Izaak Babel - Konarmia

Godną jeśli nie powieści, to chociaż noweli jest już sama biografia Izaaka Babla, pisarza wyklętego właściwie przez wszystkich. Dla jednych jest on przedstawicielem zjawiska zwanego „żydokomuną”, przedstawiciela Narodu Wybranego, który poszedł robić bezbożną rewolucję, pozostawiając za sobą morze krwi i trupów. Inni z kolei dojrzą w nim inteligencika, która porwał się na czasy znacznie go przerastające, w konsekwencji czego poniósł on największe fiasko, mianowicie został pożarty przez rewolucję, której służył.
Osoba Izaaka Babla szczególnie interesująca winna być jednak zwłaszcza dla nas, Polaków, a to z tej przyczyny, iż brał on udział – po wrażej, rzecz jasna, stronie – w wojnie polsko-bolszewickiej, którą dokładnie opisał w swym przejmującym „Dzienniku 1920”. Nie było to jednak jego jedyne dzieło poświęcone wydarzeniom tego czasu, opisał je bowiem także w zbiorze opowiadań – formie, którą sobie szczególnie upodobał – zatytułowanym „Konarmia”, w Polsce czasami tłumaczonym „Armia Konna”.

Dzieło to prezentuje nam wydarzenia równie okrutnymi, jak to było w rzeczywistości, ukazuje nam jednak postać narratora inaczej, niż przyzwyczaiła nas rodzima historiografia przy okazji obchodów kolejnych rocznic tzw. Cudu nad Wisłą. Nie jest to bynajmniej ociekający krwią, śliną i potem potwór, motywowany żądzą zniewolenia dopiero co wyzwolonej Polski. Nade wszystko jest to jednak uważny obserwator i warto spojrzeć na świat jego oczyma.



Poszczególne opowiadania są bardzo krótkie, rzadko kiedy liczą sobie więcej niż pięć stron. Tym większe uznan
ie wyrazić należy dla autora za to, jak wiele refleksji jest w stanie przemycić przy użyciu tak niewielu słów. I nie są to myśli błahe.

Izaak Babel nieco uczłowiecza rewolucję, jego wiara w komunizm właściwie ani przez chwilę nie budzi wątpliwości. Inna rzecz, iż dokonuje on zupełnie niezwykłego dla bolszewika rozróżnienia między rewolucją a rewolucjonistami. Nie jest on dumny z czynów tych ostatnich, właściwie potępia je, bezlitośnie ukazuje wszelkie objawy bestialstwa i zwyrodnienia, nie próbuje ich usprawiedliwiać. Jest on wiarygodnym reportażystą. I może właśnie najbardziej szokujące dla polskiego czytelnika może być odkrycie, iż polscy żołnierze wcale nie zawsze zachowywali się zgodnie z rycerskim etosem.

Niestety, każde kolejne opowiadanie rodzi apetyt na następne i następne, tymczasem zbiorek szybko się kończy i z uczuciem niedosytu – i to potężnego – książkę należy odłożyć na półkę. Niestety, wbrew twierdzeniom Bułhakowa rękopisy jednak mogą spłonąć, co spotkało niemałą część tych, które wyszły spod pióra pisarza z Odessy.

„Konarmia” jest dziełem przeznaczonym dla smakoszy, koneserów form krótkich. Bynajmniej nie oznacza to, iż niewyrobiony czytelnik odłoży tę książkę z niesmakiem po lekturze kilku stron, nic z tych rzeczy! Niemniej dostrzec wielkość – niewątpliwą – tej pozycji potrafić będą tak naprawdę tylko nieliczni.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz