bitwa o Anglię, która to fraza zresztą nie w pełni odpowiada oryginalnemu Battle of Britain, wpisała się na trwałe w schemat wyobrażeń o II wojnie światowej nie tylko społeczeństwa Albionu, ale również i narodu żyjącego nad Wisłą. Wiemy, iż nasi piloci w ramach Dywizjonu 303 wręcz uratowali Brytyjczyków od morderczych zakusów niemieckich agresorów, tak tych zasiadających za sterami potężnej Luftwaffe, jak również i w konsekwencji wdziewających na co dzień mundury Wehrmachtu, szykujących się do wielkiej inwazji. Ale czy tak w istocie było?
Wielkim atutem z perspektywy polskiego czytelnika „Bitwy o Anglię” autorstwa Stephena Bungay’a jest już to, że autor właściwie – choć niektóre jego wypowiedzi mogą rodzić odmienne podejrzenia – nie ma pojęcia o sferze mitów, przyswojonych przez naszych rodaków. Co więcej, nie mniej krytycznie odnosi się również do potocznych wyobrażeń swych własnych rodaków, nie wahając się przed odbrązawianiem wielu postaci i wydarzeń, choć zachowując tutaj dalece posunięty obiektywizm, wystrzega się on bowiem rewizjonizmu „za wszelką cenę”.

Recenzowana pozycja jest napisana niejako z dwóch perspektyw – akademickiego wykładowcy rozwlekającego się na kolejne mniej czy bardziej istotne zagadnienia związane z największą bitwą powietrzną w historii (choć nieodmiennie pedantycznego i drobiazgowego), a następnie ukazującego znaczenie poszczególnych kwestii oczyma pilotów i innych osób zaangażowanych w konflikt.



Co istotne, autor niewiele uwagi poświęca cywilom, ich przeżyciom, obawom i wspomnieniom, skupiając się niemalże wyłącznie na czysto militarnym aspekcie prezentowanych wydarzeń – jakże to odległe od obrazów wielkich nocnych bombardowań Londynu, funkcjonujących na skalę masową w różnorakich relacjach czy to pisemnych, czy to filmowych z drugiej połowy 1940 roku. W konsekwencji niewiele dowiemy się o życiu w schronach przeciwlotniczych, przepisach tyczących
się zaciemnienia czy choćby bombardowania Coventry i tragizmu związanej z tym decyzji Churchilla…

Nie oznacza to jednak, że przedmiotowa książka jest specjalistyczna czy ograniczona. Przeciwnie, otwiera ją rozdział poświęcony genezie konfliktu i towarzyszącym mu przygotowaniom – tak politycznym przepychankom służącym nie tylko wyniesieniu Churchilla do władzy, ale również i utrzymaniu go na stanowisku, jak również technologicznemu wyścigowi między Brytyjczykami i Niemcami, zmagającymi się z ograniczeniami nie tylko natury konstrukcyjnej, ale również i umysłowymi decydentów. Później z kolei dowiemy się więcej o szkoleniu pilotów, wywiadzie powietrznym i ratownictwie morskim, a w końcu i specyfice samych zmagań w przestworzach.

Autor nie jest również pozbawiony literackich talentów, pozwalających mu cały czas przyciągać uwagę czytelnika i wyczuwać momenty właściwe dla mniej lub bardziej odprężających dygresji, swą konstrukcją nasuwających mi nieodparte (i dość zadziwiające dla mnie samego) skojarzenia z budową „Moby Dicka” Melville’a. Dość wskazać, że Brytyjczyk nie waha się sięgnąć nawet po metodę przekroi, by swe wcześniejsze z natury rzeczy dość skomplikowane wywody uczynić klarowniejszymi.

„Bitwa o Anglię” Bungay’a jest najlepszą książką poświęconą przedmiotowym zdarzeniem, z jakim się zetknąłem, trudno mi sobie wyobrazić, by można było dopisać chociażby kreskę czy jotę, która w istocie nie byłaby zbędnym detalizmem, jak i takową skreślić, spłycając dane zagadnienie. A i przyjemnie jest przeczytać kilka pochwał poświęconych polskim lotnikom, padającym z zupełnie niezaangażowanych emocjonalnie i fachowych ust.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz