Jurij Felsztinski - Wysadzić Rosję

Co bardziej spostrzegawczy czytelnicy z pewnością dostrzegli, iż w tytule niniejszego tekstu umieściłem tylko jedno nazwisko spośród dwóch widniejących na okładce, a mianowicie zabrakło weń personaliów Aleksandra Litwinienki, zresztą wydrukowanych większą czcionką. Krok ten jest jak najbardziej wyrachowany i przemyślany, jest bowiem przejawem mego stosunku wobec tanich chwytów marketingowych, gdyż niewątpliwie takim jest tak silne wyeksponowanie na okładce nazwiska rosyjskiego agenta, mimo że jego rola przy powstawaniu książki była służebna, w żadnym zaś razie nie jest on jej autorem, co potwierdza adnotacja poświęcona prawom autorskim ze strony czwartej. Czy pozycja ta naprawdę wymaga aż takiej reklamy, by się tak dobrze sprzedać, jak to się stało jej udziałem, czy też broni się sama?
Oprócz wspomnianego przekłamania okładka zawiera jeszcze jedną frapującą informację mającą na celu przyciągnięcie potencjalnego nabywcy, a mianowicie wiadomość, iż jest to „książka zakazana na terenie Rosji”. Owoc zakazany jest zawsze owocem kuszącym, a pragnienie elitaryzmu chyba nawet szczersze niźli powszechnie deklarowana żądza równości. I choć przedmowa kolejny raz nakazuje sceptyczne podejście do tego rodzaju rewelacji, to jednak nie jest to już takie łgarstwo, jak w przypadku autorstwa Litwinienki.

Tematem niniejszej pozycji jest – do czego wprost nawiązuje tytuł – sprawa dość tajemniczych wybuchów, które miały miejsce w Rosji w drugiej połowie 1999 roku, kwestia ich autorstwa. Właściwie jest to jednak niejako punkt wyjścia dla tematyki działalności tajnych służb we współczesnej Rosji, zwłaszcza zaś najbardziej wpływowej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, z której wszak wywodzi się Władimir Putin.



Jurij Felsztinski ani przez moment nie kryje się ze swymi krytycznymi poglądami wobec owej bezpieki i jej funkcjonariuszy, wprost przypisuje im odpowiedzialność za szereg zbrodni, z wywołaniem wojen czeczeńskich na czele. Co więcej, zmusza on czytelnika do uwierzenia mu na słowo w szeregu zarzutów, zasłaniając się dobrem informatorów. Dość mocno zazwyczaj dezawuowałoby to wartość takiej pozycji, gdyby nie okoliczność tragicznej śmierc
i szeregu osób odsłaniających niechlubne sekrety rosyjskich specsłużb, by wspomnieć chociażby o Annie Politkowskiej czy „tytułowym” Aleksandrze Litwinience

Zabrzmi to cokolwiek kuriozalnie, ale książkę czytało mi się dobrze, a zarazem nie dostrzegłem w niej niczego nadzwyczaj ciekawego. Autor z jednej strony zręcznie dawkuje wszelkiej maści daty i nazwiska, których w sumie jest prawdziwe mrowie, tak by nie zniechęcić się przy lekturze, z drugiej strony trudno dać się porwać tej pozycji, dostać wypieków na twarzy.

Wartość „Wysadzić Rosję” w mych oczach podnoszą załączniki zgromadzone na jej końcu, które lepiej pozwalają zrozumieć złożoność problemu, niejako poczuć atmosferę związaną z przedstawianymi zdarzeniami. Lojalnie wszakże ostrzegam, iż dla przebicia się przezeń konieczna jest spora doza samozaparcia, jak i umiejętność pracy ze źródłami historycznymi.

Trudno mi tak naprawdę powiedzieć, do jakiego „targetu” niniejsza pozycja jest adresowana, bowiem właściwie wobec każdego jego rodzaju można dostrzec pewne argumenty przeciwko. Nie bez znaczenia jest także deklaracja Felsztinskiego, iż jego książka nade wszystko winna wywołać efekt w postaci rozwiązania FSB, co nie pozwala traktować jej jako dzieła wyłącznie historycznego. Sądzę jednak, iż forma nie dorównuje treści.




Piotr Kociubiński
„Klemens”
E-mail autora: klemens(at)sztab.com




Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz