World of Tanks

World of Tanks
Sztab VVeteranów
Tytuł: World of Tanks
Producent: Wargaming.net
Dystrybutor: Wargaming.net
Gatunek: Strategiczna/RPG
Premiera Pl:2011-04-12
Premiera Świat:
Autor: Matis
Ocena
czytelników 78 GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI bd% procent
Głosuj na tę grę!

Upadek Mimesis, czyli krótko o szkodliwości World of Tanks

World of Tanks, czyli w wolnym tłumaczeniu „Świat czołgów”, jest obecnie chyba jedną z najpopularniejszych gier sieciowych. Gracz wciela się w niej w dowódcę wirtualnego czołgu i bierze udział w szeregu potyczek z innymi graczami. Z punktu widzenia rozgrywki grze jest bliżej do MMORPG niźli „strzelaniny” sieciowej, choć gra zgrabnie łączy elementy obu tych gatunków. Na ekranie „bitewnym” gracz bierze udział w starciach zazwyczaj 30 maszyn podzielonych na dwie drużyny. Drugim poziomem gry jest garaż, w którym możemy wymieniać zdobyte doświadczenie na coraz to nowsze maszyny, czy na ulepszaniu starych. Osoba uczestnicząca w wirtualnej rozgrywce może równocześnie posiadać kilka czołgów, nawet różnych nacji – ich ilość uzależniona jest od ilości miejsc w garażu. Pewną ich pulę otrzymujemy po założeniu darmowego konta, resztę albo musimy dokupić za „złoto” (które kupuje się za prawdziwe pieniądze, a contrario do „kredytów”, które dostaje się za poszczególne walki), albo okresowe wydarzenia specjalne, w wyniku których możemy otrzymać różne gratyfikacje. Nie będę skupiał się na opisie mechaniki rozgrywki – ta jest dość dobra, gra bardzo wciąga. Mam zamiar wyrazić swoją opinię o skutkach tej gry w stosunku do graczy. Nie będzie to pseudopsychologiczny bełkot o agresji czy innych mitach, ale o efektach znacznie bardziej subtelnych. Zacznę od zjawiska pozytywnego.
upadek-mimesis,-czyli-krotko-o-szkodliwosci-world-of-tanks.-8784-1.jpg 1Olbrzymia ilość graczy, którzy namiętnie „pocinają” w WoT, doprowadziła chociażby mimochodem do popularyzacji tematyki broi pancernej. Poziom wiedzy z zakresu rozpoznawania sylwetek pojazdów czy różnorakiego uzbrojenia tych pojazdów znacznie wzrósł. Na forach internetowych udziela się coraz więcej osób zafascynowanych magicznym wręcz urokiem tych stalowych kolosów. Ten fakt cieszy mnie niezmiernie, gdyż od dłuższego czasu zajmuję się hobbystycznie tematyką wojsk pancernych. Z tego też powodu czuje się w obowiązku do opisaniu na forum publicznym kilku zarzutów.

Wywód swój chciałbym rozpocząć od apelu do wszystkich neofitów tematyki broni pancernej. Ludzie! Czytajcie. Czytajcie dużo, zainwestujcie w monografie, pamiętniki czołgistów czy leksykony. Pomyślcie o modelarstwie, to bardzo rozwija wiedzę, a przynajmniej jest impulsem do jej poszerzania. Oglądajcie filmy dokumentalne (choć w większości przypadków ich jakość jest „średnia”) i zagłębiajcie się w temat. Skąd ten „dramatyczny” apel? Twórcy World of Tanks popełnili w swojej produkcji wiele grzechów historycznych, na korzyść „dobrej zabawy”, a niektórzy (zwłaszcza najmłodsi gracze) przyjmują to jako prawdy objawione.

Grzech pierwszy: Chaos

Spora część graczy uważa, że jest to gra o II wojnie światowej. Sami twórcy wprost o tym nie mówią, można jednakże znaleźć w FAQ wzmiankę, że obejmuje ona pojazdy aż do czasu wojny koreańskiej. W grze mamy więc kilkadziesiąt, albo i więcej pojazdów od czasu Wielkiej Wojny i okresu międzywojennego, aż do Korei. Dodajmy, że niemała część z nich to prototypy, które nie opuściły desek kreślarskich. Informacje o tym można przeczytać w krótkich opisach serwowanych przez twórców, więc to jest akurat mniejszy problem. Gorsze jest to, iż każdy z czołgów możemy ulepszać, dając im niekiedy uzbrojenie, jakiego nigdy nie miały – celem zapewne balansowania rozrywki. A później czyta człowiek cuda na forach internetowych, jakoby Tygrys miał na wyposażeniu KwK 43 L/71. Zazwyczaj takie rzeczy prostowane są od razu, jednakże aby ich uniknąć wystarczyłaby chociażby kilkuminutowa lektura Wikipedii, nie mówiąc o profesjonalnej monografii. Także stąd mój apel, aby czytać jak najwięcej i nie dać się oszukać samemu sobie.

Grzech drugi: Bajki i mity

Gra ta ukazuje nam walkę pancerną jako piękną sielankę. Pojazdy oddają do siebie wiele strzałów, niekiedy wręcz w zwarciu. Taranowanie niekiedy jest mniej zabójcze, niekiedy bardziej, czasami jakiś załogant „zginie”, ale możemy go naprawić bandażem. Czołgi w sumie się same z siebie nie psują. Bardzo rzadko wybuchnie amunicja i gra się skończy. Historyczne realia niestety były trochę mniej sielankowe. Walki toczyły się na dużo większych dystansach, choć i mniejsze też się zdarzały. Zazwyczaj pocisk, który spenetruje pancerz nie obniża w rzeczywistości „paska zdrowia” czołgu, ale rozrywa jakiegoś załoganta, albo nawet kilku na strzępy. Nie licząc historycznych przypadków, kiedy czołgi ciężkie przetrzymywały wiele trafień z broni przeciwpancernej o znikomym kalibrze w zasadzie każde przebicie pancerza było śmiertelnie groźne. Ba, nawet zerwanie gąsienicy (które w grze naprawia się w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu sekund) de facto najczęściej oznacza wyłączenie z walki – możemy sobie postać i postrzelać albo uciec z pojazdu, chyba, że załoga będzie chętna do naprawiania pojazdu od zewnątrz pod ostrzałem. Generalnie czytając pamiętniki pancerniaków łatwo dojść do wniosku, że wojna pancerna jest
bardzo krwawa. Wystarczy jedna niesforna głowica kumulacyjna, aby zrobić niewielką dziurkę w pancerzu, czasami niewidoczną od zewnątrz. W środku jednak stalowe odłamki w wyjątkowo brutalny sposób penetrują ciała pechowców, którzy mieli wątpliwą przyjemność służyć w tym pojeździe. Albo taki pożar! W World of Tanks pożary się zdarzają, ale wystarczy jedna gaśnica aby się takiego problemu pozbyć! Co prawa pożary bardzo szybko się rozprzestrzeniają i niszczą podzespoły, ale twórcy zapomnieli o małym detalu - o płonącej żywcem załodze na bardzo ciasnej przestrzeni. Od razu robi się mniej bajkowo i rycersko, prawda?

Wspominałem już o samoczynnych uszkodzeniach pojazdów? Czołg to nie tylko prędkość, pancerz i działo, jak to w krytykowanej grze się nam przedstawia. Pojazdy te niekiedy są konstruowane na błędnych założeniach. Chociażby taki Königstiger czy Ferdynand. Przez przeciętnego gracza tej gry uznawane są one za dobre/bardzo dobre pojazdy. Wszak na papierze ich statystyki są imponujące (poza może prędkością), a twórcy generalnie w grze przenieśli tylko cyferki. Nie dowiemy się, że oba pojazdy cierpiały na poważne usterki, które powodowały niekiedy ich samoczynne psucie się (podobnie jak w pierwszej wersji Pantery, co widać było na Łuku Kurskim). Nie dowiemy się także, że pancerz wspomnianego wcześniej Tygrysa Królewskiego bywał niekiedy (mimo lepszego nachylenia) słabszy od opancerzenia zwykłego Tygrysa, ponieważ pod koniec wojny Niemcom brakowało bodajże molibdenu, co osłabiało cały stop stali. Pancerze takie po prostu czasami po kilku trafieniach pękały. Poza tym w czołgu istotna jest ergonomia bytowania załogi (jeden z powodów powód, dla którego jednostki gwardyjskie w ZSRR często korzystały z Shermanów z lend lease zamiast rodzimych „teciaków”), czy jakość przyrządów celowniczych. Także gra nie robi nam różnicy, korzystamy z perfekcyjnego celownika niemieckiego, czy z zabawki produkcji radzieckiej o bardzo różnej jakości.

Gra nie oddaje też samej dramaturgii związanej z poruszaniem się czołgiem. Luksusowy widok zza „pleców” pojazdu jest bardzo przyjemny. Należy pamiętać, że czołg to nie samochód. Nie ma eleganckiej szyby przedniej. Świat obserwujemy w nim przez wizjery i peryskopy, mając bardzo ograniczone pole widzenia. Także wszechobecny hałas i duchota wpływają negatywnie na morale. Pomyślcie o tym, jak czuje się załoga w czołgu, który został trafiony, choć pocisk zrykoszetował - hałas, i niepewność, czy coś zostało uszkodzone czy nie.

W World of Tanks boli także spłycenie pola walki. Bitwy pancerne nieskalane są samolotami, które niszczą kolejne pojazdy. Brakuje piechoty, która umila życie pancerniaka osobistą bronią przeciwpancerną, gotowa w każdej chwili przywitać celną salwą czołgistów uciekających z uszkodzonego wozu. Nie wpadniemy na ukryte pole minowe. Mamy za to komiczną artylerię (samobieżną), która jest wręcz bronią snajperską. Nie mówimy oczywiście o strzelaniu bateriami, ale o pojedynczym pojeździe, który z zabójczą precyzją może trafić w pojazd w ruchu...


Kończąc swoje gorzkie żale chciałem podkreślić, że WoT jest grą wciągającą i bardzo grywalną, daje również bardzo dużo frajdy. Nie próbuje ona nawet aspirować do miana symulatora. Jednakże poziom spłycenia gry jest tak ogromny, że graczom (zwłaszcza młodszym, których w tej grze jest bardzo dużo) należy się jakieś minimum wyjaśnienia. Nie mówię tu o psychologicznym bełkocie o szkodliwości gier komputerowych, a o raczej nieanalizowanym w mediach problemie ze szkodliwością historyczną. Nie jest to oczywiście problem wielki, gdyż w grę tą gra sporo osób o znacznej wiedzy historycznej, którzy traktują ją tylko jako dobrą zabawę. Nie oznacza to jednak, że takie ostrzeżenie się nie należy.

Autor: Matis
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję