Roger Crowley - Zdobywcy

Portugalczycy stworzyli jedno z bardziej zapomnianych imperiów kolonialnych, zasłużenie pozostając w cieniu Anglików, Francuzów czy Hiszpanów, lecz z niezrozumiałych względów dając się także przesłonić Holendrom, a nawet Belgom czy Niemcom. Tymczasem ich rola była niebagatelna, doprowadzili oni bowiem do zmiany układów nie tylko na peryferiach znanego i (zwłaszcza) nieznanego świata, lecz także zmienili pozycję wielu uczestników europejskiego teatru zdarzeń, by wskazać na Wenecjan czy osmańskich Turków. Ale jak to dokładnie było?
Polski uczeń wynosi ze szkoły znajomość (pobieżną) takich personaliów jak Bartolomeu Dias czy Vasco da Gama, czasami może skojarzyć jeszcze osobę Pedro Cabrala. Co więcej, nazwiska te łączone są raczej z osiągnięciami właściwymi dla geografów i odkrywców, niekoniecznie zaś polityków czy przedsiębiorców.

Tymczasem Roger Crowley dowodzi, że jest to ocena nie tylko krzywdząca, co wręcz zmitologizowana, niezwykle daleka od rzeczywistego obrazu zdarzeń. Rzeczone osoby były istotami z krwi i kości, o których losach zachowało się – jak na standardy ówczesnej Europy – całkiem sporo źródeł, nie tylko zresztą sporządzanych po tej stronie Przylądka Dobrej Nadziei.



Opowieść autora rozciąga się raptem na kilka dziesięcioleci, co dowodzi niezwykłej prężności tej nacji, jak też niezwykłych postępów przez nią dokonanych. Co więcej, wciąż nasza wiedza w tym zakresie jest pełna luk, chociażby co do okoliczności odkrycia nieintuicyjnej – bo na połudn
iowy zachód – trasy opłynięcia kontynentu afrykańskiego.

Niestety jest to zarazem jedna z wad rzeczonej książki, czytelnik bowiem niewiele dowiaduje się na temat trwałości portugalskich osiągnięć, zaś zainteresowanie basenem Oceanu Indyjskiego dotyczy jego muzułmańsko-hinduskiej części. Ot, losy chociażby mozambickiej kolonii zostały potraktowane zdawkowo, jako przygrywka do mamelucko-indyjskiej uwertury.

Recenzowana książka traktuje w istocie tylko o części portugalskiego imperium, nie znajdziemy w nim nazwy Makau, zaś prawdziwy klejnot koronny w postaci Brazylii został wspomniany niezwykle zdawkowo, wręcz w kategoriach ciekawostki.

Trudno z kolei o trafniejszy tytuł – portugalscy herosi polskich podręczników historycznych byli bowiem osobami unurzanymi we krwi, godnym swych hiszpańskich odpowiedników z Meksyku czy Peru. Ot, chociażby taki Vasco da Gama dopuścił się zbrodni, która bulwersowała nawet jemu współczesnych.

„Zdobywcy” to książka wypełniająca jedną z śnieżnobiałych plam w świadomości historycznej polskiego czytelnika, barwiąc ją znaczną ilością krwistej czerwieni. Nie jest to jednak opowieść o gwałcie, lecz relacja z epoki wypełnionej przemocą i wonią orientalnych korzeni.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz