Laurence Bergreen - Marco Polo: od Wenecji do Xanadu

Space, the last frontie... a właściwie może nie kosmos i może jeszcze trochę tych granic pozostało, niemniej podróże i odkrycia od zawsze zajmowały ludzką wyobraźnię, popychając co bardziej ambitnych, śmiałych tudzież zdesperowanych tam, gdzie nikt inny przed nimi się nie udał. Nawet jeśli pojęcie „wszystkich” ograniczyć tylko do przedstawicieli własnego kręgu kulturowego.
Tego rodzaju wagabundą, spragnionym wielkiego świata i doznań się z nim wiążących był młody – co tylko stanowiło dodatkowy bodziec – wenecjanin z rodu Polo, noszący imię patrona tego nadmorskiego miasta. I choć właściwie przez długi okres czasu podążał on tylko szlakiem uprzednio wytyczonym przez jego ojca i stryja, to właśnie on stał się dla Europejczyków odkrywcą Orientu, jego społeczeństw i kultur. Kluczowe tu jednak okazały się zdolności autokreacyjne, które ów obieżyświat wykazał w trakcie genueńskiej niewoli, snując swe opowieści, ostatecznie przelane na papier w postaci słynnego „Opisania świata”.

Książka ta rozpalała kolejne i kolejne rzesze czytelników, sięgających po nią z nieodmiennym zainteresowaniem przez następne stulecia, nie wyłączając czasów współczesnych. Stanowi ona jednak tak nieprawdopodobnie zajmującą i wypełnioną bogactwem osób i miejsc pozycję, iż szereg osób kwestionowało jej autentyczność. Zagadnienie to zaintrygowało także i Laurence’a Bergreena, czego owocem jest recenzowana książka.



Autor postanowił odtworzyć opis wędrówki Włocha chronologicznie, czyli odmiennie niż przewidywała
to konstrukcja oryginału. Poznajemy więc miasto, w którym dorastał Marco Polo, a także pierwsze zagraniczne wojaże jego krewniaków, które przetarły drogę podróży do Chin. Pokazuje on, jak młodzieniec dojrzewał, zmieniał poglądy wraz z doznawanymi przeżyciami, czerpał z otaczającego go świata, ale też i tęsknił...

Bergreen jest krytyczny wobec samochwalstwa autora, wręcz nieubłaganie punktuje wszelkie jego próby koloryzowania i nieścisłości, czyni to jednak nie bez zrozumienia dla niego, a nawet pewnego cienia sympatii, często zresztą winą obarczając drugiego ze współautorów, czyli literata Rustichella.

Największym atutem recenzowanej książki jest okoliczność, iż autor ani na chwilę nie wyzbywając się roli analizującego źródła historyka urokliwie odmalowuje prezentowane wydarzenia, nie pozbawia ich magii towarzyszącej tak odległym w czasie i przestrzeni podróżom. Przeciwnie, całość sprawia wrażenie jakby kolejnej opowieści, tyle że dokonanej z perspektywy osoby dysponującej dwudziestowieczną wiedzą.

„Marco Polo: od Wenecji do Xanadu” jest książką historyczną, acz nie akademicką. Niejednokrotnie zainteresowanie czytelnika potrafi przyciągnąć szczegół, któremu Bergreen nie poświęca wiele uwagi, nie chcąc przytłaczać czytelnika przypisami obszerniejszymi od treści właściwej. Może to czasami u prawdziwych pasjonatów pozostawić uczucie niedosytu, czyni jednak książkę zajmującą właściwie dla każdego.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz