Historia masakry nankińskiej

Zbrodnie wojenne w XX wieku „opatrzyły się” występując w niemal wszystkich zakątkach świata, niejako rodząc źle pojętą licytację cierpień. Czyny owe były jednak znane ludzkości wręcz od jej zarania, dopiero na przełomie XIX i XX stulecia doczekały się one kryminalizacji, a i to niechętnej oraz obwarowanej licznymi zastrzeżeniami. Miniony wiek niestety jednak „zaowocował” jednak nowymi kategoriami przestępstw państwowych, z ludobójstwem na czele. Warto jednak pamiętać, iż nim w Europie rozbrzmiały strzały armat i plutonów „jednostek specjalnych”, w Chinach tamtejsza ludność jako pierwsza musiała znosić połączenie grozy rozpasanego żołdactwa oraz zbrodniczej przemyślności dowództwa wojskowego oraz cywilnego.
„Historia masakry nankińskiej” już samym swym tytułem bez najmniejszych ogródek ogłasza swą materię. Mimo jednak prostoty mimo wszystko może on uchodzić za nieco zwodniczy. Jakkolwiek bowiem publikacja ta ma mieć charakter komplementarny, nie sposób nie zauważyć, iż pewne poruszane w niej materie zostały potraktowane nieco po macoszemu, podczas gdy inne uzyskują nadprzeciętną uwagę.



Wobec lektury nieco zniechęca już sam wstęp, nie wolny bynajmniej od propagandowych wtrętów właściwych dla współczesnej polityki historycznej Chińskiej Republiki Ludowej. Na szczęście wrażenie to wraz z kolejnymi stronami ulega umniejszeniu, w dużej mierze z uwagi na głębokie osadzenie w źródłach tekstowych, w tym w znacznej – można wręcz rzec, iż nadreprezentatywnej – mierze opierających się na tekstach nielicznych wszak Europejczyków i Amerykanów przeb
ywających w ówczesnej stolicy Republiki Chińskiej.

Odwołania do memuarystyki stanowią zresztą tyleż największą siłę danej pozycji, co i jej słabość. Tej ostatniej doszukuję się w pewnym braku nieco bardziej zdystansowanej oceny prezentowanych zdarzeń. Bynajmniej żebym był skłonny ku ich relatywizowaniu bądź deprecjonowaniu! Nieco brak jednak klarownej wypowiedzi co do przyczyn danego zjawiska, zwłaszcza z perspektywy „wyższych szarży”.

Jakub Polit we wstępie swojego monumentalnego „Gorzkiego triumfu” wskazał, że na każdą literę jego publikacji przypada dziesięć ofiar śmiertelnych po stronie chińskiej konfliktu toczącego się na chińskich teatrach II wojny światowej. Łatwo w takiej sytuacji wpaść w pułapkę Stalinowskiego „statystycznego miliona” – i wówczas warto sięgnąć po „Historię masakry nankińskiej”, która pomimo swych wad znacznie bardziej namacalnie pozwala zrozumieć dramat kryjący się za słowami polskiego historyka.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz