Mike Kim - Z piekła do wolności
Rzeczona pozycja wywołała u mnie dość ambiwalentne uczucia, okazała się ona bowiem po części dokładnie tym, czego oczekiwałem, po części zaś czymś zupełnie innym. Z jednej strony bowiem autor rozpościera przed oczyma czytelnika widok absurdalnego ustroju, tyleż urągającego ludzkiemu rozsądkowi, co i przerażającego swą brutalnością i brakiem jakichkolwiek skrupułów. Z drugiej jednak całkiem sporo uwagi poświęca kwestiom mniej ciekawym – choć Bogiem a prawdą w pełni zgodnym z podtytułem – jak losom pisarza w organizowaniu przerzutu nielegalnych uciekinierów przez granicę chińsko-laotańską.
„Z piekła do wolności” nie jest bowiem ani książką historyczną, ani reportażem, najbliżej jej do autobiografii, wspomnień z pracy na pograniczu chińsko-koreańskim, czyli przedstawiciela gatunku o dość specyficznej konstrukcji, który nie każdemu musi przypaść do gustu, zwłaszcza że Mike Kim jest zarazem misjonarzem, a w konsekwencji nie wszystkim będzie łatwo zaakceptować jego wrażliwość i sposób myślenia.
Nie oznacza to jednak, iż recenzowana książka jest chaotyczna – nic z tych rzeczy! Poszczególne rozdziały są poświęcone odmiennym zagadnieniom, których autor starannie się trzyma, unikając dygresji i ewentualnie odsyłając do innych części. Niejako już na początku czytelnik więc wie, czy ma się przygotować na momenty dłużyzn, czy też będzie go oczekiwała porywająca lektura.
Co więcej, przemyślana struktura książki służy jej niezwłocznemu przeczytaniu, rodząc wręcz uczucie niedosytu i żalu ze względu na stosunkowo skromne rozmiary. Właściwie każda wolna chwila może być bowiem przeznaczona na sięgnięcie po daną pozycję, gdyż dosłownie co dwa, trzy akapity można przerwać lekturę bez uszczerbku dla poczucia ciągłości.
„Z piekła do wolności” nie jest książką wymarzoną dla osoby pragnącej wzbogacić swą niewielką wiedzą o bodaj ostatnim prawdziwym demoludzie, ot, choćby nazwisko takiego Kim Ir Sena pojawi się tam rzadko. Jest to jednak pozycja współczesnego autora poświęcona współczesnej Korei, a właściwie Koreańczykom, która tyleż ma dostarczać wiedzy, co budzić sumienia. Sądzę zaś, iż ten cel autorowi udało się osiągnąć.
Autor: Klemens
„Z piekła do wolności” nie jest bowiem ani książką historyczną, ani reportażem, najbliżej jej do autobiografii, wspomnień z pracy na pograniczu chińsko-koreańskim, czyli przedstawiciela gatunku o dość specyficznej konstrukcji, który nie każdemu musi przypaść do gustu, zwłaszcza że Mike Kim jest zarazem misjonarzem, a w konsekwencji nie wszystkim będzie łatwo zaakceptować jego wrażliwość i sposób myślenia.
![]() |
Nie oznacza to jednak, iż recenzowana książka jest chaotyczna – nic z tych rzeczy! Poszczególne rozdziały są poświęcone odmiennym zagadnieniom, których autor starannie się trzyma, unikając dygresji i ewentualnie odsyłając do innych części. Niejako już na początku czytelnik więc wie, czy ma się przygotować na momenty dłużyzn, czy też będzie go oczekiwała porywająca lektura.
Co więcej, przemyślana struktura książki służy jej niezwłocznemu przeczytaniu, rodząc wręcz uczucie niedosytu i żalu ze względu na stosunkowo skromne rozmiary. Właściwie każda wolna chwila może być bowiem przeznaczona na sięgnięcie po daną pozycję, gdyż dosłownie co dwa, trzy akapity można przerwać lekturę bez uszczerbku dla poczucia ciągłości.
„Z piekła do wolności” nie jest książką wymarzoną dla osoby pragnącej wzbogacić swą niewielką wiedzą o bodaj ostatnim prawdziwym demoludzie, ot, choćby nazwisko takiego Kim Ir Sena pojawi się tam rzadko. Jest to jednak pozycja współczesnego autora poświęcona współczesnej Korei, a właściwie Koreańczykom, która tyleż ma dostarczać wiedzy, co budzić sumienia. Sądzę zaś, iż ten cel autorowi udało się osiągnąć.
Autor: Klemens